O wow! Wiedzieliście? Każdego dnia na małopolskich drogach prawo jazdy traci – uwaga – 17 kierowców! Siedemnastu w poniedziałek, siedemnastu we wtorek, środa to samo, a w niedzielę zamiast mszy (albo tuż po niej) – znowu siedemnastu z odebranym „prawkiem”. Taki stały rytuał, jak „Fakty po Faktach” po „Faktach”.
Co za wakacyjny bilans! Liczby wyglądają tak, jakbyśmy zamiast w góry czy nad jeziora, jechali na „Tor Wyścigowy Małopolska”. Tyle że zamiast pucharu i szampana są mandat i konfiskata plastikowej kartki, którą tak trudno potem odzyskać.
W sumie nasi dzielni mundurowi zabrali 1090 praw jazdy w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Hit sezonu? Niezmiennie klasyczne podejście: „50 km/h? To chyba dla rowerzystów”.
Kierowcy popełnili 68 tysięcy wykroczeń. Co to oznacza? Że co druga kontrola kończyła się mandatem. I nagle okazuje się, że najdłuższe wakacyjne kolejki nie były do gofrów, lodów czy na Giewont, tylko do radiowozu.
A teraz kolejny klasyk: „Panie władzo, pasów nie zapinam, bo się koszula gniecie”. Efekt? 2412 osób wolało zrobić crash-test na własnym ciele niż lekko pognieść ubranie. Do tego 21 rodziców postanowiło przeprowadzić eksperyment na swoich dzieciach: „czy maluch przeżyje lot przez przednią szybę bez fotelika?”. Spoiler: nie, to nie Avengers.
I crème de la crème – badania trzeźwości. 266 tysięcy dmuchnięć i aż 1501 kierowców, którzy z pełną powagą uznali, że „piwo to napój izotoniczny”. Plus 40 amatorów „rekreacji chemicznej”, którzy chyba pomylili drogę z festiwalem.
Efekt końcowy? W te wakacje Małopolska zaliczyła 553 wypadki, 22 ofiary i 641 rannych. Aż 70 z tych wypadków dotyczyło dzieci – 68 z nich odniosło obrażenia.
I wiecie co jest najgorsze? Że każdy, „miszcz kierownicy” po piwku, bez pasów albo z myślą „przecież nic się nie stanie”, wierzy, że jest bohaterem swojego własnego filmu akcji. Tyle że na końcu tego filmu nie ma happy endu, tylko czarne worki, rozpłakane rodziny i statystyka w policyjnej tabelce. Bo wakacje kończą się nie tylko wspomnieniami z urlopu, ale też nekrologami.