- Niemal każdego dnia rano nie byłem w stanie mówić, taką miałem chrypkę. Później bóle zamostkowe, bóle w plecach. Badałem krew pod kątem zawału. Te bóle były na tyle silne, że nie mogłem spać. Pociłem się też strasznie w nocy - tak swoje dolegliwości opisywał Zbigniew Ziobro, poseł PiS z Krakowa. Wtedy jeszcze nie wiedział, że ma raka.
Nie było to zwykły przeziębienie ani chwilowe przemęczenie. To były pierwsze sygnały śmiertelnego zagrożenia, które w każdej chwili mogło odebrać mu życie. Tymczasem polityczni przeciwnicy już snuli własne narracje: „Ziobro znika, bo unika odpowiedzialności”. Hipokryzja była tu aż namacalna. Ludzie gotowi wyrokować, nie znając prawdziwej przyczyny jego nieobecności.
Były minister sprawiedliwości jest ciężko chory. Zaraz po wyborach parlamentarnych w 2023 roku zniknął z życia publicznego. Jego przeciwnicy polityczni uważali, że ucieka od odpowiedzialności za swoje czyny jako minister sprawiedliwości. Tymczasem on zachorował na nowotwór przełyku.
- Nowotwór, który u mnie wykryto, był już w zaawansowanym stadium, z przerzutami do węzłów chłonnych i do żołądka z przełyku. Guz miał sześć centymetrów, wyglądał jak kiełbasa. Fatalnie to wyglądało na zdjęciu, kiedy je zobaczyłem - opisywał Ziobro w programie Super Expressu "Poranny ring".
Brutalność diagnozy była absolutna. Każdy medyczny termin, każdy centymetr guza, każdy przerzut... to nie był temat do politycznych gier ani medialnych żartów. To była walka na śmierć i życie, której nikt nie chciałby przechodzić. A mimo tego, w tle trwały publiczne spekulacje o „ucieczce” polityka. Zwykła zawiść ludzi gotowych atakować zanim pojawi się choćby odrobina empatii.
Ziobro przyznał także, że leczenie przyniosło oczekiwane skutki, choć początkowo szansa na przeżycie była niewielka. - Statystycznie taki przypadek daje mniej niż 10 proc. szans przeżycia w ciągu pięciu lat. A ja, póki co, żyję - powiedział.
To nie jest zwykłe „cieszenie się życiem” po chorobie. To jest triumf nad brutalnymi statystykami, nad cichymi szeptami przeciwników, nad własnym ciałem, które zdradziło w najgorszy możliwy sposób. I choć polityczny świat z przyjemnością komentuje każdy upadek, prawdziwe lekcje pokory i strachu, jakie funduje choroba, są poza zasięgiem publicznej narracji.
Zbigniew Ziobro ma 55 lat. Jego żoną jest Patrycja Kotecka-Ziobro (47 l.). Razem mają dwóch synów: Jana (14 l.) i Andrzeja (10 l.).