• Pozycja: Box 3
Przeczytasz w 3-6 minuty
Łukasz Sęk / fot. pixabay, FB

– Zamiast rozwijać infrastrukturę dla mieszkańców, inwestować w przyszłych sportowców i przyciągać prestiżowe imprezy, wiceprezydent Sęk wprowadza chaos i paraliżuje cały system – mówi prezes jednego z klubów sportowych. I nie jest to przesada. To brutalny cios w wizerunek miasta i przyszłość młodych talentów, którzy mogli odnosić sukcesy na arenie krajowej i międzynarodowej.

Łukasz Sęk, 36-letni wiceprezydent Krakowa odpowiedzialny m.in. za sport, miał wnieść świeżość i energię do miejskiej polityki sportowej. Po ponad roku jego rządów rzeczywistość wygląda dramatycznie: stadion Wisły wciąż nie ma sponsora tytularnego, miasto rezygnuje z organizacji prestiżowych imprez, a ważne inwestycje sportowe dla mieszkańców zostały wstrzymane lub odłożone na czas nieokreślony.

– Nic wielkiego w krakowskim sporcie się nie dzieje, nie ma żadnych fajerwerków – ocenia radny Marek Sobieraj z komisji sportu. Bardziej surowy w swojej ocenie jest prezes jednego z klubów sportowych: – To nie jest wizerunek nowoczesnego miasta, to obraz totalnego paraliżu. Decyzje wiceprezydenta zamiast wspierać sport, niszczą wszystko, co działało przez lata.

Baseny, czyli marzenia zamienione w ruinę

Marzenia o basenie olimpijskim przy Zespole Szkół Łączności mogły zamienić Kraków w europejską stolicę sportu wyczynowego. To miał być obiekt, w którym pływacy, skoczkowie i młodzież będą trenować w warunkach odpowiadających najlepszym europejskim standardom.

CZYTAJ TAKŻE: "Idź, ucałuj Agatę". Oto kulisy prezydentury Andrzeja Dudy

Co zrobił wiceprezydent Sęk? Skreślił inwestycję z planów, tłumacząc się brakiem pieniędzy w miejskim budżecie. Fakty są jednak jeszcze bardziej niepokojące: władze nie potrafiły zapewnić finansowania. Młodzi sportowcy zostali z niczym, a basen olimpijski pozostaje jedynie wizją w szufladzie, pokrytą kurzem, jakby celowo zapomnianą przez urzędników.

Nie lepiej jest z innymi pływalniami. Odkryte baseny w Krakowie to element niemal prehistoryczny. – Niecka po basenie Wisły przy ul. Reymonta została zasypana ziemią ponad dekadę temu, dziś rośnie tam trawa i ćwiczą różne grupy sportowe. Basen Cracovii przy al. 3 Maja zamienił się w gruzowisko, a w jego miejscu powstał ośrodek Błonia Sport z boiskiem piłkarskim i kortami tenisowymi – pisała niedawno Gazeta Krakowska. Odległym wspomnieniem pozostają baseny Wawelu w jednostce wojskowej i obiekt w Borku.

Lodowiska, czyli pustynia

Zimą Kraków powinien tętnić sportem, a dzieci i młodzież trenować na nowoczesnych lodowiskach. Tymczasem rzeczywistość jest przygnębiająca: lodowiska są małe, sezonowe, drogie i niewystarczające. Młodzi sportowcy nie mają gdzie się rozwijać, a przyszłe talenty olimpijskie zostają bez możliwości treningu.

– Łyżwy zamiast na lodzie, zalegają w szafach – mówi nam pani Paulina, mieszkanka Czyżyn.

CZYTAJ TAKŻE: Zobaczyli prezydenta w dresie i… popuścili [ZOBACZ JAK]

Brak inwestycji w lodowiska jest dramatycznym dowodem na to, że miasto marnuje szanse na rozwój sportu zimowego, który mógłby przyciągać dzieci i młodzież.

– W Krakowie obserwujemy jakiś inwestycyjny dramat. No ale to mieszkańcy wybierali sobie władze miasta. Wtedy liczyli na pieniądze z centrali, a teraz ich nie ma – uważa Sobieraj.

Zarządzanie obiektami, czyli pieniądze wyrzucone w błoto

Sęk wielokrotnie podkreślał, że stadion Wisły potrzebuje sponsora tytularnego. Efekt? Po półtora toku rządów sponsora nie ma, a miasto zamiast zarabiać, dopłaca do obiektu grube miliony złotych. Podobnie wygląda sytuacja z halą 100-lecia KS Cracovia: brak strategii, brak sponsora, brak działań. Miasto posiada ogromny potencjał, ale nie potrafi go wykorzystać – pieniądze, możliwości i prestiż odpływają gdzie indziej, zostawiając tylko chaos i frustrację lokalnych działaczy.

- Za to należy się żółta karta dla prezydenta Sęka! Przez brak sponsora tytularnego dopłacamy z pieniędzy podatników do czegoś, co jest studnia bez dna. Słyszałem jakieś śmieszne zapowiedzi, że na stadionie postawimy paczkomaty czy inne cuda na kiju. To jest śmieszne! Nam naprawdę potrzeba potężnego sponsora, który wyłoży duże pieniądze. Tym bardziej, że Wisła odnosi sukcesy. Za chwilę będzie tam grała Wieczysta. Swoje mecze przy Reymonta rozgrywa ukraiński klub w ramach Ligi Mistrzów. Mamy więc odpowiedzi moment na to, by tego sponsora znaleźć. Jeśli go nie wykorzystamy, to trzeba będzie pokazać Sękowi czerwoną kartkę! – opowiada w rozmowie z Kanałem Krakowskim radny Sobieraj.

Organizacyjny chaos, czyli zwolnienia i upadek kompetencji

Pierwsza głośna, personalna decyzja nowego wiceprezydenta? Zwolnienie Krzysztofa Kowala, dyrektora Zarządu Infrastruktury Sportowej, który kierował jednostką od jej powstania przez ponad 15 lat. Według naszych informacji, o decyzji wyrzucenia Kowala zadecydowała osobista niechęć Sęka, choć wiceprezydent tłumaczył później, że powodem miały być zgłaszane nieprawidłowości w zarządzaniu jednostką.

– Za jego czasów wszystko działało jak w zegarku. Teraz panuje chaos, brak planu i poczucie, że nikt nie wie, co robi – mówi pracownica ZIS. – Akurat zmiana dyrektora ZiS to był strzał w dziesiątkę. Nowy szef, Tomasz Marzec, sprawdza się bardzo dobrze – ocenia radny.

CZYTAJ TAKŻE: Poseł, którego prawie nikt nie zna. Oto, co zrobił dla Krakowa

Nie brakuje jednak głosów, że reorganizacja ZIS i przywrócenie Wydziału Sportu pogłębiły chaos. Kompetencje są niejasne, powiązania ze strukturami ZIS słabe, a realnej mocy decyzyjnej brak.

Wielkie imprezy, czyli prestiż w piach

Prestiż, promocja, tysiące kibiców, sponsorzy – to wszystko przepadło. Miasto zrezygnowało z organizacji Tour de Pologne, najważniejszego wydarzenia kolarskiego w Polsce. Efekt? Kryzys wizerunkowy, który trudno opisać słowami. – Rezygnacja z TdP była zbyt pochopną decyzją. Ten wyścig to świetna wizytówka, ale nie powinniśmy płacić aż tyle pieniędzy. Warto się więc było potargować, byśmy dopłacali jak najmniej, ale nie powinniśmy rezygnować z tego wyścigu na zasadzie: nie, bo nie – mówi nam Sobieraj.

A co w zamian? Kraków nie przyciągnął żadnych innych dużych imprez. Chwali się tylko tymi, które są już organizowane od lat (Cracovia Maraton czy Memoriał Wagnera). Miasto stoi więc w miejscu, podczas gdy inne ośrodki rozwijają się dynamicznie. Brak inicjatywy, brak strategii, brak wizji. Kraków, dysponując ogromnym potencjałem, staje się prowincją sportową.

Cztery na sześć

Choć nie wszyscy są takiego zdania. – W szkolnej skali, za działania prezydenta Sęka w dziedzinie sportu, dałbym mu mocną czwórkę – ocenia radny Michał Ciechowski, także członek komisji sportu.  

– Miał kilka fajnych pomysłów, w tym zorganizowanie na Rynku Głównym zawodów wspinaczkowych. Co prawda stadion Wisły nie ma jeszcze sponsora tytularnego, ale widzę sporą aktywność, by ten obiekt przywrócić do życia. Rezygnację z Tour de Pologne także oceniam pozytywnie, bo wiązała się ona z ogromnymi kosztami, a niekoniecznie budziła duży entuzjazm wśród mieszkańców. Wydaje mi się, że prezydent dostosowuje swoje działania do realiów i sytuacji finansowej miasta – podsumowuje.

CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS! Tak mogą wyglądać wagony krakowskiego metra

– Prezydent Sęk, jeszcze jako radny, bardzo aktywnie brał udział w działalności komisji sportu w poprzedniej kadencji. Sam także zawodowo grał w szachy. Wywodzi się ze środowiska sportowego, a jego obecna działalność udowadnia, że problemy tego środowiska nie są mu obce - komentuje radny Tomasz Daros. 

Chaos i pustka

Wiele osób uważa jednak, że miasto ma znacznie większy potencjał, niż zakres, w którym wykorzystają go ludzie odpowiedzialni za sport. Kraków mógł się stać europejskim liderem, a zostaje w tyle. Nasze miasto zasługuje na sport, inwestycje, rozwój i sukces. Tymczasem dostaje chaos, brak strategii, pustkę i urzędnicze wymówki.

Czas jednak na realne decyzje i odpowiedzialność. Bo młodzież, kluby i mieszkańcy nie mają czasu na eksperymenty polityczne. Potrzebne są odważne działania, inwestycje i przywrócenie Krakowowi sportowego prestiżu, który miasto miało przez dziesięciolecia.

Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym i obserwuj nas w mediach społecznościowych!

To pomaga nam zarabiać. Nie każdy w Krakowie może liczyć na bogatego tatę.

Czytaj także