Gibała rano: „zjednoczmy się”.
Gibała wieczorem: śmichy-chichy z gróźb śmierci.
No więc, drogi Czytelniku, powiedz mi szczerze: którym Gibałą jesteś dziś Ty? Bo, nie oszukujmy się, człowiek, który sam nie wie, kim jest przed obiadem i kim jest po kolacji, raczej nie powinien być autorytetem w kwestii jednoczenia kogokolwiek.
Smutne to, choć i zabawne. A właściwie zabawne, że smutne. Oto bowiem w Krakowie mamy lansiarza radnego, który rano zakłada togę męża stanu i wzdycha do jedności po ataku rosyjskich dronów, a wieczorem już zdejmuje tę togę, zakłada czapkę błazna i ironizuje z hejtu, który nie tak dawno przełożył się na groźby śmierci wobec prezydenta miasta. Ot, Gibała w pełnej krasie: dwie twarze, jeden profil na Facebooku.
Gibała rano:

Gibała wieczorem:

Za tym pajacowaniem kryje się jednak coś poważniejszego. Aleksander Miszalski, jeszcze nie tak dawno konkurent Gibały w wyborach, tłumaczył, że groźby wobec niego były inspirowane hejterskim klimatem, jaki wokół krakowskiej polityki potrafią podgrzewać właśnie takie osobistości jak Gibała. I to już przestaje być zabawne. Bo ironia ironii nierówna. Można śmiać się z korków na Alejach, ale z pogróżek śmierci? Tu już nawet cynizm powinien znać granice.
CZYTAJ TAKŻE: Po trupach do celu. Echa wielkiej afery. Grozili prezydentowi śmiercią
Tylko że Gibała granic nie zna. On uwielbia wypominać, że ktoś coś przegrał. Że ktoś się potknął, że ktoś był gorszy. Problem w tym, że gdy spojrzymy w lustro historii wyborczej Krakowa, to właśnie Gibała jawi się jako największy przegryw w dziejach tego miasta. Nie jeden raz. Nie dwa. Aż trzy razy próbował wejść na fotel prezydenta. I trzy razy z hukiem spadł ze schodów. To nie jest porażka, to już kariera przegrywania.
A więc pytam ponownie: którym Gibałą dziś jesteś? Tym, co rano roni łzy nad losem ojczyzny, czy tym, co wieczorem śmieje się z hejtu i gróźb? Bo jedno i drugie w jednym dniu to nie jest polityka. To jest kabaret. Niestety, taki, z którego nikt się już nie śmieje.
CZYTAJ TAKŻE: Grożą Miszalskiemu śmiercią. Gibała rozkręcił spiralę nienawiści