Były prezydent RP Andrzej Duda dostał własny program w Kanale Zero. Wiadomość wywołała falę komentarzy internautów, ale jeden szczególnie próbował zabłysnąć. Michał Leja, kabareciarz z Krakowa, wyskoczył na socialach z żartem.
Mam pomysł na nazwę: ZERO DECYZYJNE.
- napisał Leja na Facebooku.
No cóż, jak na artystę sceny komediowej to trochę tak, jakby student pierwszego roku politologii napisał mema po nieprzespanej nocy. Oryginalność? Zero. Śmiech publiczności? Raczej też zero.
Wielu internautów zaczęło się zastanawiać, czy Leja faktycznie żartuje z Dudy, czy raczej z samego siebie. Bo jeśli najlepszym pomysłem na ciętą ripostę jest kalka z twitterowych wpisów sprzed dekady, to mamy do czynienia z komediowym „Zero Talentu”.
Eksperci od satyry już przewidują, że Leja może nawet dostać swój program. Tytuł? „Zero Śmiechu”. Format? Godzina niezręcznej ciszy przerywanej próbami dowcipów, które zna już Twoja ciotka z Facebooka.
Jak widać, bycie kabareciarzem w Krakowie to czasem trudniejsza rola niż bycie prezydentem w Warszawie. Bo tu nie wystarczy podpisywać – tu trzeba rozbawić. A to, jak pokazuje Michał Leja, jest zadaniem o wiele trudniejszym niż granie na długopisie.
I tu pojawia się też problem większy niż sam nieudany żart. Bo próba budowania popularności na plecach byłego prezydenta, – to jeszcze wybitnego krakowianina – jest po prostu żałosna. Andrzej Duda swoje miejsce w historii ma już zapisane. Michał Leja? On najwyraźniej wciąż desperacko próbuje dopisać się choćby przypisem, korzystając z najtańszego chwytu: fali hejtu zakamuflowanej żałosnym żartem.
Obleśne.
Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym i obserwuj nas w mediach społecznościowych! To pomaga nam zarabiać.
Jesteśmy tutaj: