Wyobraźcie sobie taką sytuację. Wasza mama / żona / córka pracuje na kasie w Żabce. Nagle do sklepu wpada dwóch pobudzonych, przebranych i zamaskowanych ludzi. Przystawiają jej przedmiot przypominający broń do skroni i mówią: dawaj kasę! Przerażona kasjerka (Wasza mama, żona, córka) próbuje jakoś wybrnąć z sytuacji. Nie dyskutuje. Zachowuje pozorny spokój. A w środku cała drży.
Sprawcy wychodzą. Roztrzęsiona kasjerka zostaje w miejscu pracy, jest zdruzgotana. Tymczasem kilka godzin po napadzie, w sieci pojawia się filmik, na których napastnicy ściągają maski, pokazują „pistolet”, którym zaatakowali kasjerkę i mówią: „Hehe, to był zabawka, pistolet na wodę, hehe. Co za idiotka pomyślała, że to prawdziwa broń, hehe”.
Śmieszne?
Bo właśnie tak pomyśleli członkowie skompromitowanej w Krakowie „Uśmiechniętej Brygady”, która zaatakowała krakowski urząd. Wcześniej odprawiając cyrk w kombinezonach na Placu Wszystkich Świętych, ku konsternacji turystów i osób postronnych, których – pomimo trzydniowego montażu – nie udało się w całości „wyciąć” z kadrów.
Atak w urzędzie
Członkowie skompromitowanej „Uśmiechniętej Brygady” wtargnęli do urzędu miasta przebrani w białe kombinezony, z maskami na twarzy, z jakąś dziwną substancją w ręce i… „przywalili się” do Bogu ducha winnych urzędniczek.
Mocno pobudzeni, krzycząc coś półsłówkami o „epidemii” i „zakażeniu”, „poinformowaniu straży miejskiej”, próbowali przekazać coś prezydentowi, zaczepiając… pracownice z dziennika podawczego, w którym znajdowały się również osoby postronne.
– Ja tu panią odkażę – mówi biały przebieraniec w maseczce, po czym spryskuje blat niewiadomą substancją, w obklejonym taśmą pojemniku.
CZYTAJ TAKŻE: Bojówka zaatakowała mieszkańców w urzędzie. Czy Gibała zatrzyma to szaleństwo?
Jeśli ktoś jeszcze przez chwilę myślał, że tym ludziom chodzi o jakieś happeningi czy polityczny spór, teraz mógł się przekonać, że są to wyłącznie kibolskie metody i próby zdobycia władzy. I tak, kibolstwo nie jest tu przypadkowe. Dlaczego?
Brygada z Rynku Hejterskiego
Za żałosnym i masowo krytykowanym przez mieszkańców happeningiem stoją Grzegorz Krzywak i Tomasz Borejza, którzy swoim hejterskim wyczynem… sami pochwalili się w sieci.
Krzywak w swoim filmie mówi wprost – chciałem to zrobić z moim kolegą Mateuszem Jaśką. Tak, TYM Mateuszem, któremu jeszcze niedawno z nazwiska pozostała tylko pierwsza litera. Tym Mateuszem, który nie miał żadnych oporów, by grozić dziennikarzowi, zastraszać go (za co niedawno usłyszał prawomocny wyrok), wdawać się w bójki, a nawet - wg zeznań ujawnionych przez Wirtualną Polskę - „uderzać w twarz kobietę”.
No ale tym razem Jaśko nie mógł wziąć udziału w akcji, zatem Krzywak postanowił tylko „panią odkazić”.
Strach był PRAWDZIWY!
– Zatrzymajmy się na chwilę. Jak mogły się czuć te kobiety? Jak każda z nas, która spędza osiem godzin w pracy, starając się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej: bez względu na przekonania polityczne, poglądy czy okoliczności. Zostały zaatakowane, zaskoczone, upokorzone. Nie za to, co zrobiły, ale dlatego, że akurat znajdowały się na swoim stanowisku – komentuje radna Agnieszka Łętocha. – Dwóch młodych mężczyzn, zdecydowało się na przemoc symboliczną, mającą wywołać szok, upokorzenie, lęk. Jaki efekt chcieli osiągnąć? Ośmieszyć? Sterroryzować urzędników? A może po prostu zyskać chwilę "sławy" w mediach społecznościowych? Trudno mówić o praworządności, gdy samemu łamie się podstawowe zasady współżycia społecznego, jak szacunek, bezpieczeństwo, godność drugiego człowieka. Protest to prawo. Przemoc to przemoc – dodaje.
I tak, bez znaczenia jest, że „pistolet” nie był prawdziwy, że to była zabawka. Bo STRACH BYŁ PRAWDZIWY!
Fala sprzeciwu wobec nienawiści
– Co jeszcze musi się wydarzyć żeby co niektórzy się opamiętali? – pyta radny Piotr Moskała.
Nawet przeciwnicy obecnego prezydenta Krakowa, politycy PiS, potępiają ten atak. - Mam nadzieję, że sprawcy zostaną ukarani. Mieszanie do polityki pracowników urzędu jest karygodne - uważa radny Michał Ciechowski.
CZYTAJ TAKŻE: Krakowianie potępiają incydent w urzędzie. "To już terroryzm"
Przypomnijmy, cała akcja została zorganizowana dwa dni po tym, gdy do Polski wleciały rosyjskie drony. Sytuacja była i nadal jest bardzo napięta. Niewiele wcześniej, bo przecież w tym roku, doszło do tragicznych zdarzeń w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie (pacjent zabił lekarza) i na Uniwersytecie Warszawskim (student zaatakował siekierą 53-letnią portierkę i zabił ją na miejscu oraz ciężko ranił pracownika straży uniwersyteckiej).
Ten powszechnie krytykowany dziwny happening „Uśmiechniętej Brygady” nie jest więc jedynie kolejnym skandalem w internecie, który zniknie po kilku dniach. To realny atak na poczucie bezpieczeństwa mieszkańców i pracowników instytucji publicznych – w mieście, które i tak od miesięcy żyje w cieniu niepokoju.
Takie „żarty” nie tylko eskalują lęk, lecz także podważają zaufanie do tego, że zwykła codzienność – w urzędzie, w sklepie, w pracy – może być wolna od przemocy. Na razie nie wiadomo, czy sprawcy poniosą konsekwencje – tym zajmują się odpowiednie służby. Ale równie ważne jest, byśmy jako społeczeństwo jasno powiedzieli: to nie happening, to przestępstwo. I nie ma na nie przyzwolenia.
CZYTAJ TAKŻE: Czy Miszalski popełnił przestępstwo? Prokuratura obnaża manipulacje