Musi Aleksander Miszalski nie dość, że rozglądać się na boki, to jeszcze oglądać się za siebie, bo jego prezydentura nie jest usłana płatkami róż, nie podają mu małmazyj do posiłków, a i czasami pod górkę na rowerku trzeba pocisnąć. Bo wrogowie osaczają naokoło, a i przyjaciele jacyś tacy niepewni.
O tych co podskakują od boków i w łydki kąsają pisać nie ma po co, wszyscy, co obserwują politykę krakowską, doskonale wiedzą, że gromadzi ich wokół siebie jak szum na rosole ta wystająca łodyżka selera - Łukasz Gibała. Tam są i wierne druhny i wierni druhowie wszystkich porażek Łukasza z ostatnich 20 lat działalności (czym się sam chwali ostatnio!), i ci, z którymi próbuje po każdej porażce zaczynać od nowa. Tam są i ci, co groszem nie śmierdzą, a uszczknąć coś z rodzinnej fortuny by chcieli.
Tam są ostatnio nawet dosyć egzotyczni koalicjanci z PiSu czy Konfederacji, którzy za słabi są, by w demokratycznych wyborach wygrać wybory w Krakowie i liczą, że wywołany za pieniądze Gibały chaos przyniesie jakieś nowe, świeże rozwiązania. Tajemnicą poliszynela jest to, o czym ćwierkają wszystkie krakowskie wróbelki, że krakowskie referendum o odwołanie Aleksandra Miszalskiego ma być próbą dla przyszłej koalicji dla PiSu i Konfederacji. Takie poletko doświadczalne dla dużych działań. Równie szeroko wróble otwierają dzióbki, że zbiórka podpisów trwa w najlepsze - w terminie późniejszym uzupełni się tylko daty, kiedy zapadnie decyzja o organizacji referendum.
ZAOBACZ TAKŻE: Prezydent po decyzji prokuratury: odetchnąłem
Ale musi również prezydent Miszalski nabrać stałego nawyku oglądania się za siebie i obserwacji najbliższego otoczenia.
Dzisiejszy poranek przyniósł informację, że po dwóch latach prokuratura okręgowa umorzyła postępowanie po doniesieniu jakie ówczesny rektor Uniwersytetu Ekonomicznego Stanisław Mazur złożył w stosunku do swoich bliskich współpracowników - prorektora i dyrektora jednostki studiów podyplomowych. Rektor ogłosił całemu Krakowowi, w tym środowisku akademickiemu, że obydwaj panowie narazili kierowaną przez niego uczelnię na poważne straty finansowe, podpisując niejasne umowy, jeden z drugim, no i dobrze że to zauważono, bo taki czyn to zgroza, ujma na honorze i poważne straty. Prokuratura wszczęła śledztwo, poinformowała, że czyn zagrożony jest karą do 8 lat pozbawienia wolności i zaczęła mielić materiał. Obydwaj panowie - prorektor prof. Piotr Buła i dyrektor dr Jakub Kwaśny, stracili swoje stanowiska, myślę też, że wiele stracili w oczach środowiska i niektórych kolegów. Obydwaj od początku twierdzili, że nie zrobili nic nielegalnego, że wszystko było pod kontrolą i za wiedzą służb rektora, i wytoczyli rektorowi proces o zniesławienie.
ZOBACZ TAKŻE: Kto płaci za nagonkę? Kocurek mówi o inwigilacji. Padają nazwiska [WYWIAD]
Dziś wiemy, że prokurator śledztwo umorzył, proces o zniesławienie trwa, a bohaterowie tych wydarzeń są w zupełnie różnych miejscach. Prof. Buła dzięki aferze, która dziwnym trafem zbiegła się z kampanią wybroczą na uczelni wypadł z obiegu i możliwości kandydowania na urząd rektora uniwersytetu (rektorem został namaszczonym przez Mazura kandydat), dr Kwaśny został wybrany prezydentem Tarnowa, mając jednak przez ostatnie dwa lata prokuratora na karku, a prof. Mazur został… zastępcą Aleksandra Miszalskiego, rezygnując ze ubiegania się o wybór na stanowisko prezydenta Krakowa, wnosząc za to w kampanię Miszalskiego kilka procent poparcia i całą swoją politologiczną wiedzę o budowaniu metra.
Pytanie jakie w związku z powyższym nasuwa się mi, skromnemu felietoniście skromnego kanału, jest następujące: czy prezydent Mazur wytrwa do końca kadencji na obecnym stanowisku? Gdybym miał stawiać na to pieniądze - nie zaryzykowałbym.





