Wyobraźcie to sobie: macie działkę, wbijacie pierwszą łopatę i stawiacie na niej porządny budynek wielorodzinny. Kilka mieszkań sprzedajecie, bo kredyt sam się nie spłaci, a jedno czy dwa odkładacie na później – na te mityczne „lepsze czasy”, kiedy rynek wreszcie znów oszaleje i ceny polecą w kosmos. I wtedy, zanim zdążycie odetchnąć z ulgą, w drzwiach staje urzędnik z teczką pod pachą: „Dzień dobry, proszę zapłacić za to, że państwa mieszkanie… stoi puste”.
Absurd? Nie, to tylko najnowszy pomysł krakowskiego magistratu.
Deweloper – nowe słowo na „potwora”
Wszyscy wiemy, że w Krakowie „deweloper” to dziś większa obelga niż „ty bucu”. Wystarczy rzut oka na fora sąsiedzkie: każdy, kto stawia choćby kurnik, jest od razu winny wszystkich korków, smogu i suszy w Małopolsce. Ale nawet jeśli ktoś nie lubi blaszanych żurawi na horyzoncie, to czy naprawdę trzeba walić podatkowym obuchem w każdego, kto trzyma mieszkanie na później? Są granice absurdu. I właśnie je testujemy.
Opodatkować… powietrze
Bo oto magistrat wpadł na genialny plan: opodatkujmy powietrze w pustym mieszkaniu. Nie żartuję.
Wymyślono nawet nową kategorię – „trwały pustostan”. Brzmi jak nazwa kapeli death-metalowej, a to tylko urzędniczy wynalazek. Sąd Administracyjny stwierdził, że jeśli lokal stoi pusty i czeka, aż rynek dojrzeje, to w praktyce jest jak towar na magazynie. A towar – wiadomo – opodatkowuje się jak firmę.
Nie wynajmujesz? Nie sprzedajesz? Znaczy, że realizujesz „strategię ekonomiczną”. Przestępstwo w biały dzień! A że prawo budowlane nigdzie nie nakazuje wynajmować? Cóż, zawsze można napisać własne.
Rachunek z kosmosu
Różnica w podatku to nie drobne. Za 50 m² zwykle płacisz około 60 zł rocznie. Ale jeśli miasto uzna, że w środku nie mieszka nawet kot z kanarkiem – bach! – stawka rośnie do 34 zł za m². To już ponad 1,5 tysiąca rocznie. Za samo to, że masz cierpliwość i nie wpuściłeś przypadkowego lokatora.
To nie jest podatek. To kara za to, że nie zapełniasz statystyk.
Święte miasto inwestorów?
Czy ktoś w urzędzie naprawdę wierzy, że dzięki tej daninie nagle rozwiąże się problem braku mieszkań? Że deweloperzy rzucą klucze na ulicę i sprzedadzą wszystko po kosztach? W praktyce dostaniemy kolejną falę „kreatywnych” umów i fikcyjnych wynajmów. A zwykły mieszkaniec zobaczy tylko, jak cena każdego nowego metra idzie w górę, bo deweloper, o dziwo, nie drukuje pieniędzy w piwnicy.
Podatek za oddychanie
Kraków po raz kolejny udowadnia, że jego uniwersalna recepta brzmi: „Nie wiemy, co zrobić – dowalmy podatek”. Dziś „trwałe pustostany”, jutro może „nadmierne wietrzenie mieszkania”. Jeszcze tylko paragraf za oddychanie w pustym pokoju i plan będzie kompletny.
Bo przecież jeśli w powietrzu da się wyczuć zapach pieniędzy, to w tym mieście prędzej czy później ktoś wpadnie na pomysł, by je też… opodatkować.
PS. Jakbyście byli bardzo ciekawi, jak ten absurd argumentują władze Krakowa, to tutaj znajdziecie odpowiedź. Nie polecamy.