• Pozycja: Box 2
Przeczytasz w 2-4 minuty
Aleksander Miszalski / fot. Łukasz Michalik

Też macie wrażenie, że w Krakowie – zamiast realnych, stanowczych i zdecydowanych działań – dostajecie pijarową papkę? No właśnie. Od pierwszego dnia urzędowania prezydent Aleksander Miszalski serwuje nam decyzje, które wyglądają raczej jak konkurencja w kategorii „Najbardziej PR-owa Zmiana Roku” niż jako realne reformy, które miałyby szansę poprawić codzienne życie krakowian.

Skoro jednak spektakl trwa, a bilety są bezzwrotne, siadamy w pierwszym rzędzie, bierzemy popcorny i przedstawiamy nasz subiektywny ranking posunięć, które wstrząsnęły Krakowem niczym żuk gnojnik świeżo usypanym kretowiskiem.

1. Pożegnanie z Lexusem, czyli „luksus won!”

Jedna z pierwszych decyzji: sprzedać służbowego Lexusa po poprzedniku, bo „kojarzy się z luksusem”. Kraków odetchnął. Koniec moralnego zgorszenia związanego z podgrzewanymi fotelami, sprawnymi hamulcami i imitacją skóry na podłokietniku. 

Tylko… to ruch czysto wizerunkowy. Bo choć prezydent kocha rower – i super – to: rano Balice, po południu Swoszowice, a wieczorem Nowa Huta.

I co? Hulajnogą? No bez żartów. Ale PR-owo – złoto. Zdjęcia prezydenta na rowerze? Jeszcze więcej złota.

2. Likwidacja parkingu przed magistratem

Hasło brzmiało dumnie: „Koniec z samochodami pod oknami urzędu! Stawiamy na zieleń!” Rzeczywistość? Parking zostanie zamieniony w… parking bez samochodów. Z donicami. Z symbolicznymi krzaczkami. Z odrobiną zieleni „na pokaz”.

Efekt społeczny? Zachwyt kilku najbardziej zaangażowanych aktywistów. Frustracja radnych, którym miasto i tak zapewne zapłaci za parking prywatny. Pytania ważnych osobistości, czy do prezydenta to mają dojechać tramwajem i ewentualnie którą linią.

Ale PR? Sztos. Wizualizacje piękne. A internet pełen zachwytów.

ZOBACZ TAKŻE: Zielony absurd przed magistratem. Zasadzą drzewa, wykopią zdrowy rozsądek

3. Fajerwerki? W Krakowie? A skąd!

Zakaz fajerwerków w Krakowie. Brzmi pięknie. Odpowiedzialnie. Proekologicznie.

A teraz realia. Po pierwsze, lekka hipokryzja, bo miasto od dekad robiło pokazy pirotechniczne, na które przychodziły setki tysięcy mieszkańców i turystów. Po drugie, to będzie martwe prawo, bo kto ten zakaz wyegzekwuje? Straż Miejska na patrolu antypetardowym?

No ale psy i koty są szczęśliwe, więc nie ma co przytaczać innych argumentów.

ZOBACZ TAKŻE: Branża pirotechniczna wściekła. "Hipokryzja na pełną skalę" [WYWIAD]

4. Odpisywanie na każdy komentarz, czyli „Prezydent 24/7”

Miszalski w trybie social-media-ninja:

Grażyna: „Ładny dzień!”
Prezydent: „Pozdrawiam, pani Grażynko!”

Dżesika: „A tramwaje?”
Prezydent: „Już tłumaczę, Dżesiko!”

Janusz wrzuca emotki.
Prezydent: „Serdeczności, panie Januszu!”

Dzieci kiedyś pisały listy do Mikołaja. Dziś wystarczy komentarz i odpisuje sam prezydent. Najważniejsza osoba w mieście. Lol, iksde.

Aleksander Miszalski / fot. Łukasz Michalik

5. Wielka Rewia Flag

Nowe zasady: więcej flag Krakowa, więcej Polski, więcej Unii. Zdecydowanie więcej. 

Praktyczne znaczenie? Mniej więcej takie, jak kupienie dziewczynie zakochanej w balecie… karabinu AK. Niby prezent, niby gest, niby coś tam znaczy, ale każdy czuje, że coś jest tu dziwnie.

No i zasadnicze pytanie: po co?

6. Pakt dla krakowskich osiedli

Hasło brzmi jak rewolucja! „Nowy pakt!”, „Nowe priorytety!”, „Więcej inwestycji w dzielnicach!”.

Problem? Takie środki były w budżecie odkąd istnieją dzielnice. Od lat. Bez wyjątku.

Różnica? Teraz ma to nazwę, logo i prezentację z muzyką w tle.

7. Partycypacja na sterydach

W Krakowie konsultuje się już wszystko. Absolutnie wszystko. Za chwilę będziemy głosować nad kolorem prezydenckiego krawata, który powinien włożyć na konferencje prasową lub otwarcie kanału.

Efekt? W konsultacjach biorą udział te same cztery osoby, czyli lokalny kwartet patoaktywistów, który opiniuje wszystko z zapałem godnym komisji sejmowej.

A realne decyzje? Zawieszone gdzieś między ankietą, formularzem i badaniem satysfakcji.

ZOBACZ TAKŻE: Konsultacje o konsultacjach, czyli jak Kraków gada sam ze sobą

8. Referenda dzielnicowe, czyli „zapytamy was o wszystko, by nic nie zdecydować samemu”

Nowy krakowski wynalazek: referenda w dzielnicach. Brzmi jak demokracja deluxe. W praktyce: wersja XXL punktu 7.

Każda sprawa, nawet najmniejsza, ma być przedmiotem głosowania. Ba, referendum! 
Efekt? decyzje rozmyte, odpowiedzialność też, mieszkańcy pogubieni. Ale za to potem można powiedzieć: „To nie my. To mieszkańcy tak chcieli!” Czyli wszyscy. Czyli nikt.

ZOBACZ TAKŻE: Kraków - miasto, które się boi własnych pomysłów. Metro jak igrzyska

Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym i obserwuj nas w mediach społecznościowych!

To pomaga nam zarabiać. Nie każdy w Krakowie może liczyć na bogatego tatę.

Czytaj także