Też macie wrażenie, że w Krakowie – zamiast realnych, stanowczych i zdecydowanych działań – dostajecie pijarową papkę? No właśnie. Od pierwszego dnia urzędowania prezydent Aleksander Miszalski serwuje nam decyzje, które wyglądają raczej jak konkurencja w kategorii „Najbardziej PR-owa Zmiana Roku” niż jako realne reformy, które miałyby szansę poprawić codzienne życie krakowian.
Skoro jednak spektakl trwa, a bilety są bezzwrotne, siadamy w pierwszym rzędzie, bierzemy popcorny i przedstawiamy nasz subiektywny ranking posunięć, które wstrząsnęły Krakowem niczym żuk gnojnik świeżo usypanym kretowiskiem.
1. Pożegnanie z Lexusem, czyli „luksus won!”
Jedna z pierwszych decyzji: sprzedać służbowego Lexusa po poprzedniku, bo „kojarzy się z luksusem”. Kraków odetchnął. Koniec moralnego zgorszenia związanego z podgrzewanymi fotelami, sprawnymi hamulcami i imitacją skóry na podłokietniku.
Tylko… to ruch czysto wizerunkowy. Bo choć prezydent kocha rower – i super – to: rano Balice, po południu Swoszowice, a wieczorem Nowa Huta.
I co? Hulajnogą? No bez żartów. Ale PR-owo – złoto. Zdjęcia prezydenta na rowerze? Jeszcze więcej złota.
2. Likwidacja parkingu przed magistratem
Hasło brzmiało dumnie: „Koniec z samochodami pod oknami urzędu! Stawiamy na zieleń!” Rzeczywistość? Parking zostanie zamieniony w… parking bez samochodów. Z donicami. Z symbolicznymi krzaczkami. Z odrobiną zieleni „na pokaz”.
Efekt społeczny? Zachwyt kilku najbardziej zaangażowanych aktywistów. Frustracja radnych, którym miasto i tak zapewne zapłaci za parking prywatny. Pytania ważnych osobistości, czy do prezydenta to mają dojechać tramwajem i ewentualnie którą linią.
Ale PR? Sztos. Wizualizacje piękne. A internet pełen zachwytów.
ZOBACZ TAKŻE: Zielony absurd przed magistratem. Zasadzą drzewa, wykopią zdrowy rozsądek
3. Fajerwerki? W Krakowie? A skąd!
Zakaz fajerwerków w Krakowie. Brzmi pięknie. Odpowiedzialnie. Proekologicznie.
A teraz realia. Po pierwsze, lekka hipokryzja, bo miasto od dekad robiło pokazy pirotechniczne, na które przychodziły setki tysięcy mieszkańców i turystów. Po drugie, to będzie martwe prawo, bo kto ten zakaz wyegzekwuje? Straż Miejska na patrolu antypetardowym?
No ale psy i koty są szczęśliwe, więc nie ma co przytaczać innych argumentów.
ZOBACZ TAKŻE: Branża pirotechniczna wściekła. "Hipokryzja na pełną skalę" [WYWIAD]
4. Odpisywanie na każdy komentarz, czyli „Prezydent 24/7”
Miszalski w trybie social-media-ninja:
Grażyna: „Ładny dzień!”
Prezydent: „Pozdrawiam, pani Grażynko!”
Dżesika: „A tramwaje?”
Prezydent: „Już tłumaczę, Dżesiko!”
Janusz wrzuca emotki.
Prezydent: „Serdeczności, panie Januszu!”
Dzieci kiedyś pisały listy do Mikołaja. Dziś wystarczy komentarz i odpisuje sam prezydent. Najważniejsza osoba w mieście. Lol, iksde.
5. Wielka Rewia Flag
Nowe zasady: więcej flag Krakowa, więcej Polski, więcej Unii. Zdecydowanie więcej.
Praktyczne znaczenie? Mniej więcej takie, jak kupienie dziewczynie zakochanej w balecie… karabinu AK. Niby prezent, niby gest, niby coś tam znaczy, ale każdy czuje, że coś jest tu dziwnie.
No i zasadnicze pytanie: po co?
6. Pakt dla krakowskich osiedli
Hasło brzmi jak rewolucja! „Nowy pakt!”, „Nowe priorytety!”, „Więcej inwestycji w dzielnicach!”.
Problem? Takie środki były w budżecie odkąd istnieją dzielnice. Od lat. Bez wyjątku.
Różnica? Teraz ma to nazwę, logo i prezentację z muzyką w tle.
7. Partycypacja na sterydach
W Krakowie konsultuje się już wszystko. Absolutnie wszystko. Za chwilę będziemy głosować nad kolorem prezydenckiego krawata, który powinien włożyć na konferencje prasową lub otwarcie kanału.
Efekt? W konsultacjach biorą udział te same cztery osoby, czyli lokalny kwartet patoaktywistów, który opiniuje wszystko z zapałem godnym komisji sejmowej.
A realne decyzje? Zawieszone gdzieś między ankietą, formularzem i badaniem satysfakcji.
ZOBACZ TAKŻE: Konsultacje o konsultacjach, czyli jak Kraków gada sam ze sobą
8. Referenda dzielnicowe, czyli „zapytamy was o wszystko, by nic nie zdecydować samemu”
Nowy krakowski wynalazek: referenda w dzielnicach. Brzmi jak demokracja deluxe. W praktyce: wersja XXL punktu 7.
Każda sprawa, nawet najmniejsza, ma być przedmiotem głosowania. Ba, referendum!
Efekt? decyzje rozmyte, odpowiedzialność też, mieszkańcy pogubieni. Ale za to potem można powiedzieć: „To nie my. To mieszkańcy tak chcieli!” Czyli wszyscy. Czyli nikt.
ZOBACZ TAKŻE: Kraków - miasto, które się boi własnych pomysłów. Metro jak igrzyska











![Kraków w pułapce podwyżek. Polityk PiS o błędach finansowych miasta [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_162.jpg?6543ab3358f9acff369ca86c54b7daaa)









![Stadion Wisły do rozbiórki. W jego miejsce powstanie jeszcze większy obiekt? [WIZUALIZACJA]](/images/thumbnails/lne/thumb_131_147.jpg?c9f77e88d16e60560108548699027025)
