Logo Kanał Krakowski
  • Fala faktów
  • Głos z kanału
  • W nurcie rozmowy
  • Ściek medialny
  • Luźne fale

Obserwuj nas na:

  • Fala faktów
  • Głos z kanału
  • W nurcie rozmowy
  • Ściek medialny
  • Luźne fale
Reklama - duża
  1. Strona główna

Fala faktów

Mają zero na koncie, a decydują o budżecie Krakowa. Przegląd radnych

Mają zero na koncie, a decydują o budżecie Krakowa. Przegląd radnych

23 października 2025 | 14:50

Kraków płonie, radni debatują, a budżet? Leży, kwiczy i błaga o miłosierdzie. W czwartek odbędzie się nawet nadzwyczajna sesja rady miasta, bo sprawa jest gruba.  A wiecie kto decyduje o Waszych pieniądzach? Ludzie, którzy za całe swoje życie zawodowe nie odłożyli ANI ZŁOTÓWKI.  Jeśli chcecie naprawdę zrozumieć, o co chodzi z tym budżetem i nie macie siły słuchać ani opozycji, ani koalicji, to zerknijcie tutaj - ekspert tłumaczy jak krowie na rowie: Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD]. Ale teraz nie o tym. Bo wiecie, Kraków to nie byle pipidówek z trzema lampami i remizą. To miasto z budżetem 9 miliardów złotych. Dziewięć miliardów! I teraz pytanie za sto punktów: kto decyduje o tych pieniądzach? Otóż… ludzie, którzy w życiu nie odłożyli ani złotówki. Dosłownie. Ani jednej. Nie wierzycie? No to trzymajcie się foteli, bo zaraz zaczniemy przegląd tych finansowych tuzów. Grzegorz Garboliński, 24 lata. Oszczędności: zero. Dochody poza dietą: 25 tysięcy złotych rocznie, czyli około 2 tysiące miesięcznie. Małgorzata Kot, 55 lat. Prawie całe życie zawodowe za sobą, a na koncie… zero oszczędności. Dochód z najmu: 23 tysiące złotych. Poza tym żyje głównie z diety radnej. Jak jej nie wybierzecie, to jej pozostanie wybór: szukać pracy albo medytować nad 2 tysiącami miesięcznie. Tomasz Leśniak, 40 lat. Na koncie 17 tysięcy złotych. Dochód spoza rady? 5 tysięcy złotych. Ale nie miesięcznie - za cały rok. I to zasiłek dla bezrobotnych. Tak, tak. Krakowski budżet w dobrych rękach. Człowiek zna życie od strony Urzędu Pracy. Agnieszka Łętocha, 54 lata. Oszczędności: zero. Ale tu szacunek - pracuje na etacie. Czyli przynajmniej dieta radnej to nie jedyny posiłek w budżecie. Łukasz Maślona, 44 lata. Odłożone: zero. Źródło utrzymania: dieta radnego. Tak, ten sam człowiek decyduje, jak zagospodarować 9 miliardów złotych. Czyli zarządza miliardami, nie mając nawet tysiaka w zapasie. To się nazywa zaufanie do wszechświata. Edyta Nowak, 57 lat. Oszczędności: brak. Źródło dochodu: bycie radną. No cóż, niektórzy mają gospodarstwa, inni gospodarują... na sesjach. Aleksandra Owca, 33 lata. Na koncie 7,5 tysiąca złotych, a w ubiegłym roku zarobiła… 6 tysięcy złotych. Cały rok pracy i można kupić połowę iPhone’a. Edward Porębski, 76 lat. Emeryt. Oszczędności? Zero. Ale jak mawiają, doświadczenie to też kapitał, tylko niestety nie w banku. Aleksandra Witek, 39 lat. Na koncie 5 tysięcy złotych, miesięcznie zarabiała około 6 tysięcy złotych. Czyli finansowy minimalizm w czystej formie. Podsumujmy. I tak oto mamy drużynę, która wspólnie rozdziela 9 miliardów złotych, choć wielu z nich nie rozdzieliłoby nawet 9 złotych między konto a skarpetę. To trochę tak, jakby dać ster jumbo jeta komuś, kto nigdy nie prowadził hulajnogi. Ale cóż, demokracja ma swoje uroki. Nie trzeba być bogatym, by decydować o bogactwie innych. Nie trzeba mieć oszczędności, by zarządzać budżetem miasta. Wystarczy mieć dietę, mandat i trochę tupetu.

Więcej…

Pola minowe dla dzieci. Rodzice są wściekli! "To niebezpieczna loteria"

Pola minowe dla dzieci. Rodzice są wściekli! "To niebezpieczna loteria"

19 października 2025 | 22:33

Dzieci w Krakowie bawią się na huśtawkach grożących złamaniami, w piasku twardym jak beton lub zanieczyszczonym kocimi odchodami, pod palącym słońcem bez cienia. Czy tak ma wyglądać XXI wiek na krakowskich placach zabaw? Kraków – miasto turystów, kawiarni i zabytków. Ale też miasto, w którym dzieci uczą się ryzyka… na własnej skórze. Niektóre place zabaw wyglądają, jakby ktoś zapomniał o nich przed kilkudziesięciu laty. Betonowe wyspy, trzeszczące huśtawki, zjeżdżalnie grożące kontuzją, brak cienia w upalne dni. Czy naprawdę musimy pozwalać na takie „atrakcje” dla najmłodszych? Niebezpieczna loteria – Nie mogę patrzeć, jak moje dziecko wspina się na zjeżdżalnię, która wygląda, jakby miała się rozpaść w każdej chwili – mówi Marta, mama pięciolatki z Podgórza. – Mam wrażenie, że wciąż hazardujemy zdrowiem dzieci. Ale co mam zrobić? Nie pozwalać mojej córce na zabawy? – Na niektórych placach zabaw bezpieczeństwo dziecka zależy od szczęścia – dorzuca Michał, tata dwójki dzieci z Bronowic. – W jednej dzielnicy nowoczesny, bezpieczny park, w innej betonowy plac z kilkoma starzejącymi się huśtawkami. – Mój syn wbiegł kiedyś w rozjeżdżone podłoże i zrobił sobie ranę na kolanie. To nie są odosobnione przypadki. Place zabaw w Krakowie to loteria. I to bardzo niebezpieczna – twierdzi Oliwia, mama trzylatka. ZOBACZ TAKŻE: Ławka dialogu, czyli siedź i mów, że ci źle Radni mówią „DOŚĆ!” Krakowscy radni wreszcie wzięli sprawy w swoje ręce. Proponują „Katalog dobrych praktyk przy planowaniu, budowie i modernizacji placów zabaw”, który ma wprowadzić spójne standardy dla wszystkich placów w Krakowie. – Chcemy, aby Kraków rozpoczął prace nad dokumentem, który wyznaczy spójne i nowoczesne standardy projektowe, eksploatacyjne oraz partycypacyjne dla nowych i modernizowanych placów zabaw – mówi Agnieszka Pogoda-Tota. – Zależy nam na tym, by place zabaw w Krakowie były nie tylko atrakcyjne i estetyczne, ale przede wszystkim bezpieczne, dostępne i funkcjonalne. Przyjazne dla wszystkich dzieci, niezależnie od wieku czy stopnia sprawności – dodaje Tomasz Daros. – „Katalog dobrych praktyk" ma być miejskim standardem jakości, który pomoże projektować i utrzymywać przestrzenie zabawy odpowiadające potrzebom krakowskich rodzin – podkreśla Piotr Moskała. Cała trójka radnych to inicjatorzy opracowania "Katalogu". Ten przewiduje szereg konkretnych rozwiązań: Bezpieczeństwo najmłodszych dzieci – określenie standardów dla urządzeń przeznaczonych dla dzieci w wieku 0–3 lat, takich jak huśtawki kubełkowe z zabezpieczeniem, niskie podesty, zjeżdżalnie o ograniczonej wysokości czy elementy sensoryczne. Zależy nam, by te przestrzenie były bezpieczne i wspierały rozwój najmłodszych. Cień i komfort cieplny – zapewnienie odpowiedniego zacienienia poprzez drzewa, pergole, zadaszenia i inne elementy architektoniczne. W obliczu coraz częstszych upałów to nie tylko kwestia komfortu, ale i bezpieczeństwa dzieci oraz opiekunów. Higienę i funkcjonalność – wyposażenie placów zabaw w toalety, przewijaki, miejsca do karmienia, poidełka, kosze na odpady, oświetlenie i stojaki na wózki oraz rowery. Chcemy, by rodziny mogły spędzać tam czas wygodnie i w godnych warunkach. Dostępność i inkluzywność – projektowanie przestrzeni przyjaznych dla wszystkich, w tym dla dzieci i opiekunów z niepełnosprawnościami. Obejmuje to m.in. ciągi piesze bez barier, urządzenia integracyjne, czytelną orientację przestrzenną i odpowiednie nawierzchnie. Zieleń i klimat – projektowanie placów zabaw w zgodzie z zasadami adaptacji do zmian klimatu, z uwzględnieniem retencji wody, odpowiedniego doboru roślin i komfortu akustycznego. Chcemy, by były to miejsca estetyczne, naturalne i odporne na skutki zmian klimatycznych. Partycypację mieszkańców – włączenie Rad Dzielnic, rodziców, organizacji społecznych i ekspertów w proces planowania. Wierzymy, że tylko wspólne projektowanie gwarantuje powstanie miejsc naprawdę potrzebnych i funkcjonalnych. Utrzymanie i reagowanie na zgłoszenia – opracowanie jasnych zasad dotyczących przeglądów technicznych, czyszczenia, napraw oraz sposobów zgłaszania usterek. Katalog ma określać częstotliwość działań i standard reakcji służb miejskich. Bezpieczeństwo publiczne – instalowanie defibrylatorów (AED) przy większych kompleksach zabawowych wraz z oznakowaniem i instrukcjami obsługi, co może uratować życie w sytuacjach nagłych. Place zabaw są jednymi z najczęściej odwiedzanych przestrzeni publicznych. To miejsca, w których dzieci uczą się, rozwijają i spędzają czas z rówieśnikami. Dziś ich jakość, dostępność i wyposażenie są jednak bardzo zróżnicowane – podkreśla Daros. ZOBACZ TAKŻE: "W Krakowie trwa polowanie na Miszalskiego" [WYWIAD] – Nasza inicjatywa ma na celu podniesienie standardów bezpieczeństwa i jakości, tak by każde dziecko w Krakowie miało dostęp do przyjaznego miejsca zabawy, niezależnie od dzielnicy, w której mieszka – dodaje Pogoda-Tota. Loteryjne place zabaw Dziś plac zabaw w Krakowie to loteria. W jednej dzielnicy dzieci bawią się w nowoczesnym, bezpiecznym parku pełnym zieleni, w innej ryzykują złamania na betonowym skrawku. – Nie mogę pogodzić się z tym, że bezpieczeństwo mojego dziecka zależy od szczęścia i dzielnicy, w której mieszkam! – mówi Michał, tata z Bronowic.  Katalog dobrych praktyk ma zakończyć te absurdalne różnice i wprowadzić standardy równe dla wszystkich dzieci w Krakowie. Wreszcie miasto przestanie udawać, że problem nie istnieje. Czas na rewolucję Nie chodzi tylko o urządzenia i zieleń. Katalog określa też jasne zasady utrzymania placów: przeglądy techniczne, czyszczenie, naprawy, reagowanie na zgłoszenia mieszkańców. – Tylko wspólne projektowanie gwarantuje powstanie miejsc naprawdę potrzebnych i funkcjonalnych. Rodzice, eksperci, rady dzielnic – wszyscy powinni mieć głos – podkreśla Moskała. Kraków może być wzorem Na najbliższej sesji Rady Miasta Krakowa inicjatorzy przedstawią projekt uchwały kierunkowej. To moment, który zdecyduje, czy Kraków stanie się miastem przyjaznym dzieciom, czy pozostanie betonową ruinką w cieniu europejskich metropolii, które potrafią projektować bezpieczne, funkcjonalne i estetyczne place zabaw. ZOBACZ TAKŻE: Bez przyspieszenia. Dokąd płynie krakowska brygantyna? – Place zabaw są miejscem, w którym dzieci uczą się życia. Nie mogą być betonową pułapką! – podsumowują inicjatorzy "Katalogu dobrych praktyk".

Więcej…

Kraków bez serca dla zwierząt. "Nie pochowam żony obok psa"

Kraków bez serca dla zwierząt. "Nie pochowam żony obok psa"

14 października 2025 | 06:32

Kraków wciąż bez cmentarza dla zwierząt! Gdy w Europie zwierzęta spoczywają obok swoich właścicieli, pod Wawelem nie ma nawet miejsca dla pupili. Czy to się wkrótce zmieni? W Niemczech czy we Włoszech właściciele mogą spocząć w jednym grobie ze swoimi domowymi zwierzętami. W Krakowie – mieście, które lubi mówić o ekologii, empatii i europejskich standardach – od lat nie udało się stworzyć nawet zwykłego cmentarza dla zwierząt. Choć Rada Miasta przyjęła w 2023 roku uchwałę w tej sprawie, a prezydent powołał specjalny zespół, efekty są żadne. Minęły dwa lata, a w temacie... cisza. Europa grzebie razem W wielu europejskich krajach pochówek zwierząt jest od dawna oczywistością, a lokalne przepisy pozwalają nawet na wspólne miejsca spoczynku ludzi i ich pupili. Niemcy – w niektórych miastach (np. Hamburg, Essen, Koblenz) dopuszcza się wspólny pochówek człowieka i jego zwierzęcia, o ile oboje zostali skremowani i złożeni w oddzielnych urnach. Włochy – część regionów zezwala na pochówki urn z prochami zwierząt w grobach rodzinnych. Francja – mimo że wspólny pochówek jest zakazany, istnieją liczne, profesjonalne cmentarze dla zwierząt, jak słynny „Cimetière des Chiens” pod Paryżem. Wielka Brytania – dopuszcza się symboliczne formy upamiętnienia, a zwierzę można pochować nawet na prywatnym terenie, jeśli właściciel przestrzega określonych zasad sanitarnych. Najwięcej cmentarzy zwierząt znajduje się w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Opinią bardzo luksusowego cieszy się działający od 1896 roku cmentarz dla zwierząt w Hartsdale dzielnicy White Plans, nieopodal Nowego Jorku.  Cmentarz zwierząt w San Francisco / fot. wikimedia Tymczasem w Polsce – a szczególnie w Krakowie – nadal obowiązuje zakaz wspólnych pochówków, a o cmentarzu dla zwierząt możemy jedynie pomarzyć. Żona obok psa? Sprawa budowy cmentarza dla zwierząt w Krakowie została podnoszona przez władze miasta już wiele lat temu. Jeszcze za "wczesnego" Jacka Majchrowskiego w radzie miasta odbywały się liczne dyskusje na ten temat. Do historii przeszło stwierdzenie jednego z ówczesnych radnych, który sprzeciwił się budowie grzebowiska, argumentując to słowami, że nie chce, by jego żona została pochowana obok psa. Warto dodać, że ów radny nie miał ani żony ani psa. 13 września 2023 roku rada przyjęła uchwałę, która miała wreszcie rozwiązać problem. Prezydent powołał zespół zadaniowy, który miał przygotować koncepcję i wskazać lokalizację miejsca pochówku zwierząt towarzyszących. I co dalej? Nic. Nie ma decyzji, nie ma projektu, nie ma działki. Jest za to cisza, która trwa już dwa lata. Kraków, który lubi chwalić się tytułami „zielonego” i „otwartego miasta”, w tym temacie pozostaje w ogonie Polski. W innych miastach – to działa od lat Pierwszy w Polsce cmentarz dla zwierząt, „Psi Los” w Koniku Nowym pod Warszawą, powstał już w 1991 roku i działa do dziś. Swoje miejsca pamięci dla pupili mają Ropczyce, Poznań, Bytom, Bydgoszcz, Piła, Słupsk, Wrocław – lista jest długa. W wielu z nich działają kolumbaria – ściany pamięci, w których urny z prochami zwierząt spoczywają w godnych, uporządkowanych przestrzeniach. Cmentarz dla zwierząt w Toruniu / fot. wikimedia Tymczasem w Krakowie właściciele psów, kotów czy królików wciąż muszą szukać alternatyw. Niektórzy jadą dziesiątki kilometrów do innych miast, inni – łamiąc prawo – zakopują zwierzęta w ogródkach lub lasach. Miasto milczy, a mieszkańcy czują, że problem zostaje zepchnięty pod dywan. Nie tylko kwestia emocji Cmentarze dla zwierząt to nie fanaberia. To odpowiedź na realną potrzebę i na problem środowiskowy. Nielegalne pochówki mogą być niebezpieczne – dla gleby, wód, a nawet innych zwierząt.  To także kwestia godności i szacunku. Dla wielu ludzi pochówek pupila jest formą pożegnania, terapii i zamknięcia ważnego rozdziału życia. W świecie, w którym zwierzęta są częścią rodzin, brak takiego miejsca w Krakowie po prostu nie przystoi. Kiedy wreszcie się obudzimy? Miasto z ambicjami, aspirujące do miana europejskiej metropolii, nie potrafi stworzyć miejsca, które w innych krajach funkcjonuje od dziesięcioleci. Czy naprawdę tak trudno wyznaczyć działkę i dopuścić prywatnego operatora? Czy trzeba kolejnych lat analiz i „zespołów zadaniowych”, by postawić kilka metrów kwadratowych ziemi dla naszych zwierząt? Kraków nie raz udowodnił, że potrafi być pionierem. Ale w tym przypadku – zamiast wyprzedzać innych – został w tyle. Czas, żeby to zmienić. Bo w XXI wieku wstyd, by w mieście, które tyle mówi o empatii, nie było miejsca dla tych, którzy dawali nam bezwarunkową miłość.

Więcej…

„Rozgrywa nas jak uczniaków”. 33-latka trzęsie radą miasta

„Rozgrywa nas jak uczniaków”. 33-latka trzęsie radą miasta

09 października 2025 | 10:37

Miła, sympatyczna, uczciwa. Wyrasta ponad krakowską radę miasta. A przynajmniej tak mówią o niej nawet polityczni konkurenci. W Krakowie wschodzi nowa polityczna gwiazda. Ma zaledwie 33 lata, a już rozgrywa politycznych wyjadaczy. – Jej przyszłość jest w Sejmie – uważa Adrian Zandberg, współprzewodniczący partii Razem. Poznajcie Aleksandrę Owcę – najgorętsze nazwisko krakowskiego samorządu. Kim jest kobieta, która już zdążyła wkurzyć kościelnych hierarchów, prezydenta miasta i połowę rady? Praca na czarno Owca urodziła się w Krakowie. Skończyła V LO, a następnie prawo na UJ. W 2023 roku uzyskała tytuł radczyni prawnej. – Moje dzieciństwo przypadało na początkowe lata transformacji i idącego za nią dzikiego kapitalizmu. Pamiętam ciężką, długą pracę moich rodziców i ich ambicje, żeby zapewnić mi lepsze życie. Pamiętam przeprowadzkę z okolic Błoń do, w końcu naszego, mieszkania na nowym wówczas blokowisku przy pętli Krowodrza Górka, gdzie oprócz dróg dojazdowych i podziemnych garaży nie było niczego: zieleni, przychodni, przedszkoli ani placów zabaw. Wyniosłam z domu przekonanie, że wszystko to się może odmienić i z tym przekonaniem weszłam później na rynek pracy – napisała o sobie, gdy startowała w wyborach do rady miasta. ZOBACZ TAKŻE: Krajobraz po sondażach w Krakowie. Ekspert: Bez zaskoczeń [WYWIAD] – Pracowałam na czarno i na śmieciówkach, w gastronomii i w kancelariach prawnych. Sprzedawałam ubrania, wina i rejsy po Wiśle, wreszcie pracowałam w budżetówce jako asystentka sędziego. I chociaż dziś już jestem bardziej pewna swojego miejsca na świecie, te doświadczenia utwierdziły mnie w przekonaniu, że choć zmiana musi nastąpić, nie mogę na nią czekać z założonymi rękami – przekonywała. Owca nie ma też problemu, by wprost mówić o swojej seksualności. – Jestem wyoutowaną osobą biseksualną – stwierdziła dla „Repliki”, jedynego magazynu LGBTQIA w Polsce. Przyszła posłanka Aktywistką została sześć lat temu, a w 2020 roku zapisała się do partii Razem. Została bliską współpracowniczką krakowskiej posłanki Darii Gosek-Popiołek, organizowała jej kampanię wyborczą do Sejmu. W tym samym czasie zaangażowała się także w działalność lokalną i kandydowała, z sukcesem, do rady miasta z listy Łukasza Gibały z okręgu obejmującego Krowodrzę i Prądnik Biały. – Choć ten ogromny obszar jest niezwykle zróżnicowany, a lokalne problemy wymagają bardzo często punktowego spojrzenia, jestem przekonana, że będę miała wrażliwość i cierpliwość, żeby wysłuchać głosu mieszkanek i mieszkańców – przekonywała. Kampanię wyborczą prowadziła pod szyldem walki z partyjniactwem. Zapowiedziała niepodejmowanie pracy w spółkach miejskich podczas sprawowania funkcji radnej. Aleksandra Owca z Darią Gosek-Popiołek / fot. archiwum prywatne, źródło: https://aleksandraowca.pl/o-mnie/ Przy okazji robiła błyskawiczną karierę w partii. Na przełomie listopada i grudnia 2024 roku została (wraz z Adrianem Zandbergiem) wybrana na współprzewodniczącą Razem. Podczas programu w Kanale Zero Zandberg stwierdził z wielką pewnością, że Owca to „przyszła posłanka”. Z czego żyje? Zajrzyjmy jeszcze do oświadczenia majątkowego 33-latki. Twierdzi, że zgromadziła niespełna 7,5 tys. zł oszczędności. Ma też udziały w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością o wartości 4,5 tys. zł. Nie jest właścicielką domu, mieszkania ani żadnych innych nieruchomości. Jeździ Lancią Ypsilon z 2011 roku o wartości 16 tys. zł. Jako radczyni prawna, w ubiegłym roku, osiągnęła dochód na poziomie niewiele ponad 6 tys. zł. Jej głównym źródłem dochodu była dieta radnej – niewiele ponad 30 tys. zł rocznie. Sumując jej wszystkie dochody, w 2024 roku zarabiała średnio około 3 tys. zł miesięcznie. Przynajmniej tyle wynika z oświadczenia majątkowego. Awantura o dyrektorkę Owca z impetem weszła do krakowskiej polityki. Szerszej „publiczności” dała się poznać między innymi podczas awantury o ówczesną dyrektorką MOCAK-u, Marię Annę Potocką. Gdy ta przegrała sprawę o mobbing, którego dopuszczała się będąc dyrektorką Bunkra Sztuki, radna zawnioskowała do prezydenta Krakowa, by ten przeprowadził kontrolę w MOCAKU-u. – Trzeba sprawdzić, czy dana osoba, która ma wskazane przez sąd działania mobbingowe w przeszłości, nie stosuje podobnych praktyk w drugiej instytucji – mówiła Owca. Po tej kontroli Potocka straciła stanowisko. Awantura o biskupa Po raz kolejny o młodej radnej zrobiło się głośno przy okazji sprawy biskupa Tadeusza Pieronka. Radni mieli zdecydować, czy jego imię będzie nosił jeden z krakowskich skwerów. Przed głosowaniem wydawało się, że wynik jest przesądzony i radni poprą – jak czytamy w projekcie uchwały – „godne upamiętnienie postaci Biskupa Pieronka, który był zasłużony nie tylko dla Krakowa, ale i całej Polski”. ZOBACZ TAKŻE: Żart, który pachnie prokuraturą. A Borejza w sandałach szczuje i poucza I tu do gry wchodzi Owca, która stwierdziła, że duchowny przyczynił się do pogłębiania podziałów społecznych. – Nie zgadzam się, aby w naszym mieście upamiętniona została pogarda i nienawiść – grzmiała z mównicy, by zaraz potem przypomnieć kontrowersyjne wypowiedzi biskupa. I tak, radnym PO zacytowała Pieronka mówiącego o sprawach światopoglądowych, np. o in vitro, które biskup porównał do Frankensteina, o orientacji seksualnej („orientacja może być na wschód albo zachód, tymczasem normalnym się jest albo nie) czy o „feministycznym betonie, który nie zmieni się nawet pod wpływem kwasu solnego”. Z kolei radnym PiS przypomniała wypowiedzi hierarchy na temat Jarosława Kaczyńskiego, który – wg Pieronka – „uważa się za naczelnika państwa, zachowując się jak człowiek po narkotykach”. – Owca miała świetne przemówienie. Nie dało się z nim polemizować. Rozegrała nas jak uczniaków, rozbiła większość w radzie. Każdy z nas wiedział, że jest rozgrywany, ale nikt nie wiedział co z tym zrobić – mówi nam jeden z radnych. Awantura o autobusy Ostatnio o Owcy zrobiło się głośno, gdy ta zaapelowała, by Kraków zerwał umowę z firmą Mobilis, bo właściciel firmy rzekomo wspiera żydowskie osadnictwo na Zachodnim Brzegu. – Nie będziemy w Krakowie zamykać oczu na zbrodnie wojenne, tylko dlatego, że to niewygodne dla władz miasta – mówiła w Kanale Krakowskim. – Taki kontrakt powinien być gruntownie badany pod kątem zagrożeń (na przykład sankcji międzynarodowych), pod kątem AML czy pod kątem udziału osób, które mogą podlegać ograniczeniom ze względu na swoją odpowiedzialność za udział w łamaniu prawa. Tymczasem, jak dowiadujemy się z odpowiedzi miasta, nic takiego nie miało miejsca. Miasto płaci miliard złotych jedynej spółce, która się zgłosiła, radośnie wystawiając mieszkańców na duże ryzyka – uważa. Całe jej stanowisko przeczytacie tutaj: Owca: "Ta sprawa jest niewygodna dla władz miasta". W tle wielkie pieniądze „Lepsza od lewicowych populistów” O Owcy dobre lub bardzo dobre zdanie mają koleżanki i koledzy z rady miasta. – Na początku trochę „lewakowała”, ale później się uspokoiła i zaczęła mówić z większym sensem – ocenia jeden z polityków. – Zazdroszczę jej przebojowości – mówi radna Alicja Szczepańska z Koalicji Obywatelskiej – Niewątpliwie jest aktywną radną, ale jakość jej działań nie idzie w parze z aktywnością. – Miła, sympatyczna, wierzy w to, o czym mówi (w przeciwieństwie do członków Platformy) i jest w tym uczciwa. Życzę jej dobrze, chociaż oczywiście zapewne w większości spraw możemy mieć odmienne poglądy – mówi z kolei Michał Drewnicki z PiS. – Ma ponadprzeciętną łatwość formułowania publicznych wypowiedzi. Większość z nich dobrze się słucha, lecz przy bliższym przyjrzeniu się bywa to chwilami groteskowe. Wnika bardzo głęboko w każdy temat, przez co sprawia wrażenie ekspertki od wszystkiego, a to na dłuższą metę nie jest korzystne. Staje się to powodem żartów, zwłaszcza gdy coś powie w nieprzemyślany sposób i zostanie jej to wytknięte. Ktoś tak aktywny i często zabierający głos jest zresztą bardziej narażony na wpadki. Na minus należy zapisać także efektywność: większość jej wystąpień to krytyka i wskazywanie, co nie działa. Choć bywa to medialne, rzadko ma charakter konstruktywny i nie prowadzi do realnych rozwiązań – twierdzi Anna Bałdyga z PO. „Byłaby lepszą posłanką niż radną” Czy rada miasta będzie dla Owcy trampoliną do sejmu? – Nie wiem. Na razie nie jest politykiem o znaczeniu ogólnopolskim – twierdzi Drewnicki. – By odnieść sukces w polityce, poza znajomością rodzimych przekazów dnia, trzeba być mega-oczytanym, znać różne koncepcje i poglądy. Po stokroć wolę jednak taką lewicę, niż lewicowych populistów, którzy wzdychają do Jaruzelskiego i bronią stanu wojennego – dodaje polityk PiS. ZOBACZ TAKŻE: Przescrollowane. Nalot na KHK, pieniądze pijanego i referendum  – Jako posłanka na pewno sprawdziłaby się lepiej. Jej sposób bycia i obycie z mediami zdecydowanie plasują ją wyżej niż rada miasta. To ją wyróżnia – uważa z kolei Bałdyga. – Już dawno przerosła swojego lidera, czyli Łukasza Gibałę. Jest nie tylko bardziej merytoryczna i pracowita, ale i nie ma w niej tyle nienawiści. Można się z nią dogadać na wielu płaszczyznach – dodaje inny radny. – Wyrasta ponad tę radę miasta. Myślę, że jej przyszłość jest w sejmie – twierdzi. Zazdrosny Gibała? Co o Owcy sądzi sam Gibała? Tego nie wiemy, bo szef klubu Kraków dla Mieszkańców, jak zwykle, nabrał wody w usta. Nie odpowiedział na pytania Kanału Krakowskiego, które brzmiały: jak ocenia pracę radnej oraz czy uważa, że jest politykiem wymiaru ogólnopolskiego.   Łukasz Gibała (w środku). Po prawej Aleksandra Owca / fot. Łukasz Michalik To milczenie Gibały można interpretować dwojako: albo nie znalazł czasu (pytania wysłaliśmy we wtorek, 23 września) albo jest po prostu zazdrosny. – Nie dziwi mnie, że Gibała milczy. Trudno znosi porażki, a jeszcze trudniej akceptuje wokół siedzi ludzi, którzy mogą być w czymś lepsi od niego – konkluduje jeden z radnych.   Ekscytuje i irytuje Teraz, gdy nazwisko Owcy pada w kuluarach częściej niż niejednego posła, pytanie nie brzmi już czy zrobi kolejny krok, ale kiedy i jak głośno. Krakowska rada miasta staje się dla niej coraz ciaśniejsza, a jej wystąpienia wywołują dreszcz – jednych z ekscytacji, innych z irytacji. Jeśli utrzyma tempo, które narzuciła, wkrótce nie będzie się mówić o radnej, tylko o posłance, która zaczynała od pracy na czarno, a dziś rozdaje karty w wielkiej polityce. I to może być dla wielu w tej grze najtrudniejsze do przełknięcia.

Więcej…

Koniec sądowych męczarni! Rozwód załatwisz w urzędzie w 15 minut

Koniec sądowych męczarni! Rozwód załatwisz w urzędzie w 15 minut

07 października 2025 | 14:41

W Krakowie można zakochać się szybko, ale rozwieść — już niekoniecznie. W mieście, które słynie z zabytków i turystycznego zgiełku, równie długie kolejki tworzą się nie przed Zamkiem na Wawelu, lecz… przed salami rozpraw. W Krakowie rozwód to często ultramaraton, a nie sprint. Według relacji mieszkańców i danych z krakowskiego Sądu Okręgowego, na pierwszą rozprawę trzeba czekać nawet pół roku — donosi portal kr24.pl.  W praktyce, jeśli sprawa jest bardziej złożona, dotyczy dzieci, podziału majątku czy alimentów — postępowanie potrafi trwać latami. To nie tylko obciążenie dla systemu, ale i dla ludzi, którzy już dawno przestali być małżeństwem w sensie emocjonalnym, a niestety wciąż są nim formalnie.  Właśnie ten absurd postanowił głośno nazwać minister sprawiedliwości Waldemar Żurek, był sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie. W wywiadzie w Kanale Zero mówi, że chciałby „zrewolucjonizować rozwody”, umożliwiając małżonkom ("którzy są dogadani"), zakończenie małżeństwa nie przed sędzią, ale przed urzędnikiem stanu cywilnego. Tak jak dziś zawiera się ślub, tak samo, w jego wizji, można byłoby go rozwiązać. Bez wielomiesięcznego oczekiwania, bez rozprawy, bez formalnego dramatu. Jak podkreśla w wywiadzie:  Idziecie do notariusza, robicie rodzicielki plan opiekuńczy, ustalacie zgodnie piecze naprzemienną […] nie orzekamy o winie.  Pomysł brzmi jak zdrowy rozsądek ubrany w paragrafy. Takie rozwiązanie mogłoby odciążyć sądy i pozwolić sędziom skupić się na sprawach naprawdę spornych. W wielu krajach Europy podobne procedury już funkcjonują, np. we Francji czy Hiszpanii rozwód za porozumieniem stron można stosunkowo tanio przeprowadzić u notariusza. Kraków mógłby być polskim poligonem takiej reformy, bo to właśnie tu problem z terminami jest szczególnie palący. Wzrost liczby pozwów, ograniczona liczba sędziów, biurokracja — wszystko to tworzy mieszankę, w której nawet proste sprawy trwają miesiącami. A każda zwłoka ma realne konsekwencje: ludzie nie mogą rozpocząć nowego życia, podjąć decyzji o kredycie, ślubie cywilnym, zmianie nazwiska. Zawieszeni między przeszłością a przyszłością, czekają na datę w sądowym kalendarzu. Reforma proponowana przez Żurka nie rozwiąże wszystkich problemów, ale mogłaby stać się początkiem nowego myślenia o sądach — bardziej ludzkiego. Bo dziś rozwód to często nie tylko koniec miłości, ale też test cierpliwości wobec państwa. I może właśnie nadszedł czas, by to państwo przestało trzymać ludzi razem wbrew ich woli — przynajmniej na papierze.

Więcej…

Radni-duchy. Połowa krakowskich radnych nie odpowiada mieszkańcom

Radni-duchy. Połowa krakowskich radnych nie odpowiada mieszkańcom

07 października 2025 | 09:00

Wyobraźcie sobie, że idziecie na pocztę, żeby nadać list polecony. Stoicie w kolejce, docieracie do okienka, podajecie kopertę… a tam nikogo nie ma. Krzesło puste, szyba zamknięta, w tle tylko echo. Tak właśnie wygląda kontakt z połową krakowskich radnych – 21 z 43 właśnie pokazała mieszkańcom środkowy palec. Eksperyment był banalnie prosty. Wysłaliśmy do wszystkich radnych tego samego maila. Nie pytaliśmy o skomplikowaną opinię prawną, nie prosiliśmy o strategię dla miasta do 2050 roku. Chodziło o jedno: czy ich skrzynka działa i czy można nawiązać kontakt. Wystarczyło odpisać choćby: „tak”. Maila wysłaliśmy w środę, 24 września. ZOBACZ TAKŻE: Krajobraz po sondażach w Krakowie. Ekspert: Bez zaskoczeń [WYWIAD] I co się okazało? 22 osoby stanęły na wysokości zadania i odklikały odpowiedź. niektórzy nawet w kilka minut. Reszta? Zniknęła. Zapadła się pod ziemię. Albo, co bardziej prawdopodobne, nie zajrzała na swojego maila od miesięcy, może od początku kadencji. Radny, który nie sprawdza skrzynki mailowej, jest jak ochroniarz, który śpi na portierni. Mundur niby ma, klucz wisi na pasku, ale kiedy ktoś wchodzi, to i tak obiekt zostaje bez ochrony. Sesja Rady Miasta Krakowa / fot. Łukasz Michalik Co ciekawe, władza bardzo lubi powtarzać, że mieszkańcy mają „kanały komunikacji”. Że jest BIP, są konsultacje społeczne, jest dialog. Problem w tym, że kanał prowadzi donikąd, a zamiast dialogu mamy monolog w próżni. Co ważne – to nie jest kwestia partii, klubów czy ideologii. Wśród tych, którzy milczą jak zaklęci, są i ludzie z PO, i z PiS, i z Lewicy, i z KdM. Gdy trzeba olać mieszkańców, nagle znika cała polityczna wojna. W tej jednej sprawie mamy piękną ponadpartyjną zgodę: obywatela można mieć w głębokim poważaniu. Zadziwia też brak wstydu. Radny to nie celebryta od przecinania wstęg, tylko pracownik mieszkańców. A pracownik, który przez prawie tydzień nie odpowiada na maila od swojego szefa – a przecież tymi szefami jesteśmy my, wyborcy – w normalnej pracy wyleciałby na zbity pysk. Ale w radzie miasta? Spokojnie, można milczeć miesiącami, a pensja i tak wpadnie. Niektórzy powiedzą: „No dobrze, może radni są zajęci, może to był spam, może nie zauważyli”. Serio? Jeśli ktoś uważa, że odpowiedzenie na jedno zdanie to mission impossible – to po co w ogóle brał się za politykę? Krakowscy radni / fot. Łukasz Michalik I teraz pytanie zasadnicze: jak mieszkańcy mają wierzyć w sprawczość radnych, skoro połowa z nich to maszynki do głosowania, a nie ludzie do załatwiania spraw? Radni mogą się tłumaczyć, że mają dyżury, że można się z nimi skontaktować „innymi drogami”. Ale na Boga – w XXI wieku mail to podstawa komunikacji. Jeśli ktoś nawet tu nie potrafi być osiągalny, to znaczy, że przegapił całe stulecie. ZOBACZ TAKŻE: Przescrollowane. Nalot na KHK, pieniądze pijanego i referendum Dlatego apelujemy: zanim znów usłyszymy od radnych opowieści o tym, jak bardzo „słuchają głosu mieszkańców”, niech zaczną od podstaw. Od sprawdzenia oficjalnej skrzynki mailowej. Poniżej przedstawiamy nazwiska radnych, którzy potwierdzili, że ich skrzynka mailowa do kontaktu z mieszkańcami jest aktywna (kolejność alfabetyczna): 1.      Anna Bałdyga 2.      Michał Ciechowski 3.      Michał Drewnicki 4.      Grzegorz Garboliński 5.      Łukasz Gibała 6.      Joanna Hańderek 7.      Bartłomiej Kocurek 8.      Renata Kucharska 9.      Agnieszka Łętocha 10.   Maciej Michałowski 11.   Piotr Moskała 12.   Edyta Nowak 13.   Rafał Nowak 14.   Aleksandra Owca 15.   Agnieszka Paderewska 16.   Włodzimierz Pietrus 17.   Agnieszka Pogoda-Tota 18.   Edward Porębski 19.   Michał Strobrat 20.   Grzegorz Stawowy 21.   Grzegorz Wojciech Stawowy 22.   Rafał Zawiślak Klub radnych PiS / fot. Łukasz Michalik A teraz nazwiskach tych radnych, którzy albo zignorowali naszą wiadomość (mało prawdopodobne) albo po postu nawet nie zaglądają na swoją oficjalną skrzynkę mailową (bardziej prawdopodobne): 1.      Iwona Chamielec 2.      Tomasz Daros 3.      Bogumiła Drabik 4.      Eliza Dydyńska-Czesak 5.      Grażyna Fijałkowska 6.      Marek Hohenauer 7.      Mariusz Kękuś 8.      Jakub Kosek 9.      Małgorzata Kot 10.   Zbigniew Kożuch 11.   Tomasz Leśniak 12.   Łukasz Maślona 13.   Magdalena Mazurkiewicz 14.   Renata Piętka 15.   Małgorzata Potocka 16.   Edyta Sikora 17.   Marek Sobieraj 18.   Krzysztof Sułowski 19.   Alicja Szczepańska 20.   Aleksandra Witek 21.   Maciej Żmuda

Więcej…

Czy Mazur powinien być wiceprezydentem? "Takie metody dyskwalifikują osobę, która ich używa"

Czy Mazur powinien być wiceprezydentem? "Takie metody dyskwalifikują osobę, która ich używa"

02 października 2025 | 23:03

– Osoby, które takimi metodami się posługują, nigdy nie powinny pełnić żadnej funkcji ani w jakiejkolwiek uczelni, ani w administracji samorządowej czy publicznej. Takie metody ostatecznie dyskwalifikują wcześniej lub później każdą osobę, która ich używa – pisze prof. Piotr Buła. Uważa, że przez dwa ostatnie lata próbowano zniszczyć jego karierę zawodową i naukową oraz zdyskredytować w środowisku krajowym i międzynarodowym. Oświadczenie profesora Buły ma związek z czwartkową decyzją prokuratury, która umorzyła postępowanie przeciwko profesorowi oraz Jakubowi Kwaśnemy (obecnemu prezydentowi Tarnowa). Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył Stanisław Mazur, były rektor Uniwersytetu Ekonomicznego, a obecnie zastępca prezydenta Krakowa. Więcej o tej sprawie pisaliśmy tutaj: Podejrzenia o nadużycia finansowe. Znamy decyzję prokuratury Oto komentarz do tej sprawy profesora Piotra Buły: Z satysfakcją przyjąłem decyzję Prokuratury Okręgowej w Krakowie o umorzeniu postępowania prowadzonego w sprawie rzekomych nieprawidłowości w Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, którego byłem stroną. Zgodnie z komunikatem Prokuratury Okręgowej w Krakowie z dnia 2 października 2025, postępowanie zostało umorzone na podstawie art. 17§1 pkt. 2 kpk wobec braku znamion czynu zabronionego. Postanowienie nie jest prawomocne. Prokuratura nie doszukała się więc znamion przypisywanych mi pierwotnie czynów, ani działania na szkodę Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Dla mnie osobiście jest to potwierdzeniem, że niezależny organ zbadał sprawę i wydał swoją obiektywną ocenę sytuacji, z którą mieliśmy wraz z dr Jakubem Kwaśnym do czynienia przez ostatnie dwa lata. Działania, które zostały podjęte wobec mnie we wrześniu 2023, zostały wszczęte w mojej ocenie intencjonalnie i miały związek z wyborami rektorskimi w uczelni, w których procedura wyborcza rozpoczęła się październiku 2023. Były to działania wymierzone personalnie we mnie oraz w Krakowską Szkołę Biznesu UEK, kierowaną wówczas przez dr Jakuba Kwaśnego. Ich celem było znieważenie mnie w środowisku akademickim i doprowadzenie do zniweczenia moich szans wyborczych w ubieganiu się o funkcję Rektora UEK. Instrumentalne używanie postępowań wewnętrznych, kar dyscyplinarnych, kontroli doraźnych czy Rad Uczelni – a o wielu podobnych przypadkach donosiły media w roku 2023 i 2024 – do wpływania na przebieg wyborów uczelnianych, to praktyki sprzeczne z etosem akademickim. Uderzają one zarówno w konkretne osoby, jak i w instytucję. Uważam jednak, że posłużenie się zawiadomieniem do prokuratury w toku wyborów na UEK, przekroczyło wszelkie granice: tak granice zwykłej, ludzkiej przyzwoitości, jak i standardy akademickie i prawne. Niestety, działania te okazały się skuteczne, ponieważ z wyborów uczelnianych zostałem ostatecznie wyeliminowany na dwa tygodnie przed głosowaniem! W związku z powyższym uważam, że osoby, które takimi metodami się posługują, nigdy nie powinny pełnić żadnej funkcji ani w jakiejkolwiek uczelni, ani w administracji samorządowej czy publicznej. Takie metody ostatecznie dyskwalifikują wcześniej lub później każdą osobę, która ich używa. ZOBACZ TAKŻE: Strzeż nas Boże od przyjaciół. Czy wiceprezydent Mazur wytrwa do końca kadencji?  Ze smutkiem, ale i z zażenowaniem stwierdzam również, że celem podjętych wówczas działań była także Krakowska Szkoła Biznesu UEK. Niczym nieusprawiedliwione działania zostały wymierzone w jednego z partnerów zagranicznych, współpracującego ze szkołą od 20 lat. Ich efektem jest prawdopodobna utrata renomy szkoły oraz poważna dyskusja w międzynarodowym środowisku akademickim, czego skutków będziemy doświadczać z pewnością przez wiele kolejnych lat. Tego rodzaju działania zasługują na stanowcze potępienie – polska nauka nie będzie mogła się rozwijać w oparciu o współpracę międzynarodową, jeśli podobne sytuacje będą miały miejsce. Przez dwa ostatnie lata, nie przebierając w środkach, próbowano zniszczyć moją dotychczasową karierę zawodową i naukową oraz zdyskredytować mnie w środowisku krajowym i międzynarodowym. Te dwa lata to dla mnie, ale także dla moich bliskich, szczególnie trudny czas. Na skutek bezzasadnego zawiadomienia do prokuratury zostałem publicznie pomówiony i zniesławiony. Przed Sądem Karnym w Krakowie wciąż trwa postępowanie karne o zniesławienie z art. 212 kk przeciwko Stanisławowi Mazurowi, które wnieśliśmy wspólnie z dr Jakubem Kwaśnym. Do czasu jego zakończenia nie chciałbym jednak komentować tej sprawy szerzej. Dziękuję wszystkim, z którymi przez wiele lat współpracowałem i współpracuję, a w szczególności pracownikom Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, za okazane mi wsparcie i życzliwość, które ze szczerego serca doceniam i za które jestem im wdzięczny. prof. UEK dr hab. dr h.c. Piotr Buła

Więcej…

Prezydent po decyzji prokuratury: odetchnąłem

Prezydent po decyzji prokuratury: odetchnąłem

02 października 2025 | 11:14

– Odetchnąłem z ulgą – mówi dla Kanału Krakowskiego prezydent Tarnowa Jakub Kwaśny. Prokuratura Okręgowa w Krakowie umorzyła postępowanie przeciwko Kwaśnemu i prof. Piotrowi Bule. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez obu mężczyzn złożył Stanisław Mazur, były rektor Uniwersytetu Ekonomicznego, a obecnie wiceprezydent Krakowa. – Odetchnąłem z ulgą po tym postanowieniu prokuratury – przyznał w rozmowie z nami obecny prezydent Tarnowa. – Niestety nie mogę zbyt wiele powiedzieć na ten temat, bo w krakowskim sądzie karnym wciąż toczy się postępowanie przeciwko panu Stanisławowi Mazurowi. Wolałbym więc nie komentować tej sprawy. Cieszy mnie jednak, że potwierdza się to, o czym mówiłem od początku – a więc, że jestem niewinny – komentuje Kwaśny. O co chodzi? Postępowanie, które umorzyła prokuratura, dotyczyło rzekomych nadużyć finansowych, jakich mieli dopuścić się Kwaśny i Buła, wówczas pracownicy UEK. Ówczesny rektor UEK, prof. Stanisław Mazur, zdecydował się odwołać ze sprawowanych funkcji prorektora ds. współpracy – prof. Piotra Bułę – oraz dyrektora Krakowskiej Szkoły Biznesu UEK, dr. Jakuba Kwaśnego. Chodziło o możliwe nieprawidłowości w zakresie wydatkowania środków publicznych oraz zawierania umów cywilnoprawnych na łączną kwotę ponad 219 tysięcy złotych. Pierwotnie prokuratura postawiła Bule i Kwaśnemu zarzuty, za które groziła kara do 8 lat więzienia. Mężczyźni odmówili składania wyjaśnień. Śledztwo umorzone Śledztwo trwało przez dłuższy czas. W toku postępowania okazało się jednak, że czyny obu panów nie noszą znamion przestępstwa. Jak dowiedział się Kanał Krakowski, krakowska prokuratura umorzyła sprawę i nie skierowała jej do sądu. Informację tę potwierdzili już w rozmowie z nami Kwaśny i Buła. Sprawa karna Jednocześnie przed krakowskim sądem toczy się postępowanie przeciwko Mazurowi. Kwaśny i Buła złożyli prywatny akt oskarżenia, twierdząc, że zostali zniesławieni przez obecnego wiceprezydenta Krakowa. Posiedzenia sądu odbywają się z wyłączeniem jawności.

Więcej…

Podejrzenia o nadużycia finansowe. Znamy decyzję prokuratury

Podejrzenia o nadużycia finansowe. Znamy decyzję prokuratury

02 października 2025 | 09:13

Krakowska prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa w działaniach Jakuba Kwaśnego (prezydenta Tarnowa) oraz profesora Piotra Buły - dowiedział się nieoficjalnie Kanał Krakowski. Zawiadomienie złożył Stanisław Mazur, były rektor Uniwersytetu Ekonomicznego, a obecnie wiceprezydent Krakowa. Sprawa dotyczy rzekomych nadużyć finansowych, których mieli dopuszczać się Kwaśny i Buła, wówczas pracownicy UEK.  Odetchnąłem z ulgą po tym postanowieniu prokuratury  – przyznał w rozmowie z nami obecny prezydent Tarnowa. O co chodzi? Ówczesny rektor UEK, prof. Stanisław Mazur, zdecydował się odwołać ze sprawowanych funkcji prorektora ds. współpracy, prof. Piotra Bułę, oraz dyrektora Krakowskiej Szkoły Biznesu UEK, dr. Jakuba Kwaśnego. Chodziło o możliwe nieprawidłowości w zakresie wydatkowania środków publicznych oraz zawierania umów cywilnoprawnych na łączną kwotę ponad 219 tysięcy złotych. Pierwotnie prokuratura postawiła Bule i Kwaśnemy zarzuty, które były zagrożone karą więzienia do lat 8. Mężczyźni odmówili składania wyjaśnień. Śledztwo umorzone Śledztwo cały czas się toczyło. W toku postępowania okazało się jednak, że czyny obu panów nie noszą znamion przestępstwa. Jak dowiedział się Kanał Krakowski, krakowska prokuratur umorzyła postępowanie i nie skierowała sprawy do sądu. ZOBACZ TAKŻE: Prezydent po decyzji prokuratury: odetchnąłem

Więcej…

Szkolna rewolucja w Krakowie: religia spada, etyka wciąż w niszy, a nowy przedmiot zalicza falstart!

Szkolna rewolucja w Krakowie: religia spada, etyka wciąż w niszy, a nowy przedmiot zalicza falstart!

30 września 2025 | 16:19

Krakowscy uczniowie wybierają - z edukacji zdrowotnej, nowego przedmiotu wprowadzonego od września, zrezygnowało aż 67% uczniów. Religia wciąż dominuje, ale straciła ponad 39 tysięcy osób. A etyka? Wciąż niszowa, choć obecna. Dane z krakowskiego magistratu pokazują, jaką popularnością cieszą się przedmioty nieobowiązkowe. Edukacja zdrowotna od początku budziła niemałe emocje – nie tylko wśród uczniów, ale i rodziców. Niektórzy obawiali się zajęć dotyczących seksualności czy psychologii, które naruszają ich światopogląd. Jednak zwolennicy programu argumentują, że edukacja zdrowotna jest niezbędna w czasach rosnącej liczby problemów psychicznych, zaburzeń odżywiania czy normalizowania tematów dotyczących seksualności w celu zwiększenia świadomości uczniów, a co za tym idzie ich odpowiedzialności. To przedmiot, który miał przygotować uczniów do świadomych decyzji dotyczących własnego ciała i zdrowia. Efekt? Młodzież pokazała, że niekoniecznie chce brać udział w lekcjach, które nie są obowiązkowe. 2/3 uczniów wypisało się z zajęć. Jak wygląda to w liczbach? W placówkach, w których wprowadzono edukację zdrowotną, uczy się łącznie  ponad 90 tysięcy uczniów. Programowo przedmiotem objęto ponad 56% uczniów. Warto podkreślić, że do 25 września uczniowie mogli zrezygnować z edukacji zdrowotnej i ostatecznie zrobiło to aż 67% wychowanków krakowskich szkół. Faktycznie na zajęcia zapisało się jedynie 17 tysięcy uczniów, więc w zajęciach będzie brał udział tylko co trzeci uczeń.  Religia pozostaje najliczniej wybieranym przedmiotem nieobowiązkowym. Na zajęcia zapisało się około 57% krakowskich uczniów. To pokazuje, że choć religia wciąż jest numerem jeden, coraz częściej przestaje być tak oczywistym wyborem. Z kolei na zajęcia etyki zdecydowało się zaledwie 5% wszystkich uczniów. To najmniej popularna opcja spośród dostępnych, jednak w kontekście coraz częstszych rezygnacji z religii, liczba ta może w przyszłości rosnąć. Co więc wybiera młodzież? Może… zwyczajnie wolny czas? Teraz możemy już tylko obserwować i zastanawiać się czy edukacja zdrowotna podzieli los etyki i pozostanie niszowym wyborem, a może za kilka lat to właśnie religia zejdzie na drugi plan. 

Więcej…

Policyjna pętla zaciska się na "białych ludzikach". Już dwa postępowania

Policyjna pętla zaciska się na "białych ludzikach". Już dwa postępowania

23 września 2025 | 11:00

To już naprawdę nie są przelewki. I nikt, kto zna kulisy sprawy, nie ma co do tego wątpliwości. Jak ustalił Kanał Krakowski, policyjne notatniki pęcznieją, bo prowadzone są aż dwa równoległe postępowania będące bezpośrednim echem „żartów białych ludzików”. Jedno dotyczy zuchwałego ataku w samym sercu krakowskiego magistratu, drugie – prowokacyjnego wieszania tabliczek na miejskich znakach drogowych. Pierwszy akt: napaść na urząd Wszystko zaczęło się 12 września. To wtedy, w biały dzień, do gmachu magistratu wtargnęli zamaskowani, ubrani w białe kombinezony i wyraźnie pobudzeni mężczyźni. Scena jak z kiepskiego thrillera: obcy, bez zapowiedzi, pojawiają się w miejscu, gdzie mieszkańcy spokojnie załatwiają swoje codzienne sprawy. Wkraczają na dziennik podawczy i rozpylają nieznaną substancję. Panika? Zaskoczenie? Strach? – Pracownice bardzo to przeżyły, nie tylko w chwili zdarzenia, ale także długo później. Byliśmy z nimi w stałym kontakcie przez cały weekend, bo wiedzieliśmy, że wymagają wsparcia. Potwierdziły także na piśmie, że czuły się zagrożone i chcą być przesłuchiwane nie tylko w charakterze świadków, lecz także jako poszkodowane – mówi nam sekretarz miasta Antoni Fryczek, podkreślając wagę sprawy. CZYTAJ TAKŻE: Urząd wprowadza nowe procedury po ataku. "Wyciągnęliśmy wnioski" [WYWIAD] – W Komisariacie Policji I w Krakowie prowadzone są czynności pod kątem art. 51 kw. Na chwilę obecną postępowanie jest w toku – informuje komisarz Piotr Szpiech z Komendy Miejskiej Policji. Co więcej, do tej bezczelnej akcji przyznali się Tomasz Borejza i Grzegorz Krzywak – patodziennikarze doradcy polityczni pracownicy medialni jednego z lokalnych portali powiązanego z Łukaszem Gibałą. Za ten „występ” grozi im areszt, ograniczenie wolności albo grzywna. Drugi akt: tabliczki grozy Ledwie opadł kurz po pierwszym zajściu, a krakowska policja już musiała otwierać kolejne postępowanie. Tym razem chodzi o „happening”, który w zamyśle sprawców miał być żartem, a w praktyce... no właśnie. Znow było nieśmiesznie, a policja znów musi zajmować się żałosnym występkiem. Na znakach przy wjazdach do Krakowa pojawiły się tabliczki z informacją o epidemii. Tak, dokładnie tak: białe ludziki znowu w akcji. Internet obiegły filmy, na których widać, że wieszaniem tabliczek zajmuje się wspomniany Krzywak. – Za czyn z art. 63a kw grozi kara pozbawianie wolności lub grzywny – mówi komisarz Szpiech. CZYTAJ TAKŻE: Żart, który pachnie prokuraturą. A Borejza w sandałach szczuje i poucza Dwa incydenty, ci sami bohaterowie, rosnąca lista paragrafów. Kraków patrzy na to z niedowierzaniem, a mieszkańcy pytają: gdzie kończy się „happening”, a zaczyna przestępstwo? Policja nie ma złudzeń – tym razem białe kombinezony nie ochronią nikogo przed odpowiedzialnością.

Więcej…

Czego obecna stolica może nauczyć się od Krakowa? Ograniczania nocnego chlania

Czego obecna stolica może nauczyć się od Krakowa? Ograniczania nocnego chlania

22 września 2025 | 20:42

Aktualna stolica może nauczyć się od Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa wielu rzeczy, w tym metod wprowadzania ograniczeń w nocnej sprzedaży alkoholu. I choć pod Wawelem nie brakowało kontrowersji, radni ponad dwa lata temu uniknęli blamażu. Nawet ci z Platformy. Krakowscy radni nad wprowadzeniem tzw. „nocnej prohibicji”, czyli zakazu sprzedaży alkoholu w sklepach od północy do 6:00 rano, głosowali 17 maja 2023 roku. Spośród 37 obecnych na sesji, aż 32 poparło ostateczną wersję projektu. Nikt nie głosował przeciw, wstrzymało się pięcioro rajców z trzech klubów: Alicja Szczepańska (Kraków dla Mieszkańców), Małgorzata Jantos, Artur Buszek, Wojciech Krzysztonek z Koalicji Obywatelskiej oraz Stanisław Zięba z Prawa i Sprawiedliwości. Co ciekawe, w głosowaniu nie wziął udziału radny Łukasz Gibała, choć brał udział w części innych głosowań w tym dniu. Ówczesna arytmetyka w Radzie wskazuje jasno - krakowscy radni Platformy biją na łeb swoich kolegów z Warszawy – nie tylko uchwałę przegłosowali, ale kilku z nich było „twarzami” zmian, które finalnie weszły w życie od lipca 2023 roku. Choć „prohibicyjny” serial trwał w Krakowie ładnych parę lat i niewiele zwiastowało na "happy end". Walka o „nocną prohibicję”  Ograniczenie sprzedaży nocą alkoholu w sklepach radni przegłosowali już w 2018 roku. Jednak wówczas miał on obejmować tylko Dzielnicę I – Stare Miasto. Jednym z najgłośniej domagających się ograniczeń był ówczesny przewodniczący dzielnicy, a zarazem radny, Tomasz Daros z PO, który do poparcia postulatu przekonał większość radnych. Jednak uchwała została zaskarżona, a Wojewódzki Sąd Administracyjny podważył fakt wprowadzenia ograniczeń tylko na terenie jednej dzielnicy. Zanim sprawę rozstrzygnął Naczelny Sąd Administracyjny, krakowscy urzędnicy wzięli sprawy w swoje ręce i rozpoczęli konsultacje społeczne dotyczące całego miasta. Na ponad 11 tysięcy wypełnionych ankiet, 55% wyrażało chęć wprowadzenia ograniczeń. Przeciw było 45%. Przeprowadzono również sondaż, a w nim za ograniczeniem sprzedaży alkoholu było 47,14% pytanych, a przeciw 42,16%. Aż 10,7% stanowili niezdecydowani. Zapytano również o opinię rady dzielnic, a wśród nich zaledwie 5 zaopiniowało pomysł pozytywnie, pięć nie podjęło uchwał, z kolei 8 opinii było negatywnych. Największa dyskusję budziła kwestia godzin obowiązywania ograniczeń. Finalnie, „nocna prohibicja” w sklepach obowiązuje od 1 lipca 2023 roku od północy do 5:30 rano.  Efekty? Jednoznacznie pozytywne Po dwóch latach krakowski magistrat podsumował efekty ograniczenia nocnej sprzedaży w sklepach: Liczba interwencji policji związanych ze spożywaniem alkoholu spadła o niemal 70 proc. w porównaniu do lipca 2022 roku (przed wprowadzeniem ograniczenia) i lipca 2025 roku. Z kolei liczba interwencji straży miejskiej spadła o kolejne 33,9 proc., porównując pierwszy rok obowiązywania nocnego ograniczenia (lipiec 2023 – lipiec 2024) do drugiego roku obowiązywania przepisów (lipiec 2024 – lipiec 2025). - podsumowywali urzędnicy. Liczby jednoznacznie zweryfikowały pomysł i jego realizację. W Krakowie radni Platformy - wspólnie z pozostałymi klubami - zredukowali nocne pijatyki przy sklepach. A i tych ostatnich - wyspecjalizowanych w sprzedaży alkoholi - niespecjalnie ubyło. Z kolei amatorzy nocnego drinkowania nadal mogą korzystać z oferty alkoholi w barach i restauracjach także po północy.  Warszawo, aktualna stolico - patrzcie i się uczcie, jak robi się to w cywilizowanych miastach.

Więcej…

Barbara Nowak ostro o edukacji zdrowotnej: "Jest to niszczące"

Barbara Nowak ostro o edukacji zdrowotnej: "Jest to niszczące"

22 września 2025 | 14:51

- To, co się proponuje w tej tak zwanej edukacji zdrowotnej, w tym 11 elemencie seksualizacji dzieci, jest to niszczące - mówi Barbara Nowak, małopolska radna, a wcześniej małopolska kurator oświaty. Zrzuca także - i to wprost - kłamstwo, jakim posługuje się ministerstwo edukacji. Barbara Nowak wypowiedziała się na temat edukacji zdrowotnej, która od pierwszego września zastąpiła zajęcia wychowania do życia w rodzinie, w Telewizji TRWAM. Edukacja tak, ale nie deprawacja - mówi Nowak, co jasno wskazuje na jej stosunek do innowacji wprowadzonej w polskich szkołach. Oprócz tego podkreśla, że wszystkie materiały promocyjne edukacji zdrowotnej to kłamstwo, a sam przedmiot jest szkodliwy. Można odnieść wrażenie, że w tym przypadku edukacja zdrowotna nie jest problemem sama w sobie, ale bardziej zapalnikiem do wywodu na temat „ideologii gender”, jak sama Nowak to nazywa.  Uważa, że rodzice zapisując swoje dzieci na ten przedmiot, popełniają wielki błąd wychowawczy i dają robić z siebie durniów, a wszystkie potrzebne elementy są poruszane już w ramach innych zajęć szkolnych. Wszystko byłoby więc wspaniale, gdyby nie ta jedna skaza: element „SEKSUALIZACJI DZIECI”, który ma mieszać im w głowach, a „tragiczne” skutki takich poczynań mamy obserwować na Zachodzie. W wypowiedzi Barbary Nowak wybrzmiewa oburzenie, dotyczące rzekomego niszczenia spokoju dzieci, ale jej argumenty przeczą same sobie - jak bowiem mamy dążyć do stabilnego społeczeństwa bez podnoszenia poziomu tolerancji?

Więcej…

Wisła – cichy grabarz Krakowa. Wiemy, ile ciał wyławiają nurkowie

Wisła – cichy grabarz Krakowa. Wiemy, ile ciał wyławiają nurkowie

19 września 2025 | 08:04

Średnio cztery ciała rocznie wyławiają policyjni nurkowie z rzek przecinających Kraków. Cztery ludzkie dramaty, cztery rodzinne tragedie – a to tylko oficjalne dane. Wystarczy jeden telefon z dyspozytorni, by strażacy i policjanci ruszyli nad brzeg, skąd często wracają z makabrycznym „łupem”. Paradoks? W czasie pandemii Covid–19 ta ponura statystyka niemal wyparowała. Zero przypadków w 2020 roku, pojedynczy w 2021. – Ludzie siedzieli w domach, mniej imprezowali, mniej szaleli – mówią krótko policjanci. Ostatnie ciało znaleziono w Wiśle na początku września. Na wysokości klasztoru Norbertanek, w sercu Salwatora, z wody wyłowiono ciało około 35–letniego mężczyzny. Dane nie kłamią: w samym Krakowie dochodzi do średnio czterech utonięcia rocznie, w Małopolsce aż do 14. Około połowy to – jak urzędowo określa policja – „udane targnięcia się na własne życie”. Za tym suchym zwrotem kryją się desperacja, brak pomocy, czasem zwykły pech i butelka wódki. W 2023 roku z małopolskich rzek wyłowiono 12 ciał, w tym 4 w Krakowie. Większość oczywiście z Wisły – rzeki, która w letnie noce kusi pijanych, zakochanych i zagubionych. Policyjne statystyki Wcześniejsze dziesięciolecie? Stabilne liczby, które budzą niepokój właśnie dlatego, że nic się nie zmienia. Tylko pandemia Covid-19 wyhamowała mroczne żniwo. W 2020 i 2021 roku w Krakowie z wody (nie była to Wisła) wyłowiono jedno ciało. Ciało samobójcy. Jednak gdy miasto znowu zaczęło tętnić nocnym życiem, Wisła przypomniała, że jest nie tylko ozdobą widokówek. To również cichy grabarz Krakowa.

Więcej…

Wojsko sprawdzi, czy w razie W możesz chwycić za karabin

Wojsko sprawdzi, czy w razie W możesz chwycić za karabin

18 września 2025 | 21:58

Wojsko będzie sprawdzać, czy się nadajesz na front czy tylko do fotela w administracji! Na początku roku w całym kraju ruszy coroczny cyrk zwany kwalifikacją wojskową. Tym razem wezwań dostanie bagatela 235 tysięcy osób. Wszystko zgodnie z rozporządzeniem MON – bo przecież Polska musi mieć papier, który udowodni, że wie, kto nadaje się do wojska, a kto nie. Każdy zainteresowany dostanie list z urzędu gminy lub miasta z dokładnym terminem, godziną i miejscem stawiennictwa przed Powiatową Komisją Lekarską. Uwaga Kraków: termin w naszym mieście? Jeszcze nieznany. Szczegóły pod koniec roku. Także cierpliwości. I od razu jasna sprawa: ta cała akcja nie ma nic wspólnego z wojną na Ukrainie. To tylko coroczny przegląd papierów i zdrowia obywateli – MON musi wiedzieć, kto może, a kto nie może w razie czego wziąć karabin. Kto musi się pokazać w 2026 roku? Mężczyźni urodzeni w 2007 roku. Mężczyźni z roczników 2002–2006, którzy wciąż nie mają określonej kategorii zdolności do służby. Ci, którzy w 2024 i 2025 zostali uznani przez komisje lekarskie za czasowo niezdolnych, jeśli okres ich “zwolnienia” kończy się przed lub po kwalifikacji, ale złożyli wniosek o zmianę kategorii. Kobiety urodzone w latach 1999–2007, które mają kwalifikacje przydatne w wojsku lub kończą naukę w zawodach przewidzianych prawem na rok akademicki 2025/2026 i jeszcze nie były na kwalifikacji. Wezwania i stawiennictwo: Nie dostałeś listu? Nie ma znaczenia. Jeśli jesteś w grupie objętej kwalifikacją, musisz się stawić. Ignorowanie tego faktu to prosta droga do problemów. Miejsca i terminy są publikowane w Obwieszczeniach Wojewody – wywieszanych w przestrzeni publicznej, więc trochę spostrzegawczości się przyda. Nie możesz przyjść? Masz powód, żeby się nie pokazać? Zgłoś to wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi miasta. Wyznaczą nowy termin. Nie ma wymówek. Nieobecność = grzywna. Tak, nie stawienie się przed komisją może słono kosztować. Po co w ogóle ta cała procedura? Kwalifikacja wojskowa to nic innego jak wizyta u lekarza i papierologia: Komisja ustala kategorię zdolności do służby (A, B, D, E). Regulujesz swój stosunek do wojska – czy jesteś do wzięcia w razie potrzeby, czy nie. Nie myl tego z powołaniem do wojska – na tym etapie nikt Ci karabinu do ręki nie da. Ale wyniki kwalifikacji mogą później zadecydować o Twojej przyszłości – służba zawodowa, ochotnicza, zasadnicza czy rezerwa.

Więcej…

Wiemy, ile pieniędzy stracą krakowianie na propozycji radnej od Gibały. "To absurd"

Wiemy, ile pieniędzy stracą krakowianie na propozycji radnej od Gibały. "To absurd"

18 września 2025 | 07:43

Grubo ponad miliard złotych – tyle mieszkańcy Krakowa musieliby zapłacić, gdyby władze miasta przychyliły się do propozycji radnej z klubu Łukasza Gibały. Aleksandra Owca żąda zerwania kontraktu z Mobilisem, bo właściciel firmy rzekomo wspiera żydowskie osadnictwo na Zachodnim Brzegu. Jak dowiedział się Kanał Krakowski, koszty zerwania umowy byłyby gigantyczne. – Roszczenie ze strony firmy Mobilis po zerwaniu umowy mogłoby wynieść najmniej kilkaset milionów złotych, a maksymalnie nawet całość wartości kontraktu, czyli sporo ponad miliard złotych (dokładnie 1,383 mld zł). To roczny koszt utrzymania komunikacji publicznej w Krakowie – mówi nam Maciej Piotrkowski z Zarządu Transportu Publicznego. – Oczywiście, poza pieniędzmi wypłaconymi z tytułu odszkodowania, miasto musiałoby uwzględnić: koszt zakupu autobusów (kilkadziesiąt milionów złotych), koszt budowy zajezdni i myjni (kolejne kilkadziesiąt milionów), koszt stworzenia stacji ładowania itd. oraz wysokość utraconych zysków – dodaje przedstawiciel ZTP w rozmowie z Kanałem Krakowskim. Aktualnie Mobilis obsługuje 30 linii autobusowych, które musiałyby zostać zlikwidowane lub ponownie dofinansowane. – Takie pomysły może zgłaszać tylko ktoś, kto nie rozumie, jak działa transport publiczny! - grzmi radny Grzegorz Stawowy. – Umowy nie da się zerwać ot tak. Miasto może oczywiście rozliczać firmę i nakładać kary za niedociągnięcia, ale jak wytłumaczyć w sądzie, że rezygnujemy tylko dlatego, iż jednym z udziałowców jest izraelski koncern? To absurd. Na podobnej zasadzie moglibyśmy odebrać teren pod inwestycje żydowskiemu deweloperowi i zrobić tam park im. Ofiar wojny w Strefie Gazy – dodaje polityk PO. Wtóruje mu radny Włodzimierz Pietrus z PiS: – Na pewno nie możemy zerwać umowy z Mobilisem ot tak, ale jeśli są ku temu mocne podstawy powinniśmy być przy jej zrywaniu do tego dobrze przygotowani. CZYTAJ TAKŻE: Czy Miasto zerwie umowę z Mobilisem? Wiemy, jaka będzie decyzja Partia Razem, ustami swojej współprzewodniczącej i zarazem krakowskiej radnej Aleksandry Owcy, zapowiedziała akcję informacyjną, której celem ma być doprowadzenie do zerwania współpracy samorządów z Mobilisem.

Więcej…

Uwaga! Kangur na ulicach Krakowa

Uwaga! Kangur na ulicach Krakowa

17 września 2025 | 12:48

Niestety ludzie gubią różne przedmioty i wówczas udają się do biura rzeczy znalezionych. Gorzej sytuacja wygląda w sprawie zaginięć ukochanych pupili, a prawdziwymi tragediami są zaginięcia i porwania zwykłych ludzi, ale takiej sytuacji nikt się nie spodziewał. Kraków odpalił KANGUR ALERT! Komuś uciekł duży kangur i to nie jest żart. Zgadza się - kangur i to ponoć sporych rozmiarów osobnik - jak donoszą mieszkańcy Krakowa, wczoraj widziany był w okolicach Zielonek, a dziś około godziny 4:30, zwierzę skakało na osiedlu Kombatantów, przy ulicy Okulickiego. Jeden ze świadków nie dowierzał swoim oczom (być może godzina była zbyt wczesna, żeby nie posądzać się o nocne zwidy) i zapytał na jednym z forów, czy ktoś mógłby potwierdzić jego obserwację.  Sprawa wypłynęła na facebookowej grupie Mistrzejowice rozmawiają. Wszyscy zadajemy sobie pytanie: skąd taki nietypowy gość na ulicach dużego, europejskiego miasta? Prawdopodobnie uciekł z prywatnej hodowli, ale jest też opcja, że ktoś sprowadził kangura… nielegalnie i stracił nad nim kontrolę. Jeśli usłyszycie coś niepokojącego za oknem, lepiej sprawdźcie czy to na pewno pies sąsiada, bo możecie się mocno zdziwić. Jeśli jednak waszym oczom również ukaże się kangur, zgłoście sprawę odpowiednim służbom!

Więcej…

Czy Miasto zerwie umowę z Mobilisem? Wiemy, jaka będzie decyzja

Czy Miasto zerwie umowę z Mobilisem? Wiemy, jaka będzie decyzja

17 września 2025 | 08:10

Milionowe odszkodowanie, setki tysięcy ludzi uwięzionych w korkach i całkowity paraliż komunikacyjny – tak może wyglądać Kraków, jeśli miasto zrealizuje pomysł radnej Aleksandry Owcy, która namawia do zerwania umowy z prywatnym przewoźnikiem, firmą Mobilis. Czy Kraków jest gotowy na taką rewolucję? Zapytaliśmy tych, którzy będą o tym decydować. Najpierw przypomnijmy powód, dla którego Owca chce narazić mieszkańców Krakowa na paraliż komunikacyjny. Otóż, firma Mobilis należy do izraelskiego koncernu Egged, a to - jej zdaniem - oznacza wspieranie nielegalnego osadnictwa na terenach Palestyny.  W krakowskim magistracie liczą, ile dokładnie będzie kosztowało zerwanie umowy z przewoźnikiem. Ale wielu kosztów policzyć się nie da, bo nie tylko o pieniędze tutaj chodzi.  Kanał Krakowski zapytał szefów klubów radnych, czy miasto powinno zerwać umowę z firmą Mobilis. Grzegorz Stawowy, szef klubu radnych KO: NIE – Takie pomysły może zgłaszać tylko ktoś, kto nie rozumie, jak działa transport publiczny! Umowy nie da się zerwać ot tak. Miasto może oczywiście rozliczać firmę i nakładać kary za niedociągnięcia, ale jak wytłumaczyć w sądzie, że rezygnujemy tylko dlatego, iż jednym z udziałowców jest izraelski koncern? To absurd. Na podobnej zasadzie moglibyśmy odebrać teren pod inwestycje żydowskiemu deweloperowi i zrobić tam park im. Ofiar wojny w Strefie Gazy. – Zerwanie kontraktu z dnia na dzień sparaliżowałoby miasto. Mobilis przewozi pasażerów na 29 liniach i ma ponad 150 autobusów. Obecnie na ma w Polsce żadnego operatora, który mógłby przejąć te zadania. – Te setki autobusów przestałyby kursować. Nie po to lata temu walczyliśmy o konkurencję i wprowadzenie prywatnego przewoźnika, żeby teraz wszystko wróciło do spółki miejskiej. Oczywiście, w teorii zmiana prywatnego przewoźnika jest możliwa, ale taka operacja wymaga miesięcy przygotowań. A za ten czas firma Mobilis może już należeć do zupełnie innego właściciela. Włodzimierz Pietrus, szef klubu radnych PiS: NIE – Na pewno nie możemy zerwać umowy z Mobilisem ot tak, ale jeśli są ku temu mocne podstawy powinniśmy być przy jej zrywaniu do tego dobrze przygotowani. Z drugiej zaś strony, obojętnie czy się tę umowę zerwie czy nie, armagedon będzie i tak, jeśli ZTP będzie w dalszym ciągu tak zarządzało komunikacją w Krakowie. Wygląda na to, że prezydentowi Miszalskiemu zależy na trwaniu w komunikacyjnym chaosie. – Najpierw  dobrze byłoby zmienić zasady w polityce transportowej miasta, a dopiero później rozważać ewentualne zerwanie umowy z prywatnym przewoźnikiem. Moim zdaniem, obecna polityka transportowa prowadzona przez Miasto się nie broni. Działania dyrektora Łukasza Franka są niezrozumiałe. I to nie jest problem tylko bieżącej kadencji. Problem tkwi w osobie tego dyrektora, który był i za prezydenta Majchrowskiego i jest teraz, za Miszalskiego. Z tego, co słyszymy, dyrektor jeździ sporo po świecie i podpatruje jakieś rozwiązania. Może więc za dużo jeździ i z tego wszystko nie potrafi czegoś sensownego skleić dla Krakowa? Cała ta jego polityka od lat prowadzi do sztucznego generowania korków, do dublowania przebiegów komunikacji autobusowej z tramwajową na tych samych trasach.  – Gdybyśmy więc zmienili to podejście, może nie byłoby potrzeba tak wiele autobusów? Może wtedy dałoby się, bez straty dla mieszkańców, zerwać umowę z prywatnym przewoźnikiem lub nie podpisywać nowej? Tak więc w pierwszej kolejności trzeba zrewidować sposób patrzenia na komunikację w Krakowie i zaproponować zupełnie nowe, optymalne dla krakowskiego transportu zbiorowego rozwiązania. Łukasz Gibała, szef klubu radnych KdM: NIE WIEM, NIE ZNAM SIĘ, ZAROBIONY JESTEM W tym miejscu miała być wypowiedź szefa trzeciego co do wielkości klubu radnych, ale… Łukasz Gibała nie odpowiedział na pytanie, co sądzi o propozycji swojej koleżanki z KdM. W imieniu klubu Gibały głos zabrała Aleksandra Owca. – Nie będziemy w Krakowie zamykać oczu na zbrodnie wojenne, tylko dlatego, że to niewygodne dla władz miasta. Skoro politycy Platformy zorientowali się już, że zawarliśmy z Egged „miliardowy, dziesięcioletni kontrakt”, to może zadadzą sobie pytanie, dlaczego zawieramy miliardowe, dziesięcioletnie kontrakty z firmami, nie robiąc podstawowego audytu? Dlaczego zawieramy je bez uwzględnienia długoterminowego interesu miasta, rozwoju branży w kraju czy chociaż w regionie, o zagrożeniach geopolitycznych nie wspominając? Może w końcu dojrzeją też do pytania: co zrobić, żeby takich błędów nie powtarzać? Całe stanowisko pomysłodawczyni zerwania umowy z firmą Mobilis możecie przeczytać tutaj: Owca: "Ta sprawa jest niewygodna dla władz miasta". W tle wielkie pieniądze

Więcej…

"To lekarz będzie dzwonił do pacjenta i pytał, jak się czuje". Oto, jak działa to w Małopolsce

"To lekarz będzie dzwonił do pacjenta i pytał, jak się czuje". Oto, jak działa to w Małopolsce

16 września 2025 | 16:55

Pamiętacie, jak Szymon Hołownia mówił, że „do lekarz będzie dzwonił do Was i pytał, jak się czujecie”? No więc… powinien! Kojarzycie bowiem program Moje Zdrowie? Polega on na tym, że wchodzicie na stronę pacjent.gov.pl, wypełniacie krótką ankietę i – zgodnie z zapowiedziami – w ciągu 30 dni dostajecie skierowanie na szereg badań. A jak wygląda rzeczywistość? – Na początku wakacji wypełniłam ankietę w programie Moje Zdrowie. Zajęło mi to kilka minut. Na końcu pojawiła się informacja, że w ciągu maksymalnie 30 dni skontaktuje się ze mną ktoś z mojej przychodni. Czekam do tej pory – relacjonuje Marta, 25-latka. Podobnych historii jest więcej, dlatego postanowiliśmy sprawdzić w małopolskim Narodowym Funduszu Zdrowia, jak program działa w praktyce. Czy lekarze rzeczywiście dzwonią do pacjentów? – W Małopolsce ankietę wypełniło 95 tysięcy osób, z czego ponad 89 tys. otrzymało już skierowanie na badania – informuje nas Aleksandra Kwiecień, rzeczniczka małopolskiego oddziału NFZ. – Może się zdarzyć, że czas oczekiwania na skierowanie się wydłuży. W takiej sytuacji najlepiej skontaktować się z przychodnią POZ, w której pacjent złożył deklarację do lekarza rodzinnego – radzi.  Kwiecień przypomina też, że jeśli pacjent nie ma wybranego lekarza POZ, wypełniona ankieta nie trafi do żadnej przychodni. – Program jest skierowany do osób po 20. roku życia, które są ubezpieczone i mają wybranego lekarza POZ, czyli złożyły deklarację w konkretnej przychodni. Są to warunki konieczne – dodaje Aleksandra Kwiecień. – Do naszego oddziału nie wpłynęły skargi dotyczące problemów z uzyskaniem skierowania na badania w ramach programu – zaznacza przedstawicielka NFZ.

Więcej…

Czy Miszalski popełnił przestępstwo? Prokuratura obnaża manipulacje

Czy Miszalski popełnił przestępstwo? Prokuratura obnaża manipulacje

15 września 2025 | 15:26

Podżeganie, manipulowanie faktami, rzucanie oszczerstw, podsuwanie myśli o łamaniu prawa bez żadnych dowodów – tak wygląda nieczysta gra polityczna. I mamy z nią do czynienia w Krakowie. Uzyskaliśmy na to potwierdzenie prosto z prokuratury! Ale po kolei. W swoim kontrowersyjnym poście sprzed kilkunastu dni radny Łukasz Gibała zrównał nasze miasto z... Sycylią i jej mafijnymi strukturami. A skoro mafia, to oczywiście układy, przestępstwa, naruszenia prawa. Gibała napisał to wprost: "Sycylia słynie z wielu rzeczy. Między innymi z pięknych krajobrazów. Ale też z tego, że lokalny biznes i polityka są ze sobą splecione w siatce niejasnych, patologicznych i rodzących ryzyko korupcji powiązań.". Potem radny maluje obraz domniemanych układów z czasów Jacka Majchrowskiego, a później Aleksandra Miszalskiego. CZYTAJ TAKŻE: Krakowianie potępiają incydent w urzędzie. "To już terroryzm" Czytając wpis, odnosi się wrażenie, że obaj panowie nie tylko przekraczali granice prawa, ale wręcz są kryminalistami rządzącymi miastem. – I dobrze, że Gibała ujawnia takie patologie – możecie pomyśleć. – Oczywiście, że dobrze – odpowiemy. – Przestępstwa należy piętnować, nagłaśniać i karać. Ale tu jest haczyk: żadnego przestępstwa nie było. Przynajmniej Gibała się go nie dopatrzył. Bo gdyby naprawdę doszło do złamania prawa, to radny z pewnością zgłosiłby swoje podejrzenia do odpowiednich organów. A później zwołałby konferencje prasową i pochwalił się dziennikarzom, jaki to z niego świetny tropiciel układów. Tymczasem sprawdziliśmy w prokuraturze. – W odpowiedzi na Pana pismo uprzejmie informuję, że w Prokuraturze w 2025 roku nie rejestrowano spraw z zawiadomienia Łukasza Gibały – przekazała nam prokurator Oliwia Bożek-Michalec z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Czy radny Gibała uważa, że wypada formułować wpisy w mediach społecznościowych w sposób sugerujący, że władze Krakowa – zarówno obecne, jak i poprzednie – łamią prawo, choć w rzeczywistości nie ma na to dowodów? Czy zamierza złożyć zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa, czy też woli ograniczać się do rzucania insynuacji? Czy naprawdę sądzi, że krakowianie są na tyle naiwni, by uwierzyć w jego oszczerstwa? Mieszkańcy miasta już trzykrotnie, w kolejnych wyborach, jasno wyrazili swoje stanowisko, nie wybierając go na prezydenta. Czy radny rozumie znaczenie słowa „nie”? CZYTAJ TAKŻE: Bojówka zaatakowała mieszkańców w urzędzie. Czy Gibała zatrzyma to szaleństwo? Czy radny Gibała zdaje sobie sprawę, że podejrzenia o popełnieniu przestępstwa należy zgłaszać odpowiednim służbom, zamiast rzucać insynuacje w mediach społecznościowych? Kraków to nie prywatny ring bokserski radnego, gdzie można wyprowadzać ciosy na oślep, licząc, że nikt nie sprawdzi rękawic. Krakowianie dostrzegają, kto gra uczciwie, a kto jedynie macha rękami, szukając taniego poklasku. Może nadszedł czas, by radny spojrzał w lustro i zadał sobie pytanie: czy naprawdę chce być tym, który szczuje, zamiast budować?

Więcej…

Strona 1 z 2

  • 1
  • 2

Social Media

Reklama - sidebar

Na fali

  • Referendum Zabrze Kraków

    W nurcie rozmowy

    Fala z Zabrza dotrze do Krakowa?...

    Informacja
    30 sierpnia 2025 | 09:12
  • Krakowianie potępiają incydent w urzędzie.

    Głos z kanału

    Krakowianie potępiają incydent w...

    Informacja
    12 września 2025 | 20:21
  • Kraków płacze po Krokusie, czyli jak zabić miasto

    Głos z kanału

    Kraków płacze po Krokusie, czyli jak...

    Informacja
    22 października 2025 | 08:50

Kanał Krakowski

Płyniemy pod prąd. Z prądem płyną śmieci.

Menu

  • Strona główna
  • O nas
  • Reklama
  • Kontakt
  • Polityka prywatności

Działy

  • Fala faktów
  • Głos z kanału
  • W nurcie rozmowy
  • Ściek medialny
  • Luźne fale
Copyright © 2025 Kanał Krakowski. Wszelkie prawa zastrzeżone.