- Mieszkańcy od roku widzą realne decyzje obecnych władz: chaos organizacyjny, podwyżki i nowe opłaty... Trudno utrzymywać, że „to wina poprzedników”. Coraz więcej argumentów przemawia za tym, by rozliczyć prezydenta wprost, przy urnach - twierdzi w rozmowie z Kanałem Krakowskim Włodzimierz Pietrus, szef klubu radnych PiS.
Jego zdaniem krakowianom żyje się coraz gorzej, a to może doprowadzić do odwołania obecnego prezydenta miasta.
Kanał Krakowski: Krakowscy radni wracają do pracy po wakacjach. Teraz sesje będą się odbywać co trzy, a nie – jak wcześniej – co dwa tygodnie. Pracujecie więc rzadziej, a diety pozostały bez zmian.
Włodzimierz Pietrus: Taka była propozycja przewodniczącego rady, Jakuba Koska. Niektóre samorządy spotykają się nawet raz w miesiącu, a my obradować będziemy co trzy tygodnie. Faktycznie widać też mniej punktów w porządku obrad.
Z czego to wynika?
My, jako opozycja, jesteśmy politycznie „kasowani”, nasze projekty są odrzucane. Obóz rządzący również składa mniej projektów uchwał niż w poprzednich latach. Mam więc nadzieję, że prezydent Krakowa wreszcie zakończy audyt urzędu, bo dotąd tłumaczy się, że wciąż szuka nieprawidłowości i nie chce powtarzać błędów poprzednika. Być może wynika to z ostrożności. Efekt jest jednak taki, że mamy zastój w inwestycjach – nie tylko w Krakowie, ale i w całej Polsce. Rząd co prawda zapowiada uruchamianie projektów drogowych czy kolejowych, ale gospodarka tak nie działa. Tu trzeba podejmować decyzje.
Czy w Krakowie widać indolencję decyzyjną?
Na pewno jest pewien zastój, który – być może – wynika z tej ostrożności.
CZYTAJ TAKŻE: Duda: "Źle podziękowałem partii za wsparcie. Zbyt mało wylewnie."
Pański kolega z rady, Michał Drewnicki, powiedział z mównicy, że nie spodziewał się, iż tak szybko zatęskni za Jackiem Majchrowskim. A Pan?
Ująłbym to inaczej. Prezydent Majchrowski działał tak, by doprowadzać inwestycje do finału, nawet jeśli zgłaszała je opozycja. Nie zabezpieczał od razu pieniędzy, ale gdy pojawiały się środki z budżetu centralnego, przyjmował nasze propozycje. Dzięki temu współpraca jakoś funkcjonowała. Wychodził z założenia, że nie można karać mieszkańców, którzy głosowali na PiS, tylko dlatego, że poprawki zgłaszała opozycja. Zachowywał pewną równowagę. Teraz tej równowagi nie widzę i obawiam się, że może być jeszcze gorzej.
Największa bolączka władz Krakowa?
Przede wszystkim to, że obecnie rządzący sami w poprzednich latach doprowadzili do zadłużenia miasta i teraz muszą się z tym mierzyć. Mamy więc kilka „wąskich gardeł” w budżecie, a do tego dochodzą koszty samego zadłużenia, które – w porównaniu z innymi miastami – są niewspółmiernie wysokie. To elementy, które już dziś uniemożliwiają realizację niektórych, oczekiwanych inwestycji czy remontów.
Czy widzi Pan podstawy do referendum w sprawie odwołania prezydenta?
Takie pytanie jest dziś w pełni zasadne. Mieszkańcy od roku widzą realne decyzje obecnych władz: chaos organizacyjny, podwyżki i nowe opłaty, nieprzygotowane projekty, spóźnione konsultacje, upolitycznione konkursy kadrowe, strefę czystego transportu wdrażaną bez zaplecza wykonawczego. Trudno utrzymywać, że „to wina poprzedników”. Coraz więcej argumentów przemawia za tym, by rozliczyć prezydenta wprost – przy urnach.
CZYTAJ TAKŻE: Fala z Zabrza dotrze do Krakowa? Ekspert: tworzą infrastrukturę [WYWIAD]
Gdyby dziś to Pan decydował: referendum tak czy nie?
Jeśli krakowianie chcą użyć narzędzia, które daje im ustawa, mają do tego pełne prawo. Nie będę nikogo zniechęcał. Uważam, że skala rozczarowań i kosztów, które spadły na mieszkańców, usprawiedliwia taką inicjatywę. Zbieranie podpisów i frekwencja to kwestia mobilizacji – a ta rośnie z każdą kolejną podwyżką i każdą niekompetentnie procedowaną uchwałą.
Czyli?
Trzeba konsekwentnie dokumentować zaniedbania obecnych władz i pokazywać koszty ich decyzji: od finansów miasta, przez transport i inwestycje, po sposób traktowania mieszkańców i partnerów społecznych. Jeżeli ktoś pyta, czy jest sens i podstawa – odpowiedź brzmi: z każdym miesiącem coraz bardziej na tak.
Kiedy ten moment nastąpi?
De facto już następuje. Budżet i polityka miasta są od dawna w rękach obecnego obozu, a skutki widzimy w portfelach i na ulicach. Jeżeli prezydent nie pokaże szybko realnych pieniędzy na inwestycje i odwrócenia błędnych decyzji, mieszkańcy mogą uznać, że jedyną uczciwą formą rozliczenia jest referendum. I będą mieli rację.
                        
            
                        







![Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_111.jpg?45e482e908b3870a6cabf6fb26091f8b)











                        

