W Krakowie można zakochać się szybko, ale rozwieść — już niekoniecznie. W mieście, które słynie z zabytków i turystycznego zgiełku, równie długie kolejki tworzą się nie przed Zamkiem na Wawelu, lecz… przed salami rozpraw. W Krakowie rozwód to często ultramaraton, a nie sprint.
Według relacji mieszkańców i danych z krakowskiego Sądu Okręgowego, na pierwszą rozprawę trzeba czekać nawet pół roku — donosi portal kr24.pl.
W praktyce, jeśli sprawa jest bardziej złożona, dotyczy dzieci, podziału majątku czy alimentów — postępowanie potrafi trwać latami. To nie tylko obciążenie dla systemu, ale i dla ludzi, którzy już dawno przestali być małżeństwem w sensie emocjonalnym, a niestety wciąż są nim formalnie.
Właśnie ten absurd postanowił głośno nazwać minister sprawiedliwości Waldemar Żurek, był sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie. W wywiadzie w Kanale Zero mówi, że chciałby „zrewolucjonizować rozwody”, umożliwiając małżonkom ("którzy są dogadani"), zakończenie małżeństwa nie przed sędzią, ale przed urzędnikiem stanu cywilnego. Tak jak dziś zawiera się ślub, tak samo, w jego wizji, można byłoby go rozwiązać. Bez wielomiesięcznego oczekiwania, bez rozprawy, bez formalnego dramatu. Jak podkreśla w wywiadzie:
Idziecie do notariusza, robicie rodzicielki plan opiekuńczy, ustalacie zgodnie piecze naprzemienną […] nie orzekamy o winie.
Pomysł brzmi jak zdrowy rozsądek ubrany w paragrafy. Takie rozwiązanie mogłoby odciążyć sądy i pozwolić sędziom skupić się na sprawach naprawdę spornych. W wielu krajach Europy podobne procedury już funkcjonują, np. we Francji czy Hiszpanii rozwód za porozumieniem stron można stosunkowo tanio przeprowadzić u notariusza.
Kraków mógłby być polskim poligonem takiej reformy, bo to właśnie tu problem z terminami jest szczególnie palący. Wzrost liczby pozwów, ograniczona liczba sędziów, biurokracja — wszystko to tworzy mieszankę, w której nawet proste sprawy trwają miesiącami. A każda zwłoka ma realne konsekwencje: ludzie nie mogą rozpocząć nowego życia, podjąć decyzji o kredycie, ślubie cywilnym, zmianie nazwiska. Zawieszeni między przeszłością a przyszłością, czekają na datę w sądowym kalendarzu.
Reforma proponowana przez Żurka nie rozwiąże wszystkich problemów, ale mogłaby stać się początkiem nowego myślenia o sądach — bardziej ludzkiego. Bo dziś rozwód to często nie tylko koniec miłości, ale też test cierpliwości wobec państwa. I może właśnie nadszedł czas, by to państwo przestało trzymać ludzi razem wbrew ich woli — przynajmniej na papierze.


