– Do polityki powinny wejść nowe osoby, takie jak choćby Bartosz Gibała. Jestem mu bardzo wdzięczny za pomoc i mam nadzieję, że kiedyś spłacę dług, jaki wobec niego mam. Jest sympatycznym i konkretnym facetem. Można mieć pewność, że jak się człowiek z nim na coś umawia, to będzie to zrealizowane – mówi nam Łukasz Wantuch.
W rozmowie z Łukaszem Mordarskim, były krakowski radny nie gryzie się w język.
– Krakowska polityka to obrzydliwość. Zaraz będziemy do siebie strzelać na ulicach – uważa Wantuch. Opowiada także o projekcie swojego życia, ocenia prezydenta Krakowa i jego ekipę oraz ujawnia, dlaczego Krakowem rządzi Platforma Obywatelska. – Referendum? Tylko wtedy, jeśli pijany Miszalski przejedzie na pasach zakonnicę w ciąży – twierdzi.
***
Kanał Krakowski: Obraża Pana określenie „wariat”?
Łukasz Wantuch: Różnica między wariatem a geniuszem polega na tym, że geniusz to jest wariat, któremu się udało.
Rozumiem, że Pan ciągle jest jeszcze tylko wariatem?
Nie uważam siebie za wariata.
Niektórzy uważają.
Takie jest życie. Gdyby jednak popatrzeć na moje osiągnięcia, to jest sporo rzeczy, które mi się udały. Choćby ostatnia, niekonwencjonalna akcja związana z butelkami 3,001 litra, po której Kaufland wycofał się ze sprzedaży wody w tych butelkach. Przypomnę, że Kraków, jako pierwsza gmina w Polsce, wprowadził rezolucję do Sejmu w sprawie kaucji za butelki plastikowe. To u nas stanął pierwszy butelkomat i to był mój pomysł. Wiele więc rzeczy, które niegdyś były uważane za wariackie, dziś są czymś normalnym.
No to co sobie Pan myśli, jak ludzie określają Pana jako wariata?
Finis coronat opus. Koniec wieńczy dzieło.
Może geniuszy docenia się dopiero po śmierci?
Chciałbym dożyć momentu, kiedy na polskie drogi wyjedzie ciężarówka napędzana wymyślonym przeze mnie konektorem hybrydowym. I tak, to jest mój kolejny niekonwencjonalny pomysł, ale jak się ktoś w niego wgłębi, to wcale nie powie, że jest wariacki. Jest to prosty, tani i odwracalny sposób, aby ciężarówka spalinowa mogła korzystać z napędu elektrycznego.
Aby ten pomysł wszedł w życie, na autostradach trzeba wybudować trakcję elektryczną. Dokładnie taką, jaką znamy choćby z linii tramwajowych. Przecież to brzmi jak absurd!
Mamy, jako Polska, 6 miliardów złotych dotacji na budowę sieci ładowarek elektrycznych do ciężarówek w ramach rozporządzenia AFIR UE, co jest kompletnym bezsensem. Te pieniądze będą zmarnowane. Moja idea polega na tym, by przeznaczyć je na inne rozwiązanie. Cele, czyli zmniejszenie zależności od ropy naftowej i zmniejszenie zanieczyszczenia środowiska, są zachowane. Ponadto mój pomysł jest o wiele tańszy i sensowniejszy.
Tak szczerze: gdyby ktoś przyszedł do Pana i powiedział, że chce budować trakcję elektryczną na autostradzie, nie pomyślałby Pan, że jest wariatem?
Niemcy zrobili taki odcinek koło Frankfurtu. Został on w tym roku wyłączony z użytku z bardzo prostego powodu – aby z tego skorzystać, należało kupić nową ciężarówkę, która kosztuje 250 tysięcy euro. Mój konektor jest 10 razy tańszy i działa z obecnymi samochodami, nie trzeba kupować nowych. Co więcej, nie jest przymocowany na stałe tylko do jednego TIR-a, a więc mogą z niego korzystać różne ciężarówki. Poza tym nie musimy elektryfikować od razu tysiąca kilometrów autostrad. Możemy robić to etapami, zacząć od stu kilometrów sieci trakcyjnej.
Żadna partia nie chciała mnie na swojej liście. Pięknie to określił Jacek Majchrowski. Powiedział mi kiedyś, że jestem niekontrolowalny
I tym Pan przekonał Bartosza Gibałę, by dał Panu 100 tysięcy złotych na ten projekt?
Tak i jestem mu za to bardzo wdzięczny. Te pieniądze wystarczą na zrobienie prototypu, czyli do istniejącej już ramy możemy dodać silnik elektryczny, małą baterię i już możemy jechać.
Bartosz Gibała uwierzył w mój wynalazek i bardzo szybko ustaliliśmy zasady współpracy, bo ja się nie bawię w dyplomację. Zresztą, gdy byłem radnym, podczas dyskusji na temat inwestycji Bartosza Gibały przy ul. Lea, radni Platformy zaczęli robić harce i blokować inwestycje, argumentując, że Bartosz jest bratem Łukasza. Ja, jeszcze wtedy kompletnie nie znając Bartosza, wszedłem na mównicę i powiedziałem, że nazywam się Łukasz Wantuch i odpowiadam tylko i wyłącznie za siebie. Nie za to, co robi moja mama, moje dzieci, mój brat czy mój wujek. Więc nie oceniajmy kogoś przez pryzmat działalności jego brata czy ojca.
Jestem bardzo wdzięczny Bartoszowi za pomoc i mam nadzieję, że kiedyś spłacę dług, jaki wobec niego mam. Poza tym jest sympatycznym i konkretnym facetem. Można mieć też pewność, że jak się człowiek z nim na coś umawia, to będzie to zrealizowane.
Panuje taka obiegowa opinia, że jest bardziej sprawczy, bardziej zaradny i bardziej skuteczny niż jego brat, Łukasz.
Łukasza znam wyłącznie z poziomu rady miasta. Nie utrzymujemy kontaktów towarzyskich. Nie będę go oceniał ani się nad tym zastanawiał, bo nie ma to żadnego znaczenia.
ZOBACZ TAKŻE: Ławka dialogu, czyli siedź i mów, że ci źle
Bartosz Gibała to przyszły prezydent Krakowa?
Jeżeli ktoś jest choć trochę w polityce, to zdaje sobie sprawę, jaka ta polityka jest brudna. Wejście z biznesu do polityki jest krokiem w tył, choć oczywiście są wyjątki od tej reguły, jak od każdej.
Ale Bartosz już to zrobił. Wszedł do polityki poprzez fundację Zróbmy sobie Kraków.
Fundacja działa od kilku lat. Teraz zrobiło się o niej głośniej ze względu na kampanię, którą prowadzi, co jest zupełnie normalne. Ale czy to oznacza wejście w politykę? Ja tak nie uważam. Twierdzę natomiast, że teraz dominują politycy BMW, czyli bierni, mierni, wierni. Jeżeli ktoś ma własne zdanie i nie głosuje tak, jak chce tego klub, to kończy tak, jak ja. Czyli żadna partia nie chciała mnie na swojej liście. Pięknie to określił Jacek Majchrowski. Powiedział mi kiedyś, że jestem niekontrolowalny. Bardzo mu podziękowałem za ten komplement.
Jako jedyny radny w historii Przyjaznego Krakowa byłem zawieszony, ponieważ głosowałem inaczej niż chciała reszta klubu. Ale każdy wiedział, że głosuję tak, jak chcę. Zresztą to też był powód, dla którego żadna partia nie chciała mnie na listach wyborczych. Dla mnie to zupełnie niezrozumiałe. To też powoduje, że nowe osoby, które wchodzą do polityki, są głęboko rozczarowane. W efekcie więc mamy polityków, jakich mamy.
Przemawia przez Pana żal, że nikt Pana nie chciał na tych listach?
Na początku żałowałem i było to bardzo nieprzyjemne. Tym bardziej, że w każdych kolejnych wyborach coraz więcej osób na mnie głosowało. Później jednak doszedłem do wniosku, że jest to sygnał, by przestać zajmować się polityką i skoncentrować się na tym, co zawsze było moim priorytetem – elektromobilności. Projekty tego typu robiłem od lat, zaczynając od elektrycznego roweru, a później samochodu. To były jednak „zabawki”. Teraz mam projekt, który może odnieść komercyjny sukces.
A jeśli nie odniesie?
Daję sobie pół roku, maksymalnie rok. Jeśli w tym czasie się nie uda w Polsce, to pakuję swój konektor do kontenera, następnie na statek i płynę z nim do Stanów Zjednoczonych. Później podpinam ten konektor do ciągnika siodłowego i jadę z Nowego Jorku do Kalifornii, licząc, że ktoś zainteresuje się tym pomysłem i założę tam startup. Myślę jednak, że uda mi się w Polsce, bo już kilkadziesiąt osób widziało ten konektor i nikt nie powiedział, że to nie ma sensu. Wręcz przeciwnie – spotkałem się z opiniami, że wreszcie jest to ciekawy projekt z elektromobilności.
Wszystko, co mogło pójść źle, poszło źle. I, jak się okazało, wszyscy na tym stracili. No ale niestety ambicje dwóch osób pogrążyły wszystko
Z czego Pan dziś żyje?
Jestem na razie na etapie szukania swojej drogi. Wszystkie swoje oszczędności ładuję w ten konektor.
Nadal Pan jeździ do Ukrainy?
Tak i nadal będę to robił. Regularnie ładujemy vana i jeździmy z pomocą humanitarną. Jak się przyjeżdża na przykład do miasteczka przy granicy białoruskiej i wychodzi do nas 80-letnia, ślepa kobieta, która dotyka nas po twarzy, dziękując za rzeczy, które przywieźliśmy, to nie sposób się nie rozpłakać. Wszyscy ryczą jak dzieci. Nadal więc będę jeździł w takie miejsca.
Nie ma Pan wrażenia, że te wyjazdy pogrążyły Pana politycznie?
Bo ktoś mówił, że przewozimy broń?! Przecież to absurd. Zabieraliśmy ze sobą jedynie zużyte łuski i wystrzelone granatniki. Wszystko to publikowałem w social mediach i wystawiałem na aukcje, bo cena jednego zużytego granatnika sięgała 3 tysięcy złotych. Więc mówienie, że przemycamy broń w sytuacji, kiedy są to właśnie łuski, które sprzedawaliśmy na aukcjach i za to kupowaliśmy generatory prądu czy piły spalinowe, pokazuje, w jak głupim świecie żyjemy.
Do kogo ma Pan największy żal?
Żal to za duże słowo. Uważam, że wtedy – przed wyborami samorządowymi – wszystko, co mogło pójść źle, poszło źle. Nastąpiło takie sprzężenie. I, jak się okazało, wszyscy na tym stracili. No ale niestety ambicje dwóch osób pogrążyły wszystko.
Andrzeja Kuliga i Rafała Komarewicza?
Tak, bo każdy z nich widział się w roli prezydenta. Gdyby się między sobą dogadali i stworzylibyśmy wspólny komitet do Rady Miasta Krakowa, to teraz w tej radzie byłoby siedmiu radnych z klubu, nazwijmy to „kuligowo-komarewiczowego”. Platforma nie miałaby większości. Być może Rafał miałby też szansę wejść do II tury i powalczyć. A na pewno byłby silniejszym kandydatem, gdyby doszło do zjednoczenia.
To jest obrzydliwość i przekroczenie wszelkich granic! Zmierzamy do tego, że będziemy do siebie strzelać na ulicy
Jak Pan ocenia obecnego prezydenta?
Na pewno jest inny niż Jacek Majchrowski. W jego ocenie zgadzam się z każdym słowem Piotra Kempfa, który ostatnio udzielił wam wywiadu. Uważam, że Miszalski za bardzo angażuje się w social media, bo pewne tematy trzeba po prostu odpuścić. Nie ma sensu odpisywać niektórym ludziom, wdawać się w dyskusje. Majchrowski w ogóle nie korzystał z social mediów, Miszalski ich nadużywa. Trzeba znaleźć złoty środek.
ZOBACZ TAKŻE: "W Krakowie trwa polowanie na Miszalskiego" [WYWIAD]
Na pewno nie zgadzam się też z prezydentem i całą Platformą co do budowy metra. Uważam, że trzeba z tego zrezygnować i rozwijać linie tramwajowe.
Natomiast co do innych rzeczy – uważam, że miasto jest dobrze zarządzane przez Miszalskiego i jego ludzi.
Których ma Pan na myśli?
Choćby Łukasza Sęka, który jest najlepszym zastępcą prezydenta lub Daniela Wiśniowskiego, który dla Krakowa porzucił bankowość i stanowisko dyrektora banku. Tomasz Daros był z kolei architektem zwycięstwa PO w radzie miasta i też jest wsparciem na tym polu. Wszyscy oni są kompetentni i bardzo wysoko oceniam ich pracę.
Jednak od polityków opozycji słyszymy, że miasto jest w finansowej ruinie.
To słyszymy zawsze. Byłem radnym przez osiem lat i nie pamiętam ani jednego roku, w którym ktoś by powiedział, że sytuacja finansowa miasta jest dobra.
Czyli takie bicie piany?
Zdecydowanie tak. Teraz akurat wyłącznie pod referendum, którego jestem przeciwnikiem. Referendum to narzędzie ostatecznej zagłady, broń, która powinna być używana w momencie, kiedy prezydent dopuszcza się jakiegoś karygodnego czynu. Tymczasem dziś referendum jest postrzegane jako dodatkowe wybory. To jest niszczenie demokracji. Jeżeli więc nie dojdzie do sytuacji, w której pijany Miszalski przejedzie na pasach zakonnicę w ciąży, to referendum jest niepotrzebne. Zakładam jednak, że i bez tego w Krakowie się jednak odbędzie, bo wszystko ku temu zmierza. Przykro mi, że referendum stało się narzędziem politycznym.
Napisał Pan na Facebooku, że polityka w naszym mieście stała się obrzydliwa.
Z roku na rok jest coraz gorzej. Ja często dyskutowałem z radnymi czy to Platformy czy PiS-u, czy nawet z mojego klubu, ale później zawsze mogliśmy sobie spojrzeć w oczy i iść na obiad. Dziś polityka przemieniła się już w osobistą walkę. W momencie, kiedy ktoś cię fotografuje, gdy wchodzisz do mieszkania, sprawdza, gdzie i z kim śpisz, gdzie mieszkają twoje dzieci, to jest obrzydliwość i przekroczenie wszelkich granic!
Co by się musiało zmienić, byśmy zawrócili z tej drogi?
Do polityki powinny wejść nowe osoby, takie jak choćby Bartosz Gibała do Senatu czy Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego do Sejmiku Małopolskiego, którego już kiedyś do tego namawiałem. Potrzebujemy takich ludzi. Bez tego nie widzę odwrotu. Te obrzydliwości będą coraz większe.
Dokąd zmierzamy?
Być może do tego, że będziemy do siebie strzelać na ulicy.



![Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_111.jpg?f704138617f9a961263bc1edbce629c2)












![Współtwórca Rynku Krowoderskiego współpracował z bandytami [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_94.jpg?f704138617f9a961263bc1edbce629c2)


![Kto płaci za nagonkę? Kocurek mówi o inwigilacji. Padają nazwiska [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_87.jpg?f704138617f9a961263bc1edbce629c2)


