Średnio cztery ciała rocznie wyławiają policyjni nurkowie z rzek przecinających Kraków. Cztery ludzkie dramaty, cztery rodzinne tragedie – a to tylko oficjalne dane. Wystarczy jeden telefon z dyspozytorni, by strażacy i policjanci ruszyli nad brzeg, skąd często wracają z makabrycznym „łupem”.
Paradoks? W czasie pandemii Covid–19 ta ponura statystyka niemal wyparowała. Zero przypadków w 2020 roku, pojedynczy w 2021. – Ludzie siedzieli w domach, mniej imprezowali, mniej szaleli – mówią krótko policjanci.
Ostatnie ciało znaleziono w Wiśle na początku września. Na wysokości klasztoru Norbertanek, w sercu Salwatora, z wody wyłowiono ciało około 35–letniego mężczyzny.
Dane nie kłamią: w samym Krakowie dochodzi do średnio czterech utonięcia rocznie, w Małopolsce aż do 14. Około połowy to – jak urzędowo określa policja – „udane targnięcia się na własne życie”. Za tym suchym zwrotem kryją się desperacja, brak pomocy, czasem zwykły pech i butelka wódki.
W 2023 roku z małopolskich rzek wyłowiono 12 ciał, w tym 4 w Krakowie. Większość oczywiście z Wisły – rzeki, która w letnie noce kusi pijanych, zakochanych i zagubionych.
Wcześniejsze dziesięciolecie? Stabilne liczby, które budzą niepokój właśnie dlatego, że nic się nie zmienia. Tylko pandemia Covid-19 wyhamowała mroczne żniwo. W 2020 i 2021 roku w Krakowie z wody (nie była to Wisła) wyłowiono jedno ciało. Ciało samobójcy.
Jednak gdy miasto znowu zaczęło tętnić nocnym życiem, Wisła przypomniała, że jest nie tylko ozdobą widokówek. To również cichy grabarz Krakowa.
![Współtwórca Rynku Krowoderskiego współpracował z bandytami [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_94.jpg?4846a9e52ca220bfe5623104c73fa991)














