– Całe miejsce jest przesycone erotyką. Wszystko: światła, muzyka, stroje, mają sugerować jedno - dzisiaj zaliczysz. Każdy, kto tam wchodzi, doskonale wie po co – mówi nam Agata. – Jeden klient, któremu skończył się czas na prywatnym tańcu, nie chciał zapłacić za przedłużenie. W złości obsikał wszystkie ściany w pokoju. Dziewczyny musiały to sprzątać...
Agata jest 24-letnią studentką, która skuszona ofertami pracy w jednym z krakowskich strip klubów, spróbowała swoich sił jako kelnerka. Podjęła tę pracę, by utrzymać się w drogim Krakowie. Zgrabna, o niewinnej twarzy i słodkim głosie, musiała wyróżniać się wśród personelu swoim wyglądem. Piękna, delikatna dziewczyna, która z pozoru zupełnie nie pasuje do świata nocnych lokali. Jednak to, co zobaczyła za kulisami, zmieniło jej spojrzenie na mężczyzn i związki.
W wywiadzie z Kanałem Krakowskim opowiada o zdradach żonatych klientów, próbach przekupstwa i mrocznej stronie branży.
***
Kanał Krakowski: Alkohol, narkotyki czy seks – które z tych trzech słów najmocniej oddaje atmosferę strip clubu?
Agata: Seks, zdecydowanie. Całe miejsce jest przesycone erotyką. To oczywiste, że ludzie przychodzą tam właśnie dla tego.
Dlaczego właśnie seks?
Bo cała aura tego miejsca do niego nawiązuje. Wszystko: światła, muzyka, stroje, mają sugerować jedno – dzisiaj zaliczysz. Każdy, kto tam wchodzi, doskonale wie po co.
Jakiego typu mężczyźni przychodzą najczęściej?
Najwięcej jest żonatych. Bardzo często przychodzą w grupach, żartują, że oni „tylko patrzą”. Słyszałam setki razy: „kocham żonę, mam córkę, ja niczego nie potrzebuję”. A potem, dosłownie po pięciu minutach, taki facet już siedział w prywatnym pokoju z tancerką. A w prywatnych pokojach, pomimo to że, oficjalnie, granice są wyznaczone, można pozwolić sobie na o wiele więcej. Nie mówię o seksie, ale obmacywanie tancerki po ciele jest zdecydowanie dozwolone.
Czy potrafisz po zachowaniu rozpoznać, kto przyszedł się bawić, a kto z desperacji?
To widać od razu. Ci dla zabawy siedzą na głównej sali, zamówią drinka, pogadają, pośmieją się i wychodzą. Ich naprawdę trudno namówić na prywatny pokój i taniec, który kosztuje czasem niebotyczne pieniądze. A klienci z desperacji? Oni zamawiają alkohol od razu, i to w dużych ilościach. I po dwudziestu, trzydziestu minutach już lądują w pokoju z tancerką.
A co z napiwkami dla Ciebie? Czy są po prostu formą wdzięczności, czy raczej próbą kupienia czegoś więcej niż obsługa?
Oczywiście, że próbą kupienia. Niejeden klient dawał mi pieniądze i od razu pytał, czy nie świadczę usług seksualnych. Gdy odmawiałam, zaczynały się negocjacje: najpierw 500 zł, potem kilka tysięcy. Najwyższa kwota, jaką mi zaproponowano, to 20 tysięcy. I gdy mówię że klienci pytali o „świadczenie usług seksualnych”, to w rzeczywistości nie były to kulturalne pytania. Raczej w stylu: „Masz ekstra dupcię, chodźmy gdzieś, to pokażesz, jak nią popracujesz”
Jak reagowałaś?
Odmawiałam. Granice trzeba stawiać od razu. Ale niektóre dziewczyny po pracy wychodziły z klientami. Zdarzało się, że też kelnerki decydowały się na takie układy.
Miałaś moment, że sama rozważałaś przyjęcie którejś z takich propozycji?
Nie. To nigdy nie było zgodne z moimi wartościami. Wiedziałam, w to nie wejdę, bo to droga w jedną stronę: do zostania zwykłą prostytutką.
Jak więc podchodziłaś do tej pracy: emocjonalnie czy kalkulacyjnie?
Zimna kalkulacja. Zero sentymentów. Wszyscy wiedzą, czym jest to miejsce i po co tam przychodzą. Ja przychodziłam zarobić moją pensję, aby utrzymać się w Krakowie.
Czy cokolwiek cię w tym kręciło? Poczucie władzy nad facetem, świadomość, że płaci za twoją uwagę?
Nie, wręcz przeciwnie. Bardziej mnie to odrzucało i wzbudzało odruch wymiotny. Po takiej pracy zaczynasz patrzeć na facetów inaczej. Widzisz, że ogromna część z nich zdradza, i to szybko, bez wahania. To zmienia spojrzenie na relacje.
Czy ta praca sprawiła, że patrzysz na seks bardziej cynicznie?
Tak. Zdecydowanie.
A czy nauczyła cię, że każdy ma swoją cenę?
To zależy od wartości danej osoby. Większość dziewczyn – tak, miała swoją cenę. Ale były też takie, których nie dało się kupić. Pamiętam klienta, który proponował 25 tysięcy za mocne praktyki BDSM. Dziewczyna odmówiła. Ale większość w końcu się łamała.
Słyszałaś pytanie: „Kiedy sama wyjdziesz na rurę?”
Oczywiście, zdarzyło mi się usłyszeć takie pytania. Odpowiadałam, że to nie należy do moich obowiązków i nie będzie. Nie planowałam być tancerką. To sprzeczne z moimi poglądami.
Jak reagowałaś na pożądliwe spojrzenia klientów?
Obrzydzało mnie to. Czułam się jak mięso.
Ile razy w nocy ktoś poklepał Cię po tyłku, albo próbował obmacywać, traktując to jako normę w takim miejscu?
Średnio 4-5 razy podczas 10-godzinnej zmiany. Obrzydliwe
Najgorsza noc w pracy?
Duża grupa Hiszpanów, około piętnastu. Wzięli najtańsze pakiety na prywatne pokoje. W ciągu dziesięciu minut pięć tancerek zgłosiło, że próbują wymusić seks mimo odmów. Ochrona musiała interweniować.
A inne sytuacje, które zapadły Ci w pamięć?
Jeden klient, któremu skończył się czas na prywatnym tańcu, nie chciał zapłacić za przedłużenie. W złości obsikał wszystkie ściany w pokoju. Dziewczyny musiały to sprzątać. Wychodząc, rzucił jeszcze: „każdy ma znać swoje miejsce”. Wydaje mi się, że niektórzy faceci w takich miejscach, lubią czuć się władcami i czują satysfakcję z poniżania dziewczyn.
Czy kelnerki są zachęcane, by pić z klientami?
To zależy od klubu. W niektórych obowiązuje zakaz alkoholu. Ale w innych jest wręcz przeciwnie. Kelnerka, która pije z klientami, sprzedaje więcej. Widziałam dziewczyny, które kończyły zmianę kompletnie pijane i wychodziły z klientami dorabiać w łóżku.
A narkotyki?
Bardzo powszechne. Po każdym wejściu do toalety nie dało się nie zauważyć naćpanych ludzi: pracowników i klientów. Właściciele przymykali oko, ale w jakiś sposób zawsze wiedzieli o potencjalnej kontroli Policji. Zawsze 20 minut przed kontrolą lokal był „czysty”.
Czy klienci próbowali cię odurzyć alkoholem lub narkotykami?
Tak. Zamawiali drinki, niby dla mnie, i mówili: „napijmy się razem”. Ale ja nie piłam w pracy w ogóle, więc nic z tego. Za to widziałam, jak dziewczyny wychodzą “na papierosa” z klientami, a potem ich oczy wyglądają jak pięciozłotówki.
Jakie narkotyki są najpopularniejsze wśród dziewczyn?
Amfetamina, bo jest stosunkowo tania i pomaga przetrwać 5-6 nocnych zmian w tygodniu.
A najbardziej perwersyjna prośba klienta?
Jeden chciał, żeby oprócz dziewczyn, sprowadzić mu też chłopaków do pokoju. Inny, żeby tancerka poszła dużo dalej, niż regulamin pozwala. Zdarzyło się też, że pijana tancerka sama zaczęła rozbierać klienta i proponować mu seks. Ochrona musiała reagować.
Przejdźmy do krakowskiej specyfiki. Dużo mówi się o praktykach „czyszczenia kont” Słyszałaś o dosypywaniu środków odurzających klientom do drinków, żeby wydawali więcej?
Przed rozpoczęciem pracy w klubie, słyszałam bardzo dużo takich plotek, ale w praktyce, z mojej obserwacji, jest inaczej. Po pierwszym zamówieniu klient dostaje welcome shoty, oczywiście z najtańszą wódką lub wiśniówką, a potem kelnerki donoszą mu kolejne. Połączenie takiej mieszanki z piwem, sprawia, że delikwent jest bardzo szybko upity do nieprzytomności, w jednym momencie urywa mu się film, więc o wiele łatwiej wyciągnąć pieniądze.
Dosypywanie u ciebie nie miało miejsca?
Nie, to się nie po prostu nie opłaca.
Czyli na większość facetów wystarczy zwykły alkohol? Mówiąc wprost: trochę wódki i zapominają o całym świecie?
Nie tylko alkohol gra tu rolę, ale i zachowanie dziewczyn. Są przeszkolone, by dopytywać każdego o kluczowe rzeczy i działać według schematu szefostwa. Pytasz o prywatne szczegóły z życia, o to jak mu się układa w domu. Facet myśli, że naprawdę chcesz go poznać i jesteś nim zainteresowana. A potem wyciągnięcie z każdego kasy, jest już bardzo proste.
Najwięcej pieniędzy, jakie klient zostawił w jedną noc?
Około 40 tysięcy. Był pijany jak trup, następnego dnia musiał być w niezłym szoku.
Czy ta praca sprawiła, że zaczęłaś gardzić mężczyznami?
Trochę tak. Widzisz, jak prości są w obsłudze, jak płytcy. Manipulowanie nimi to tylko kwestia wyuczonego schematu.
A jakie były najgorsze momenty? Przymilanie się pijanemu oblechowi czy udawanie, że nie widzisz jak dziewczyny czyszczą mu konto?
Gorsze było patrzenie, jak ktoś totalnie pijany jest dalej ciągnięty za portfel. Raz widziałam, jak pijany student został przeszukany przez tancerkę, która wyciągała mu telefon, by sprawdzić konto, czy coś jeszcze mu nie zostało. Udawanie, że tego nie widzę, było trudne.
Czy praca w klubie to pierwszy krok do prostytucji?
Tak. Dziewczyny przychodzą z nastawieniem: „nigdy tego nie zrobię, mam granice, to tylko taniec”. Ale kiedy widzą, że koleżanka w jedną noc zarobiła kilkanaście tysięcy, zmieniają zdanie. To bardzo szybkie i łatwe pieniądze.
Jak ta praca wpłynęła na twoje życie?
Pozytywne były tylko zarobki. Dziewczyny z doświadczeniem zarabiają w miesiąc tyle, ile inni przez pół roku. Negatywne, to zdecydowanie utrata zaufania do facetów, a moje podejście do związków stało się o wiele bardziej cyniczne. Bardzo ciężko będzie mi zaufać jakiemukolwiek mężczyźnie, wiedząc, że po kilku drinkach, zmienia się w napaloną świnię i zapomina o wszystkim, co obiecywał ukochanej partnerce w domu.






