– Czytając wpisy Łukasza Gibały ogarnia mnie obrzydzenie. Jest człowiekiem nie tylko niewiarygodnym, ale i pozbawionym skrupułów i honoru – mówi szef krakowskiej Platformy Obywatelskiej Szczęsny Filipiak. – Metody, którymi się posługuje, to metody mafijne - dodaje.
W wywiadzie dla Kanału Krakowskiego Szczęsny Filipiak opowiada także o wyborach na szefa partii oraz ocenia działania Aleksandra Miszalskiego i jego zastępców.
***
Kanał Krakowski: Nie spodobał się Panu nasz tekst o wiceprezydencie Łukaszu Sęku, w którym napisaliśmy, że niszczy krakowski sport. Awanturował się Pan o to po nocach w komentarzach.
Szczęsny Filipiak: Zwróciłem tylko uwagę, że nie podoba mi się taka narracja. Krytyka była nadmierna i niezasłużona. Pierwszy rok i cztery miesiące nowej prezydentury w Krakowie pokazały, że akurat wiceprezydent Łukasz Sęk jest osobą bardzo mocno decyzyjną, odbywa mnóstwo efektywnych spotkań, naprawia rzeczy, które do tej pory nie funkcjonowały, i ma doskonałe pomysły na krakowski sport.
Czyli nie jest to najsłabszy zastępca prezydenta Aleksandra Miszalskiego?
Uważam, że jest najlepszy!
Pozostała trójka jest słabsza?
Łukasz Sęk zdecydowanie najbardziej dowozi swoje tematy i posunął się najdalej w rozwiązywaniu problemów.
No to przelećmy lotem błyskawicy przez pozostałych. Stanisław Kracik najlepsze lata ma już za sobą.
Stanisław Kracik to na pewno osoba o wielkim doświadczeniu. I owszem, możemy powiedzieć, że jest najdojrzalszym wiceprezydentem, ale jest też najbardziej doświadczonym, szczególnie w zakresie, którym się zajmuje. To człowiek sukcesu, jeśli chodzi o prowadzenie samorządu w przeszłości.
Maria Klaman przyjechała z Sopotu i do tej pory chyba nie ogarnęła specyfiki Krakowa.
Maria Klaman ma bardzo świeże spojrzenie, młodość i energię. Ma też chyba największy zakres obowiązków ze wszystkich wiceprezydentów i zajmuje się wiecznie niedoinwestowanymi: edukacją i mieszkalnictwem, w tym socjalnym i dodatkowo sprawami społecznymi oraz ochroną zdrowia. Myślę, że w przyszłości te wszystkie dziedziny nie powinny podlegać jednemu zastępcy.
Stanisław Mazur sprawia wrażenie, jakby nadal prowadził kampanię wyborczą.
Stanisław Mazur ma takie momenty, w których wydaje się, jakby się zastanawiał, czy to przypadkiem nie on jest prezydentem i nie ma już żadnego przełożonego. Natomiast jego wielką zaletą jest zaplecze intelektualne. Otacza go wielu fachowców. Mam wrażenie, że oni wszyscy jeszcze nie pokazali pełnego potencjału, ale wkrótce się o nim przekonamy, bo pracują nad bardzo ważnymi rzeczami: planem ogólnym i strategią. Wiceprezydent Stanisław Mazur to pilotuje.
Oczekiwania wobec prezydenta są takie, że nagle Kraków ma mieć złocone kopuły i wykładany diamentami bruk.
Często słychać opinie, że prezydent otoczył się najsłabszymi zastępcami w najnowszej historii Krakowa.
Najważniejsze jest to, by oni sami oszacowali – a doskonale to wiedzą po roku i czterech miesiącach – jakie wyzwania są przed Krakowem na kolejne cztery lata. I wtedy muszą sami sobie odpowiedzieć na pytanie, czy podołają tym wyzwaniom. Na przykład taka budowa metra oraz Trasy Zwierzynieckiej to są olbrzymie wyzwania.
Biorąc pod uwagę, że już na starcie są opóźnienia…
No to chyba nie muszę niczego dopowiadać?
Tylko dopytuję.
Na pewno każdy wiceprezydent ma swoją, specyficzną metodę działania. Będę się upierał przy tym, że rok i cztery miesiące, szczególnie po blisko 22 latach rządów prof. Majchrowskiego, to nie jest czas, po którym należy oceniać nowe władze. Na to przyjdzie czas po minimum dwóch, może nawet trzech latach rządów. Przyczyna jest prosta – proszę zobaczyć, w jakim stanie finansowym Prezydent Aleksander Miszalski przejął Kraków. Najpierw musi się uporać z deficytem operacyjnym oraz ustabilizować zadłużenie miasta oraz dokończyć projekty rozpoczęte przez poprzednika. Dopiero wtedy prezydent Miszalski i jego ekipa w pełni będą mogli ustawiać Kraków na nowo i w stu procentach realizować swoją wizję miasta.
Czyli jak długo jeszcze Miszalski zamierza zrzucać winę za wszystkie niepowodzenia na swojego poprzednika?
Ależ nikt nie zrzuca winy na Majchrowskiego! Ja tylko mówię, że zastaliśmy Kraków w takim, a nie innym stanie i musimy to uporządkować. Prezydent Majchrowski, szczególnie w ostatniej fazie swojego urzędowania, chciał zrobić bardzo dużo rzeczy, które – w mojej ocenie – mogły poczekać. Mam na myśli choćby budowę Centrum Muzyki…
Gdyby nie rozpoczął tych inwestycji, to mogłoby się z nimi stać to samo, co z planowanym basenem olimpijskim, który został skasowany przez nowe władze.
Prezydent miasta dbający o dobrostan mieszkańców powinien był zwrócić uwagę, ile pieniędzy tracimy w związku z reformami, które wprowadził PiS, i o ile mniej pieniędzy dostają samorządy. Wiedząc to, nie powinien rozpoczynać żadnych dużych inwestycji. Niestety stało się tak, że je rozpoczął, zaciągnął różne zobowiązania, dodatkowo rozpędzając zadłużenie miasta. Profesor Majchrowski miał do dyspozycji między 1,5 a 2 miliardy, poza stałymi zobowiązaniami i tymi środkami mógł w niemal dowolny sposób dysponować. Prezydent Miszalski ma dziś do dyspozycji na realizację swoich zobowiązań maksymalnie 700–800 milionów, a jeszcze nie wiadomo o ile więcej pieniędzy od zaplanowanych kwot, trzeba będzie wydać na rozpoczęte inwestycje.
CZYTAJ TAKŻE: Szef klubu PiS: „Każda kolejna podwyżka przybliża nas do odwołania prezydenta”
Jaką ocenę, w szkolnej skali, wystawiłby Pan Miszalskiemu jako prezydentowi miasta?
Nie będę się w to bawił.
Nalegam.
Bardzo dobrą.
Czyli jest już niewiele do poprawienia.
Rozumiem, że oczekiwania wobec prezydenta są takie, że nagle Kraków ma mieć złocone kopuły i wykładany diamentami bruk, ale to tak nie działa, niestety. Prezydent Miszalski wykonał niesamowity progres w poznaniu miasta i jego mechanizmów. Wcześniej był posłem i miejskim radnym, ale poznanie milionowego miasta od strony władzy wykonawczej to całkowicie nowe doświadczenie. Już po tak krótkim czasie widać, że magistrat zaczyna być coraz lepiej naoliwioną maszyną.
Metody, którymi się posługują Gibała i jego otoczenie, to metody mafijne.
Może, gdyby w fotelu prezydenta siedział Łukasz Gibała, ta maszyna działałaby szybciej i lepiej?
Łukasza znam wiele lat. Przecież kiedyś był szefem krakowskich struktur partii, w której ja jestem od 18 lat. Miał więc w swoich rękach władzę w tej partii, miał w swoich rękach dwie kadencje bycia posłem na Sejm i… wszystko mu z tych rąk wypadło. Więc dzisiaj zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby był prezydentem, to szybciej by mu to wypadło z rąk, niż komukolwiek się wydaje.
Dzisiaj, czytając jego wpisy, jego złośliwości wobec prezydenta Miszalskiego, wobec Platformy Obywatelskiej, której był przewodniczącym i członkiem, ogarnia mnie obrzydzenie. Wobec wielu ludzi jest bardzo złośliwy, agresywny, a bywa, że i żałośnie zgryźliwy. Jest to człowiek całkowicie niewiarygodny.
Mówi, że nie uprawia polityki, a jego działalność to właściwie wyłącznie uprawianie polityki, brudnej polityki! Mówi, że jest bezpartyjny, a jego działalność to działalność partyjna w najczystszej postaci, tyle że pod płaszczykiem stowarzyszenia. Mówi, że jest niezależny, tymczasem brata się z Konfederacją i PiS-em, szukając u nich poparcia. Naprawdę trzeba być ślepym i głuchym, by nie zauważyć, jak cyniczną politykę uprawia Łukasz Gibała, jak manipuluje faktami.
Porównał ostatnio środowisko Prezydenta Miszalskiego do sycylijskiej mafii, ale – jeśli już używamy takiej nomenklatury – to on i jego otoczenie działają właśnie jak mafia. Metody, którymi się posługują, to metody mafijne, bo jak inaczej nazwać jego metody wywracania swoistego porządku w mieście?! Używając podobnego języka co Konfederacja czy PiS, narracja Gibały brzmi jak narracja środowisk znanych z łamania konstytucji i niszczenia praworządności. Jest człowiekiem nie tylko niewiarygodnym, ale i pozbawionym skrupułów i honoru.
CZYTAJ TAKŻE: Czy Miszalski popełnił przestępstwo? Prokuratura obnaża manipulacje
Ależ się Pan nakręcił!
Bo mówię o człowieku, który przyczynia się do niszczenia naszej lokalnej demokracji!
Osobiście będę namawiał prezydenta, by startował w wyborach na szefa partii
To skoro o demokracji mowa, kiedy odbędą się wybory w PO?
Decyzja powinna zapaść lada moment.
Ilu kandydatów wystartuje na szefa krakowskich struktur partii?
Nie mam pojęcia. To nie są wybory, do których trzeba się przygotowywać miesiącami. Jak zapadnie decyzja o ich terminie, to pewnie wtedy poznamy kandydatów, którzy będą zbierać swój elektorat. Głosują przecież członkowie partii, a w większości dobrze się znamy. Natomiast dziś nie wiem, kto wystartuje. Kuluarowo słyszę o tym, kto to rozważa, zresztą sam widzę kilku liderów, ale oficjalnych informacji nie ma.
Szczęsny Filipiak – wystartuje?
(śmiech) To bardzo prawdopodobne.
Dominik Jaśkowiec?
Myślę, że nie.
Monika Piątkowska?
Do tej pory nie przejawiała takich ambicji.
Grzegorz Lipiec?
Chyba nie. I proszę mnie już nie zasypywać nazwiskami. Każdy członek może wystartować, a ja – jak wspomniałem – widzę wielu liderów w szeregach naszej partii. Choćby w samej radzie miasta jest ich kilku: Tomasz Daros, Piotr Moskała, Jakub Kosek, Grzegorz Stawowy, Magdalena Mazurkiewicz, Agnieszka Pogoda-Tota i wielu innych. Nie wiadomo, czy nie mają ambicji, by pokierować krakowską Platformą.
Szefem małopolskich struktur partii jest obecny prezydent Krakowa. Powinien nadal łączyć te funkcje?
W moim odczuciu tak. Osobiście będę go namawiał, by startował w wyborach na szefa partii. Choćby dlatego, że jego praca przynosi oczekiwane efekty. Oczywiście, teraz jest bardziej zapracowanym człowiekiem, ale wierzę, że pozostali członkowie partii stworzą system, który pozwoli odciążyć go od wielu obowiązków związanych z kierowaniem małopolską PO.
Ma czas na jedno i drugie?
Mój przyjaciel zawsze powtarza, że człowiek, który nie ma czasu, powinien sobie znaleźć jeszcze jedno zajęcie.










![Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_111.jpg?5d8d09c5d5fb0ec3828ff8a37c4364cc)











