Przeczytasz w 2-3 minuty
Krakowscy radni bez grosza przy duszy / fot. Pixabay, BIP

Kraków płonie, radni debatują, a budżet? Leży, kwiczy i błaga o miłosierdzie. W czwartek odbędzie się nawet nadzwyczajna sesja rady miasta, bo sprawa jest gruba.  A wiecie kto decyduje o Waszych pieniądzach? Ludzie, którzy za całe swoje życie zawodowe nie odłożyli ANI ZŁOTÓWKI. 

Jeśli chcecie naprawdę zrozumieć, o co chodzi z tym budżetem i nie macie siły słuchać ani opozycji, ani koalicji, to zerknijcie tutaj - ekspert tłumaczy jak krowie na rowie: Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD].

Ale teraz nie o tym.

Bo wiecie, Kraków to nie byle pipidówek z trzema lampami i remizą. To miasto z budżetem 9 miliardów złotych. Dziewięć miliardów! I teraz pytanie za sto punktów: kto decyduje o tych pieniądzach?

Otóż… ludzie, którzy w życiu nie odłożyli ani złotówki. Dosłownie. Ani jednej.

Nie wierzycie? No to trzymajcie się foteli, bo zaraz zaczniemy przegląd tych finansowych tuzów.

Grzegorz Garboliński, 24 lata. Oszczędności: zero. Dochody poza dietą: 25 tysięcy złotych rocznie, czyli około 2 tysiące miesięcznie.

Małgorzata Kot, 55 lat. Prawie całe życie zawodowe za sobą, a na koncie… zero oszczędności. Dochód z najmu: 23 tysiące złotych. Poza tym żyje głównie z diety radnej. Jak jej nie wybierzecie, to jej pozostanie wybór: szukać pracy albo medytować nad 2 tysiącami miesięcznie.

Tomasz Leśniak, 40 lat. Na koncie 17 tysięcy złotych. Dochód spoza rady? 5 tysięcy złotych. Ale nie miesięcznie - za cały rok. I to zasiłek dla bezrobotnych. Tak, tak. Krakowski budżet w dobrych rękach. Człowiek zna życie od strony Urzędu Pracy.

Agnieszka Łętocha, 54 lata. Oszczędności: zero. Ale tu szacunek - pracuje na etacie. Czyli przynajmniej dieta radnej to nie jedyny posiłek w budżecie.

Łukasz Maślona, 44 lata. Odłożone: zero. Źródło utrzymania: dieta radnego. Tak, ten sam człowiek decyduje, jak zagospodarować 9 miliardów złotych. Czyli zarządza miliardami, nie mając nawet tysiaka w zapasie. To się nazywa zaufanie do wszechświata.

Edyta Nowak, 57 lat. Oszczędności: brak. Źródło dochodu: bycie radną. No cóż, niektórzy mają gospodarstwa, inni gospodarują... na sesjach.

Aleksandra Owca, 33 lata. Na koncie 7,5 tysiąca złotych, a w ubiegłym roku zarobiła… 6 tysięcy złotych. Cały rok pracy i można kupić połowę iPhone’a.

Edward Porębski, 76 lat. Emeryt. Oszczędności? Zero. Ale jak mawiają, doświadczenie to też kapitał, tylko niestety nie w banku.

Aleksandra Witek, 39 lat. Na koncie 5 tysięcy złotych, miesięcznie zarabiała około 6 tysięcy złotych. Czyli finansowy minimalizm w czystej formie.

Podsumujmy. I tak oto mamy drużynę, która wspólnie rozdziela 9 miliardów złotych, choć wielu z nich nie rozdzieliłoby nawet 9 złotych między konto a skarpetę. To trochę tak, jakby dać ster jumbo jeta komuś, kto nigdy nie prowadził hulajnogi.

Ale cóż, demokracja ma swoje uroki. Nie trzeba być bogatym, by decydować o bogactwie innych. Nie trzeba mieć oszczędności, by zarządzać budżetem miasta. Wystarczy mieć dietę, mandat i trochę tupetu.

Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym i obserwuj nas w mediach społecznościowych!

To pomaga nam zarabiać. Nie każdy w Krakowie może liczyć na bogatego tatę.

Czytaj także