• Pozycja: Box 3
Przeczytasz w 2-3 minuty
fot. Pixabay

S7 przez Kraków dzieli nie tylko mapy, ale i emocje. Jedni biją brawo, inni wyciągają transparenty, a media święcą tryumfy, bo każda łza, każdy kafelek i każde „nie chcemy drogi u nas” to gotowy materiał. W Głogoczowie ojciec wykafelkował ścianę w pokoju, a córka obawia się, że inwestycja oddzieli ją od koleżanki. I nagle miliony kierowców stojących w korkach to tło dla lokalnego dramatu, który wzrusza, bawi… i trochę wkurza.

Kiedy media opisują sytuację związaną z próbą budowy odcinka drogi S7 przez Kraków, wygląda to trochę jak klasyczny dramat w kilku aktach: są bohaterowie, są ofiary, jest konflikt. I jest droga, która dzieli. Skoro jest dramat, są i emocje. A skoro są emocje, są i media. Sprawę protestów nagłośniły już wszystkie: od lokalnych po ogólnopolskie.

Moją uwagę zwrócił tekst w portalu LoveKraków.pl zatytułowany: „Wolę, żeby tata nie dostał drugiego zawału”. Nierówna walka Głogoczowa z S7.

Po pierwsze, zwrócił uwagę tym, że jego autor, Bartosz Dybała, prawdopodobnie wybrał się na miejsce, co w 2025 roku należy do rzadkości, wszak większość tekstów powstaje zza biurka. Szacun.

Po drugie, wzruszyły mnie ckliwe historie, które pojawiły się w artykule, za co oczywiście nie winię autora, bo – z założenia – teksty medialne mają wywoływać emocje. Ten wywołuje. Znowu szacun.

Oczywiście tekst skupia się na tym, że mieszkańcy wsi nie chcą drogi przez ich tereny. Oto kilka cytatów.

Nie znam nikogo w Głogoczowie, kto poparłby którykolwiek z zaproponowanych wariantów nowej trasy S7.

Cała wieś przeciwko. Nikt nie popiera. Demokracja w pigułce: wszyscy są zgodni, tylko decydenci źli. Bo przecież kiedy w grę wchodzi droga szybkiego ruchu, każdy natychmiast staje się ekspertem od planowania i strategii urbanistycznych. Każdy chce, by droga powstała. Byle nie u niego na podwórku. Klasyka klasyki.

Dokładnie 15 lat temu kupiliśmy działkę i ruszyliśmy z budową domu. Wtedy jeszcze nikt z decydentów nie mówił, że będzie tędy przebiegała jakaś nowa, ruchliwa trasa.

Kolejny klasyk. „Kupiliśmy, a nikt nas nie uprzedził”. Jakby plany przestrzenne były tajnym kodeksem z Illuminati, a każda inwestycja drogowa to spisek. To, że w miastach i na wsiach coś trzeba planować i przewidywać, wydaje się zupełnie abstrakcyjne. Wyobraźmy sobie 15 lat historii jednego domu w kontekście 500 km drogi – dramat jak w operze, tylko z kafelkami w roli głównej.

A teraz wisienka na torcie:

Ta inwestycja oddzieli mnie od koleżanki. Będziemy mieszkały po przeciwnych stronach bardzo ruchliwej drogi.

– mówi 13-letnia Julia.

Szczerze? Nawet ja – zagorzały zwolennik S7 przez Kraków – poczułem lekki uścisk serca. Biedna dziewczyna. Trzynaście lat i już rozumie, że infrastruktura może złamać więzi społeczne. I nie, nie ironizuję z Bogu ducha winnej Julii. Chodzi mi o całe to społeczne nastawienie. S7 biegnąca przez całą Polskę, od Gdańska do Zakopanego, będzie przerwana na maleńkim odcinku, bo dziewczynka X będzie miała nieco dalej do dziewczynki Y. Serio?

Śmieję się trochę przez łzy, bo widzę ten sam scenariusz co zawsze: media kochają dramat, mieszkańcy kochają swoje kafelki w łazience, a drogowcy kochają… no cóż, swoje plany.

Budowa S7 przez Kraków dotknie około 5000 mieszkańców bezpośrednio, ale uwolni od stania w korkach setki tysięcy krakowian i Polaków, którzy dziś klną stojąc w korkach.

ZOBACZ TAKŻE: Wantuch miażdży hipokryzję. "Wszyscy wiedzą, że S7 pojedzie przez Kraków, ale wolą kłamać"

Przeciwnicy budowy krakowskiego odcinka S7 mówią, że realizacja tej inwestycji to zbyt duże koszty społeczne. A może raczej powinniśmy zastanowić się nad kosztami społecznymi… braku tego odcinka S7. Bo korki już dziś kosztują nas wszystkich: czas, nerwy, paliwo i zdrowie. A Julka i jej koleżanka? Może w końcu zrozumieją, że droga nie musi być wrogiem, tylko koniecznym kompromisem między marzeniami mieszkańców a potrzebami całego miasta.

Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym i obserwuj nas w mediach społecznościowych!

To pomaga nam zarabiać. Nie każdy w Krakowie może liczyć na bogatego tatę.

Czytaj także