• Pozycja: Box 3
Przeczytasz w 2-4 minuty
Łukasz Gibała i wujek Gowin

Łukasz Gibała siedzi w gabinecie pośród stert akt i teczek, uśmiechając się jak dyrygent chaosu. – Wygrałem! – ogłasza, a publiczność nawet nie wie, że petycje, które podpisuje, są o niczym, a każdy mail i każdy telefon tańczą w rytm jego genialnego planu na prawdziwe referendum. Polityka? To nie demokracja, to cyrk, w którym nic sprzedaje się jak wszystko, a ludzie biją brawo, zachwyceni własną bezradnością.

Dotarliśmy do scenopisu z tajnego spotkania w gabinecie Łukasza Gibały.

***

[Gabinet Łukasza Gibały. Na biurku stosy akt, teczki z podpisami, laptop, kubki po kawie. Gibała siedzi za biurkiem, doradca stoi obok z teczką dokumentów.]

Doradca (ostrożnie): Łukasz… decyzja prokuratury już jest. Umorzyli sprawę referendum. No wie Szef... te podpisy, co je złożyliśmy, ale był sfałszowane.

Gibała: No były, ale tylko trochę.

Doradca: No właśnie, prokuratura też tak stwierdziła. Że tylko trochę...

Gibała (wstaje, teatralnie rozkładając ręce): Czyli… wygrałem!

Doradca: Jak zawsze, Szefie!

Gibała: Nie szydź.

Doradca: Nie, nie. Wcale nie miałem na myśli tych trzech przegranych wyborów na prezydenta Krakowa.

Gibała: Wiesz… głosów ludzi nie można kupić. Ale wszystko inne już tak.

Doradca: O czym Ty mówisz?

Gibała: O tym, że my zagraliśmy, a prokuratura zatańczyła w rytm naszej muzyki!

Doradca (marszcząc brwi): Tak, ale pamiętaj - to śledztwo trwało dziewięć lat… dziewięć!

Gibała (przechadza się po pokoju, gestykulując jak dyrygent): Dokładnie! Dziewięć lat! I wiesz kto wtedy rządził?

Doradca: PiS.

Gibała: A kto był ministrem sprawiedliwości? Kto był wicepremierem?

Doradca: No kto?

Gibała: Wujek Gowin!

Wujek Gowin / fot. wikimedia

Doradca: Brawo dla wujka!

Gibała: Pięknie dyrygował batutą!

Doradca: No ale jak wujka pogonili, to prokuratura się za to wzięła.

Gibała: Taaa... I prokurator pytał ludzi, co robili i co podpisywali dziewięć lat temu. Nawet ja nie pamiętam wszystkich swoich genialnych pomysłów sprzed dziewięciu lat!

Doradca: No ale żeby tak po prostu umorzyli?

Gibała: Gdzie ja nie mogę, tam tatusia poślę.

Doradca: Przecież uchybienia były.

Gibała: Ale szkoda mała! Niska szkodliwość czynu.
(po chwili, wzdycha)
No dobra, kuriozalne. Nawet mnie to żenuje.

Doradca (powoli, odkładając dokumenty): …No dobrze. A co teraz?

Gibała (klaszcze w dłonie, aż kubek podskakuje): Teraz gramy dalej! Zbieramy podpisy ponownie… tym razem pod petycjami. Sam nawet nie wiem dokładnie, o czym te petycje są.

Doradca: No o kolesiostwie! Wymyśliliśmy to słowo z kumplami przy wódce. No i się rozeszło.

Gibała: Genialne. I teraz chodzi nie o zebranie podpisów tylko o zbieranie danych. Ludzie podają maile, telefony…

Doradca: Czyli chodzi o kontakty, a nie podpisy?

Gibała (kiwa głową, triumfalnie): Dokładnie! Bo kiedy przyjdzie czas prawdziwego referendum… wtedy ich obdzwonimy, napiszemy maile, wyślemy wolontariuszy i się podpiszą. Tym razem pod prawidłową listą. Strategia, Głupcze. Ludzie nawet nie wiedzą, że są częścią planu.

Petycja / źródło: screen ze strony KdM

Doradca (siada powoli, jakby bał się, że krzesło też jest częścią planu): A te petycje… to one w ogóle coś znaczą?

Gibała: Oczywiście! Znaczą… że istnieją. A reszta to już marketing.

Doradca: Ale ludzie pytają, o co dokładnie chodzi.

Gibała: I świetnie! Jak pytają, to znaczy, że są zainteresowani. A jak są zainteresowani, to zostawią maila.

Doradca: A jak zostawią maila…

Gibała: …to już ich mamy!
(przerywa teatralnie)
Wiesz, polityka to nie koncert życzeń — to koncert danych kontaktowych.

Doradca: Ale nie boisz się, że się połapią?

Gibała: Ludzie? Ludzie chcą emocji, Doradco. Gniew, oburzenie, poczucie misji! A „kolesiostwo” brzmi jak coś, z czym warto walczyć, nawet jeśli nikt dokładnie nie wie, co to jest.

Doradca: No jest nośne.

Gibała: No! A wiesz co jest jeszcze bardziej nośne?
(przybliża się teatralnie)
„Podpisz petycję, żeby uratować Kraków!”

Doradca: Uratujemy go?

Gibała: Jak już zbierzemy podpisy do prawdziwego referendum — to wtedy zobaczymy. Na razie… zbieramy orkiestrę.

Doradca: Orkiestrę?

Gibała: Orkiestrę poparcia!
(pokazuje teczkę z kontaktami)
Mailing, SMS-y, wolontariusze. Wszystko w rytmie.

Doradca: W rytmie czego?

Gibała: W rytmie naszej muzyki, rzecz jasna!

Doradca: A prokuratura?

Gibała (machając lekko ręką): Już zagrała swoją część. Teraz czas na publiczność.

Doradca: Czyli mieszkańców?

Gibała: Dokładnie!
(dumnie siada, splata dłonie jak maestro po koncercie)
A oni nawet nie wiedzą, że przyszli na spektakl.

Doradca: Łukasz… a jeśli ktoś zapyta, czemu petycje są o niczym?

Gibała: O niczym?
(śmieje się głośno, teatralnie)
Dopóki ludzie klaszczą, możemy sprzedawać… nic w taki sposób, żeby wyglądało jak wszystko!

***

Nota redakcyjna: powyższy tekst to satyra polityczna inspirowana realiami życia publicznego w Krakowie. Wszystkie postacie, dialogi i sytuacje są fikcyjne – choć przypominają znane twarze i znane zdania. Każde podobieństwo do prawdziwych osób jest przypadkowe, nieuniknione i całkowicie zamierzone.

ZOBACZ TAKŻE: Referendalna hucpa Gibały, sfałszowane podpisy i kompromitacja prokuratury

Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym i obserwuj nas w mediach społecznościowych!

To pomaga nam zarabiać. Nie każdy w Krakowie może liczyć na bogatego tatę.

Czytaj także