- Wyobrażałem sobie inną reakcję, dlatego wprowadziliśmy już działania naprawcze - tak zachowanie strażników i ochrony urzędu komentuje sekretarz miasta Antoni Fryczek. Zapewnia, że teraz służby porządkowe będą działać sprawniej i bardziej zdecydowanie. - Liczę, że sprawcy poniosą konsekwencje prawne, o których zadecyduje sąd - dodaje.
Przypomnijmy, do groźnego incydentu doszło w piątek, gdy do magistratu wkroczyło dwóch przebranych w kombinezony, zamaskowanych i pobudzonych mężczyzn. Na dzienniku podawczym rozpylili nieznaną substancję. Zaczepiali także pracowników magistratu. Później tłumaczyli, że był to... happening.
CZYTAJ TAKŻE: "Ja tu panią odkażę". Białe ludziki tłumaczą się z ataku w urzędzie
Rozmawiamy z sekretarzem miasta, który sprawuje nadzór m.in. nad Strażą Miejską Miasta Krakowa oraz Wydziałem Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.
Kanał Krakowski: Jak Pan ocenia piątkowy „happening”, gdy dwóch zamaskowanych ludzi weszło do urzędu i rozpyliło nieznaną substancję?
Antoni Fryczek: Bardzo krytycznie. Uważam, że zostały przekroczone granice jakiegokolwiek „performance’u”. Rozumiem, że osoby, które to zorganizowały, mogły się dobrze bawić, ale dla wielu pracowników sytuacja wyglądała poważnie i nie było im do śmiechu. Pracownice z dziennika podawczego, gdzie doszło do incydentu, bardzo to przeżyły – nie tylko w chwili zdarzenia, ale także długo później. Byliśmy z nimi w stałym kontakcie przez cały weekend, bo wiedzieliśmy, że wymagają wsparcia. Jedna z pracownic przyznała, że gdyby nie zaplanowany od poniedziałku urlop, nie wie, czy przyszłaby do pracy. Trzeba też pamiętać, że poza pracownikami w sali przebywały dwie osoby postronne – mieszkańcy, którzy przyszli załatwić swoje sprawy.
Na co skarżyły się pracownice?
Rozmawiałem z nimi godzinę po zdarzeniu i wciąż skarżyły się na ból głowy. Dziś podejrzewam, że wynikało to raczej ze stresu niż z działania niebezpiecznej substancji, ale dolegliwości były realne. Pracownice potwierdziły na piśmie, że czuły się zagrożone i chcą być przesłuchiwane nie tylko w charakterze świadków, lecz także jako poszkodowane.
Czy straż miejska i ochrona urzędu zareagowały prawidłowo?
Wyobrażałem sobie inną reakcję, dlatego wprowadziliśmy już działania naprawcze. Przypomnę, że od trzech lat w Polsce obowiązuje drugi stopień alarmowy w zakresie zagrożeń terrorystycznych. Trudno zaakceptować, że w takiej sytuacji ktoś może bezkarnie rozpylać nieznane substancje w budynku urzędu. To wcale nie było takie zabawne, jak przedstawiali to sprawcy. Natomiast strażnikom miejskim zabrakło po prostu zwykłego zdrowego rozsądku, ale wnioski już wyciągnęliśmy, a procedury zostały skorygowane.
CZYTAJ TAKŻE: Krakowianie potępiają incydent w urzędzie. "To już terroryzm"
Jak teraz strażnicy miejscy i służby porządkowe mają reagować na podobne zdarzenia?
Jeżeli ktokolwiek wyciąga nieznaną substancję, powinna ona zostać natychmiast zabezpieczona, a na miejsce musi zostać wezwana policja.
Czy w piątek wezwano policję?
Tak. Oczekuję teraz, że policja przeanalizuje ten incydent pod kątem aktualnych zagrożeń. Przypomnę raz jeszcze, że w kraju obowiązuje drugi stopień zagrożenia terrorystycznego ogłoszony przez Prezesa Rady Ministrów. Tolerowanie sytuacji, w której performerzy przeprowadzają akcję mogącą być odebraną jako zagrożenie zdrowia i życia, jest skrajnie nieodpowiedzialne. Liczę, że sprawcy poniosą konsekwencje prawne, o których zadecyduje sąd.