W Krakowie znów odpalono rakietę wyobraźni. Tym razem nie metro pod Wisłą, nie tunel dla rowerów, nie teleport na Rondo Mogilskie. Nie – kolejka gondolowa w Mistrzejowicach. Tak, dobrze czytacie. Nad ziemią, na linie, jak w Alpach.
Kiedy pierwszy raz przeczytaliśmy o tym w Gazecie Krakowskiej, byliśmy przekonani, że to żart. Prima aprilis, satyra, parodia miejskiego komunikatu. Ale sprawdzamy: 3 listopada 2025. Sprawdzamy dalej – to nie fejk.
I tu zapadła cisza. Bo jeśli to nie dowcip, to znaczy, że Kraków właśnie odkrył nową gałąź transportu publicznego.
Pomysł wyszedł od radnego Marka Hohenauera, który w swojej interpelacji do prezydenta Aleksandra Miszalskiego zaproponował, by „w skali pilotażowej” sprawdzić możliwość budowy miejskiej kolei linowej między przystankiem SKA „Kraków Piastów” a pętlą tramwajową „os. Piastów”. Jak powiedział w rozmowie z Gazetą Krakowską, taki krótki odcinek gondoli „mógłby efektywnie zszyć istniejącą infrastrukturę przesiadkową, omijając skrzyżowania i ograniczenia terenowe, przy jednoczesnym niskim poziomie hałasu i niewielkiej ingerencji w układ drogowy”. Brzmi poważnie.
Na początku jednak wydawało się, że to pomysł tak durny, że nawet Łukasz Wantuch – patron miejskich absurdów i pomysłów „z innej galaktyki” – mógłby przy tym zamilknąć z podziwu. Ale im dłużej się nad tym zastanawialiśmy, tym bardziej wychodziło, że to jest tak głupie, że aż mądre.
Bo tramwaj tam nie przejdzie – nie wiadomo którędy, za drogo, za ciasno, a tunel pod osiedlem to już fantastyka. Autobus? Jasne, ale po co, skoro kilkaset metrów w korku potrafi zająć pół dnia i pół cierpliwości.
A tu proszę: gondolka. Cicha, szybka, bezkolizyjna. Wsiadasz przy SKA „Kraków Piastów”, wysiadasz przy tramwaju. Pod tobą samochody, piesi, rowerzyści, a ty – jak krakowski James Bond – suniesz po linie nad miejskim chaosem.
Brzmi jak absurd? Pewnie. Ale może właśnie absurdu nam tu brakuje, żeby coś zaczęło działać. Bo w mieście, gdzie od dekady analizuje się każdą kreskę torowiska, kolejka linowa wydaje się… najrozsądniejszym pomysłem od lat.
Nie trzeba rozkopywać pół osiedla, przenosić sieci, wycinać drzew. Wystarczy kilka słupów i odrobina odwagi, by powiedzieć: „sprawdźmy to.”
I może właśnie w tym tkwi cała magia. Bo pomysł, który wygląda jak kabaret, może się okazać jedynym działającym rozwiązaniem w realiach krakowskiej komunikacji.
A jeśli uważacie, że krótka kolejka gondolowa to pomysł absurdalny – to co dopiero powiedzieć o krakowskim metrze, które od trzydziestu lat istnieje tylko w analizach, marzeniach i PowerPoincie.
                        
            
                        





                        

