W Zabrzu po roku rządów odwołali prezydentkę z PO, by po kilku miesiącach znów prawie wybrać... prezydentkę z PO. Jednak na drodze stanął miejski aktywista, radny Kamil Żbikowski, który wygrał w drugiej turze "na żyletki". Czy wydarzenia ze średniej wielkości miasta na Śląsku mogą mieć wpływ na Kraków?
Tuż po kolejnej w ostatnich tygodniach przegranej kandydata Koalicji Obywatelskiej coraz częściej słychać głosy, że nadchodzi fala referendów lokalnych, która zmyje dotychczasowy krajobraz polityczny, czyli rządy prezydentów dużych miast związanych z KO. Wśród wielu wymienianych miast, w których miałyby odbyć się referenda, pojawia się także Kraków, od 2024 roku zarządzany przez prezydenta Aleksandra Miszalskiego, równocześnie szefa małopolskiej Platformy.
O wpływie Zabrza na krakowską politykę, błędach w komunikacji samorządowców oraz szansach na organizację referendum w Krakowie rozmawiamy z ekspertem marketingu politycznego specjalizującego się w samorządach, Adrianem Gajem*.
Artur Bakker-Kos: Zaskoczył Pana wynik wyborów w Zabrzu?
Adrian Gaj: Niespecjalnie, wygrana pana Żbikowskiego raczej nie jest sensacją. Nie byłaby nią także wygrana pani Weber z Koalicji. Zdecydowało 106 głosów, przy 36 tysiącach oddanych. Minimalna różnica. Warto cofnąć się do wyborów z 2024 roku – wówczas pan Żbikowski nie wszedł do drugiej tury, bo o 154 głosy przeskoczyła go ówczesna prezydentka Małgorzata Mańka-Szulik, rządząca Zabrzem 18 lat.
Która ostatecznie wysoko przegrała z Agnieszką Rupniewską z KO. Z kolei ją mieszkańcy Zabrza odwołali już po roku. Co się stało?
To chyba jeden z najciekawszych przypadków lokalnych referendów od wielu lat. Bez wątpienia nowa prezydentka popełniła szereg błędów komunikacyjnych, sama to przyznała. Jednym z głównych zarzutów referendalnych było „zamknięcie się prezydentki w urzędzie”. A z urzędu wychodziły tylko negatywne informacje, które natychmiast rozpalały lokalną debatę.
Zabrze ma prawie miliard długu…
Tak. Prezydentka Rupniewska ruszyła z programem oszczędnościowym. Tylko, że zaczęła od likwidacji szkół i redukcji etatów np. woźnych, hurtowych zwolnień w miejskich jednostkach, likwidacji wydarzeń kulturalnych. Nie tłumaczono tego mieszkańcom inaczej, niż: musimy oszczędzać, miasto stoi nad przepaścią. A trzeba pamiętać, że do Zabrza przylgnęła łatka „polskiego Detroit”, to jedno z najszybciej wyludniających się miast w Polsce. Tam naprawdę nie jest łatwo z pracą.
Straciła stołek po roku, bo zaczęła oszczędzać? Czyli nowemu prezydentowi też nie wróży pan dokończenia kadencji?
Władza polega na tym, że podejmuje się trudne, często niepopularne decyzje. Ale trzeba umieć je opowiedzieć ludziom, uargumentować. A tymczasem na samym początku rada miejska uchwaliła prezydentce - przez lata opisywanej jako najbogatszej lokalnej polityczce - maksymalnie możliwe wynagrodzenie. Tych radnych zresztą w maju też prawie odwołano, brakło kilkuset osób przy urnie.
Pycha? Pazerność?
Nie znam pani Rupniewskiej, ale obserwowałem to co działo się komunikacyjnie w Zabrzu. To była katastrofa wizerunkowa, spóźnione pomysły, brak zaangażowania struktur partyjnych. Do tego duża mobilizacja środowisk kibicowskich ws. prywatyzacji Górnika, wyraźnie zresztą lekceważonych przez Koalicję w Zabrzu. No i na pewno spory wpływ miała dramatycznie źle prowadzona ogólnopolska kampania Trzaskowskiego. Doszło do synergii wielu czynników, a środowisko prezydentki nie potrafiło wyjść z kontrnarracją, w efekcie po półtora roku od wyborów samorządowych Zabrze ma nowego prezydenta.
Tuż po zwycięstwie Żbikowskiego pojawiły się głosy, że idzie fala, która zmiecie prezydentów z KO w innych miastach, w tym w Krakowie.
Zarządzaniem emocjami faktycznie robi się dziś politykę, ale same emocje bywają fatalnym doradcą przy podejmowaniu decyzji o organizacji referendum. To jedna z podstawowych zasad marketingu politycznego. Pewnie są miasta w których prezydenci zostaną odwołani w najbliższych miesiącach. Na tę chwilę niewiele wskazuje na to, że w tym gronie będzie Kraków. Choć inicjatywa referendum odwoławczego na pewno się pojawi.
Już się pojawiła. Ponad miesiąc temu Konfederacja, a dokładnie środowisko narodowców, ogłosiło, że chcą odwołać prezydenta Miszalskiego w referendum.
I ile żył ten temat w internecie? Dwa dni? Coś się wydarzyło? Nie można przekładać jeden do jednego emocji z jednego miasta na drugie i wyciągać prostych wniosków. Bo fakt, mamy Zabrze, ale tam po odwołaniu prezydentki z Platformy, nową prezydentką o mały włos nie została znów reprezentantka Platformy. Proszę zobaczyć na Wrocław, pod względem ludnościowym i politycznym dużo bliższy Krakowowi, bo tam też znaczenie mają ogólnopolskie nazwiska i partie. Prezydent Sutryk ma chyba najgorszy wizerunek ze wszystkich samorządowców w Polsce. Ale najwyraźniej wrocławianie widzą to nieco inaczej: nie tylko wygrał ponownie w 2024 roku, ale już po zatrzymaniu i kolejnych głośnych medialnie aferach, wiosną tego roku we Wrocławiu nie udało się nawet zebrać wymaganej liczby podpisów. Brakło ich naprawdę sporo.
Może polegli organizacyjnie?
Zaangażowanych było sporo środowisk, od miejskich aktywistów po radnych, kończąc na PiS i Konfederacji, a i pewnie z połowa PO sprzyjała pomysłowi. I nie wyszło, bo nie było „momentum”.
Momentum?
Chodzi o takie nagromadzenie wzrastających emocji i tematów, że zmiana jest nieunikniona. Albo jednego głównego powodu, który sprawia, że ludzie się zaangażują, by podpisać się na liście i pójść do referendum. W Krakowie nie ma ani jednego, ani drugiego – co nie jest tylko moją opinią. Redaktor naczelny LoveKrakow.pl, Patryk Salamon, który bez wątpienia jest jednym z najlepszych obserwatorów krakowskiej polityki, stwierdził w swoim wpisie na Twitterze dokładnie to samo: nie ma dziś „emocji referendalnej” w Krakowie. Bo co miałoby nią być?
Według mnie w Krakowie nie ma nastroju na referendum. Przeciwnicy @Miszalski_ musieliby zebrać ponad 60 tys. podpisów - a to nie jest łatwe zadanie.
— Patryk Salamon (@PatrykSalamon) August 25, 2025
➡️ Jak oceniany jest prezydent? Kto mógłby wygrać wybory? Twarde dane we wrześniu na @lovekrakow https://t.co/R8b8UE4fun
Trochę mogłoby się zebrać. SCT, ceny śmieci, strefa parkowania...
To nie są tematy, które wystarczająco "grzeją" ludzi. Gorący do niedawna temat strefy czystego transportu nie wpłynie w najbliższych latach na życie krakowian, bo na lata ugrzęźnie w sądach administracyjnych. Podwyżka cen śmieci jest wyrównaniem do poziomu z "obwarzanka krakowskiego" i raczej nie doprowadzi nikogo w Krakowie do ruiny, skoro w Wieliczce czy Zielonkach płacą za śmieci dużo więcej. Strefa parkowania? Tylko mnie zmobilizowali, żeby w końcu dopełnić ponownie formalności z nieaktywną Kartą Krakowską. Sądząc po kolejkach np. w punkcie na dworcu - nie tylko mnie.
Ale powiedział Pan przed chwilą, że referendum w Krakowie będzie.
Że inicjatywa referendum odwoławczego się pojawi. Pytanie kiedy. Bez wątpienia przygotowywana jest cała „infrastruktura” informacyjna – zresztą widać w tym rękę profesjonalistów, którzy uważnie śledzą trendy kampanijne. Różne mniejsze i większe portale i profile uderzające w prezydenta Miszalskiego, emocjonalne treści wideo, piosenki, nawet książkę napisano! Widać olbrzymie nakłady pieniężne na zbudowanie całego konglomeratu informacyjnego, który ma „obsłużyć” swoim przekazem jak największą grupę krakowian z różnych środowisk. Czyli tworzona jest struktura na wzór tej, dzięki której ostatecznie wygrał Karol Nawrocki. Świetnie to zebrał i podsumował głośny raport o kampanii w sieci stworzony przez analityków z kolektywu Res Futura.
To perspektywa tygodni? Miesięcy?
To nie do mnie pytanie, mówię o tym, co widzę w swoim mieście, jako ktoś znający się na komunikacji i marketingu politycznym. Na pewno wybranie odpowiedniego terminu dla inicjatorów jest kluczowe, bo w przypadku przegranej mogą stracić naprawdę sporo. Zwłaszcza jeden z nich, bez wątpienia najbardziej zainteresowany odwołaniem prezydenta Miszalskiego. Radny Łukasz Gibała przegrał już wybory prezydenckie trzykrotnie, a dodatkowo fiaskiem zakończyła się organizowana przez jego środowisko zbiórka podpisów pod referendum za odwołaniem prezydenta Majchrowskiego w 2016 roku.
Cztery porażki go nie zniechęciły, a miałby się bać piątej?
Rafał Trzaskowski przegrał wybory prezydenckie dwa razy, a już chcą mu przyklejać łatkę „przegrywa”. Polityka to emocje, pięć personalnych porażek prezydenckich z rzędu byłoby chyba czymś, po czym żaden polityk, nawet tak zdeterminowany jak Łukasz Gibała, się wizerunko nie podniesie. Fiasko referendum bardzo wzmocniłoby też odbiór prezydenta Miszalskiego, który – i to też warto zauważyć – do tej pory nie przegrał żadnych wyborów w których startował. No i ma za sobą wyraźną większość w radzie miasta. Myślę, że środowiska opozycyjne mają tego pełną świadomość, stąd przygotowania na szeroką skalę, które widzimy w Krakowie.
Może im pomóc sytuacja ogólnopolska?
Bez wątpienia. Komunikacja obecnego rządu jest tragiczna, nie znam nikogo z branży, kto uważa, że jest inaczej. Pokazują to też badania, gabinet Tuska jest fatalnie oceniany przez Polaków. Nie potrafią poradzić sobie komunikacyjnie z żadnym kryzysem. Najlepszy i świeży przykład: KPO – PiS 3 lata temu ugasiłby go komunikacynie pewnie w 48 godzin. Tymczasem za obecnymi rządzącymi będzie się jeszcze ciągnął długo. Nieudolność komunikacyjna rządzących krajem w jakiejś części przekłada się niżej, na samorządy i odbiór prezydentów związanych z obecną koalicją. Ale nie jest i nigdy nie będzie głównym zapalnikiem referendalnym. Bo jednak samorządy, nawet tak duże jak Kraków, to całkiem inna specyfika. A Kraków to już jest w ogóle wyjątkowe politycznie miasto - najlepszym przykładem jest profesor Majchrowski, który prezydentował prawie ćwierć wieku. Chyba jest sporo prawdy w powszechnym przekonaniu, że Kraków to nie jest miasto politycznych rewolucji, a krakowianie nie przepadają za nagłymi zmianami. To również należy brać pod uwagę w analizie szans potencjalnego referendum.
*Adrian Gaj – ekspert marketingu politycznego, od lat zajmuje się PR i komunikacją w samorządach, doradza wizerunkowo osobom publicznym. Pomaga wygrywać wybory na każdym szczeblu samorządu, odpowiadał również za działania komunikacyjne w zwycięskim referendum odwoławczym w jednym z małopolskich miast.
Jesteśmy tutaj: