- Miszalski, uważaj na siebie, bo możesz przypadkowo nie dociągnąć kadencji do końca... życia - to tylko jedna z kilku wiadomości z groźbą śmierci, którą dostał prezydent Krakowa. Zdaniem Aleksandra Miszalskiego, spiralę nienawiści nakręca radny Łukasz Gibała, człowiek, który już trzykrotnie przegrał wybory.
Miszalski uważa, że groźby śmierci to nie jest przypadek. - To jest bezpośredni efekt klimatu nienawiści, który radny świadomie tworzy wokół siebie zamiast merytorycznie rozmawiać o programie i przyszłości Krakowa. Takie działania są skrajnie nieodpowiedzialne. Pamiętajmy, że od podobnych kampanii szczucia i nienawiści zaczęła się tragedia Ś.P. Pawła Adamowicza - komentuje prezydent.
- Służby ustaliły tożsamość tego internetowego anonima. Zgadnijcie jak tłumaczył swoje postępowanie! Wskazał na „polityczną motywację”, a więc hejt i nienawiść wymierzone we mnie, które skłoniły go do takich działań - dodał.
Pluje, szczuje i sączy jad
W jednym ze swoich ostatnich wpisów Gibała porównał Kraków do Sycylii.
"Lokalny biznes i polityka są ze sobą splecione w siatce niejasnych, patologicznych i rodzących ryzyko korupcji powiązań" - napisał radny w mediach społecznościowych. Do tego dorzucił między innymi nazwiska Jacka Majchrowskiego (tak, tego samego, który już od blisko półtora roku jest na emeryturze) i Aleksandra Miszalskiego, opatrzył wszystko grafiką niczym z filmów o sycylijskiej mafii, zasugerował jakieś przekręty i kliknął Enter na klawiaturze swojego komputera. Post poszedł w świat. A my publicznie pytamy:
Czy Łukasz Gibała, mając podejrzenia o popełnieniu szeregu przestępstw przez prezydenta Krakowa, zawiadomił o tym organy ścigania, na przykład prokuraturę? Czy tylko szczuje na ludzi i nic - poza nienawiścią - za tym nie stoi?
Z naszych informacji wynika, że zawiadomienia do prokuratury Gibała nie złożył, co może sugerować, że prowadzona przez radnego narracja to jedynie próba wmanewrowywania ludzi w wyimaginowane łamanie prawa.
Kula w łeb
Wychodzi więc na to, że radny tylko chodzi i pluje po kątach na ludzi, ewentualnie wylewa frustracje zza ekranu komputera i nadal nie może pogodzić się z porażką po trzech przegranych wyborach z rzędu, zachowując się niczym żałosny przegryw po kolejnej nieudanej randce. Ale gdzie jest granica?
Skoro do gry weszła już "sycylijska mafia", to wszyscy wiemy, jakie miała metody: zażynała ludzi na ulicach, ewentualnie (jak mieli trochę szczęścia) dostawali kulę w łeb. Czy to są standardy, które Gibała chce wprowadzić w Krakowie?
Nekrolog zamiast wpisu
Radny bawi się w moralistę, ale w praktyce jego narracja to polityczny benzynowy kanister wylewany na płonące już ognisko nienawiści. To nie jest niewinny post. To świadome granie na emocjach, które mogą znaleźć swoich chorych wykonawców. W świecie, w którym hejt przeradza się w realną przemoc, każde takie słowo to jak nabój wsunięty do magazynka. A Gibała strzela na oślep, licząc, że rykoszet trafi przeciwnika politycznego.
Bo jeśli polityka ma wyglądać tak, jak sobie ją wyobraża Gibała, to Kraków rzeczywiście stanie się jak ta jego „Sycylia” – tyle że nie przez rzekome układy, ale przez język nienawiści, który zabija zaufanie, wprowadza chaos i otwiera drzwi dla ludzi, którzy zamiast kart wyborczych wolą używać pięści albo broni. To jest droga donikąd. A każdy, kto ją wybiera, bierze na siebie odpowiedzialność za to, jeśli któregoś dnia zamiast internetowego wpisu pojawi się nekrolog.
Do sprawy będziemy wracać.