Kraków znów kwitnie, tym razem w histerii. Zakwitł Krokus, a wokół niego tłum, który z wielkim dramatyzmem krzyczy, że „ratuje swoją przestrzeń”. Jaką przestrzeń? Tę między Rossmannem a parkingiem, gdzie połowa ludzi przyjeżdża SUV-em po kapcie z Pepco i sushi z Auchan?
Centrum handlowe Krokus przy al. Bora-Komorowskiego zostało sprzedane deweloperowi, który planuje zmienić jego funkcję z handlowej na mieszkaniową. - Grozi nam zarówno potencjalna likwidacja sklepu, jak i bardzo wysoka zabudowa terenów wokół Krokusa. Stąd potrzeba działania – grzmi jakiś człowiek na grupie facebookowej.
CZYTAJ TAKŻE: Wariat czy wizjoner? „W Polsce mnie nie chcą? To pojadę do Ameryki”
A więc, Moi Drodzy, okazało się, że Krokus to nie jakieś tam zwykłe centrum handlowe. To dobro wspólne, miejsce spotkań pokoleń, symbol lokalności, niemal krakowski Luwr z Carrefourem czy innym Auchanem zamiast Mona Lisy. Bo przecież jak deweloper przychodzi z koparką, to zaraz krzyczą, że to barbarzyństwo, gwałt na miejskim krajobrazie, i że ktoś „chce dysponować naszą przestrzenią”.
No ludzie kochani, tam nawet nie ma dwóch krzaków na krzyż, by ich bronić i wmawiać reszcie, że to teren zielony. Tam jest betonowa pustynia. I nie, to nie jest Wasza przestrzeń. To czyjaś działka. Prywatna. Ktoś ją kupił za własne pieniądze, płaci podatki i ma prawo postawić tam choćby piramidę Cheopsa z apartamentów premium i z Żabką w piwnicy. Ale nie, w Polsce najwięcej do powiedzenia o cudzej ziemi mają ci, którzy na własnej nie potrafią utrzymać nawet pelargonii przy oknie.
I jak to zwykle bywa, najgłośniej krzyczą ci, którzy już swoje mieszkanie kupili. Kiedy deweloper budował ich blok, to była „inwestycja w przyszłość”. Kiedy teraz buduje sąsiadowi to już „niszczenie krajobrazu i przyrody”.
CZYTAJ TAKŻE: Drewnicki pisze do Tuska, Kocurek do Mikołaja. Kabaret żenady w Krakowie
W Krakowie deweloperzy to dziś nowi diabli wcieleni. Każdy polityk i każdy samozwańczy aktywista wytarł sobie nimi gębę. I buty. A przecież - paradoksalnie - to oni są jedyną grupą, która faktycznie coś buduje. Dają ludziom dach nad głową, miejsca pracy, czasem nawet park kieszonkowy z fontanną, żeby było co wrzucić na Instagram. Ale nie, to nie wystarczy. Bo „deweloperka zabija duszę miasta”.
No tak, lepiej, żeby została ta dusza w postaci pustego parkingu i zamkniętego Auchan, bo na tym się skończy, jak zaczną się sądowe przepychanki. Taki szkieletor, tylko trochę niższy. Wielkopowierzchniowy. Wtedy będzie można mówić, że „kiedyś to było, jak był Krokus”, i wspominać, jak się tam chodziło po bułki w 2003 roku.
Ci wszyscy obrońcy Krokusa zachowują się po prostu tak, jakby włamali się komuś do mieszkania i zaczęli mu przestawiać meble. To teraz sobie wyobraźcie: przychodzi sąsiad i mówi, że nie możecie przenieść kibla, bo „on się przyzwyczaił, że wasz stoi w rogu”. I jeszcze zbiera podpisy na Facebooku.
CZYTAJ TAKŻE: Przescrollowane. Gibale się kurczy, Miszalskiemu grożą, a Jaśkowiec zasłania dzieci
W Polsce każdy zna się na wszystkim: na medycynie, piłce nożnej i planowaniu przestrzennym. I każdy ma coś do powiedzenia o tym, co ktoś inny robi na swojej ziemi.
Krokus się kończy, świat idzie dalej. Bloki powstaną, ludzie się wprowadzą, za rok otworzą tam nowy Rossmann, a protestujący pójdą po antyperspirant i nawet nie zauważą, że to już tam. I że to o to robili tyle krzyku.
Ktoś kiedyś powiedział, że Polacy nie potrafią się pogodzić ze zmianą. Bzdura! Potrafią. Pod warunkiem, że zmiana nie dotyczy ich ulicy.


![Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_111.jpg?f704138617f9a961263bc1edbce629c2)











![Współtwórca Rynku Krowoderskiego współpracował z bandytami [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_94.jpg?f704138617f9a961263bc1edbce629c2)

![Kto płaci za nagonkę? Kocurek mówi o inwigilacji. Padają nazwiska [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_87.jpg?f704138617f9a961263bc1edbce629c2)





