Przeczytasz w 1-2 minuty
Obwarzanek z makiem / fot. iStock

Niech pierwszy rzuci kamieniem kto choć raz postawił stopę w Krakowie i nie spotkał starszej pani w fartuszku, z niebieskim wózeczkiem, za którego szybą kryją się pyszne (o ile świeże) obwarzanki. Mielibyśmy wtedy dokładnie zero kamieni. Ale heretycy i tak powiedzą, że „to przecież tylko bajgle”. 

A czym właściwie różni się od hamerykańskiego kuzyna? Oprócz wizualnych aspektów, głównie tym, że obwarzanek jest obwarzany, czyli po odpowiednim uformowaniu i odpoczęciu ciasto zanurzane jest na chwilę we wrzątku i obgotowane, a dopiero później posypane wybranym dodatkiem i pieczone na ruszcie. 

Tak przynajmniej powinno to wyglądać, bo jedynie wyroby oznaczone symbolem unijnych produktów o chronionym pochodzeniu geograficznym są tymi oryginalnymi, które spełniają wszystkie wymogi prawdziwego obwarzanka. Dodatkowo wpis do takiego rejestru chroni też wytwórców, gwarantując im ochronę prawną przed podrabianiem ich produktów. 

Idąc tym tropem, jakie posypki spełniają wymagania rodowitego Krakusa? Akceptowalne są wyłącznie mak, sól i sezam, ale pamiętajmy, że równie ważnym aspektem są charakterystyczne podłużne ślady po wcześniej wspomnianym ruszcie, na którym wypiekane były smakołyki. 

Pierwsze wzmianki o obwarzankach pochodzą z XIV wieku, z rachunków dworu Władysława Jagiełły i Jadwigi, w których 2 marca 1394 zapisano „Dla królowej pani pro circulis obrzanky 1 grosz". Wtedy obwarzanki mogły być wypiekane jedynie w okresie Wielkiego Postu przez wyznaczonych w tym celu piekarzy. Sto lat później Jan Olbracht wydał werdykt zezwalający na to, aby obwarzanki mogli piec i sprzedawać jedynie krakowscy piekarze. Te i wiele innych historii na temat małopolskiego wypieku można poznać odwiedzając Żywe Muzeum Obwarzanka przy Rynku Kleparskim, gdzie pod czujnym okiem instruktora, każdy może przygotować swojego własnego, idealnego i... poprawnego obwarzanka. 

Smacznego. 

Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym i obserwuj nas w mediach społecznościowych!

To pomaga nam zarabiać. Nie każdy w Krakowie może liczyć na bogatego tatę.

Czytaj także

Nic tu jeszcze nie ma :)