Przeczytasz w 2-3 minuty
fot. Pixabay

Wyobraźcie to sobie: macie działkę, wbijacie pierwszą łopatę i stawiacie na niej porządny budynek wielorodzinny. Kilka mieszkań sprzedajecie, bo kredyt sam się nie spłaci, a jedno czy dwa odkładacie na później – na te mityczne „lepsze czasy”, kiedy rynek wreszcie znów oszaleje i ceny polecą w kosmos. I wtedy, zanim zdążycie odetchnąć z ulgą, w drzwiach staje urzędnik z teczką pod pachą: „Dzień dobry, proszę zapłacić za to, że państwa mieszkanie… stoi puste”.

Absurd? Nie, to tylko najnowszy pomysł krakowskiego magistratu.

Deweloper – nowe słowo na „potwora”

Wszyscy wiemy, że w Krakowie „deweloper” to dziś większa obelga niż „ty bucu”. Wystarczy rzut oka na fora sąsiedzkie: każdy, kto stawia choćby kurnik, jest od razu winny wszystkich korków, smogu i suszy w Małopolsce. Ale nawet jeśli ktoś nie lubi blaszanych żurawi na horyzoncie, to czy naprawdę trzeba walić podatkowym obuchem w każdego, kto trzyma mieszkanie na później? Są granice absurdu. I właśnie je testujemy.

Opodatkować… powietrze

Bo oto magistrat wpadł na genialny plan: opodatkujmy powietrze w pustym mieszkaniu. Nie żartuję.

Wymyślono nawet nową kategorię – „trwały pustostan”. Brzmi jak nazwa kapeli death-metalowej, a to tylko urzędniczy wynalazek. Sąd Administracyjny stwierdził, że jeśli lokal stoi pusty i czeka, aż rynek dojrzeje, to w praktyce jest jak towar na magazynie. A towar – wiadomo – opodatkowuje się jak firmę.

Nie wynajmujesz? Nie sprzedajesz? Znaczy, że realizujesz „strategię ekonomiczną”. Przestępstwo w biały dzień! A że prawo budowlane nigdzie nie nakazuje wynajmować? Cóż, zawsze można napisać własne.

Rachunek z kosmosu

Różnica w podatku to nie drobne. Za 50 m² zwykle płacisz około 60 zł rocznie. Ale jeśli miasto uzna, że w środku nie mieszka nawet kot z kanarkiem – bach! – stawka rośnie do 34 zł za m². To już ponad 1,5 tysiąca rocznie. Za samo to, że masz cierpliwość i nie wpuściłeś przypadkowego lokatora.

To nie jest podatek. To kara za to, że nie zapełniasz statystyk.

Święte miasto inwestorów?

Czy ktoś w urzędzie naprawdę wierzy, że dzięki tej daninie nagle rozwiąże się problem braku mieszkań? Że deweloperzy rzucą klucze na ulicę i sprzedadzą wszystko po kosztach? W praktyce dostaniemy kolejną falę „kreatywnych” umów i fikcyjnych wynajmów. A zwykły mieszkaniec zobaczy tylko, jak cena każdego nowego metra idzie w górę, bo deweloper, o dziwo, nie drukuje pieniędzy w piwnicy.

Podatek za oddychanie

Kraków po raz kolejny udowadnia, że jego uniwersalna recepta brzmi: „Nie wiemy, co zrobić – dowalmy podatek”. Dziś „trwałe pustostany”, jutro może „nadmierne wietrzenie mieszkania”. Jeszcze tylko paragraf za oddychanie w pustym pokoju i plan będzie kompletny.

Bo przecież jeśli w powietrzu da się wyczuć zapach pieniędzy, to w tym mieście prędzej czy później ktoś wpadnie na pomysł, by je też… opodatkować.

PS. Jakbyście byli bardzo ciekawi, jak ten absurd argumentują władze Krakowa, to tutaj znajdziecie odpowiedź. Nie polecamy.

Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym i obserwuj nas w mediach społecznościowych!

To pomaga nam zarabiać. Nie każdy w Krakowie może liczyć na bogatego tatę.

Czytaj także

Nic tu jeszcze nie ma :)