– Do tej pory Gibala nie znalazł elementu, który pozwoliłby mu obalić, a potem objąć władzę. Najpierw uczepił się „kolesiostwa”, ale jest to tak dęte, że już chyba każdy to przejrzał na wylot. Teraz zahaczył się o finanse miasta. Zresztą to jego stała zagrywka, bo już wiele lat temu Majchrowskiemu próbował przylepić „betonowanie”, czyli hasło, które zostało wypracowane na potrzeby marketingu politycznego – mówi nam Jakub Kosek, przewodniczący Rady Miasta Krakowa.
– Wypowiedź Gibały o tym, by władze miasta podały się do dymisji, to wtedy on zacznie rządzić, obnażyła prawdziwy cel nadzwyczajnej sesji dotyczącej budżetu. On ma w głowie tylko jedną myśl: myśl o rządzeniu. To jego nadrzędny cel – twierdzi polityk w rozmowie z Łukaszem Mordarskim.
***
Kanał Krakowski: Czy ostatnia nadzwyczajna sesja to była jeszcze dyskusja o budżecie, czy już próba sił politycznych?
Jakub Kosek: Od początku to nie była żadna dyskusja o budżecie! Prawo i Sprawiedliwość chciało po prostu zrobić przedstawienie. Doskonale było wiadomo, że temat finansów miasta miał stanąć na normalnej sesji, ale radni PiS woleli urządzić polityczny spektakl niespełna tydzień wcześniej.
I był spektakl?
Był, ale dość słaby. Główną osią dyskusji były emocje, a nie fakty. Jeśli chcemy na poważnie rozmawiać o budżecie miasta, to powinniśmy trzymać się faktów. A tych zabrakło.
Czyli był to festiwal populizmu?
Bardziej festiwal słabej polityki, która opiera się na emocjach. Niestety, w całym kraju właśnie na emocjach wygrywa się wybory. Przez to, zamiast na każdym poziomie życia publicznego rozmawiać o faktach, ciągle rozmawiamy o emocjach.
ZOBACZ TAKŻE: Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD]
Gdy w czwartek poprosiliśmy opozycję, by przedstawiła fakty, pewne wyliczenia i swoje pomysły, to w odpowiedzi usłyszeliśmy, że oni są tylko od wytykania błędów. To komiczne, bo wszyscy jesteśmy przecież radnymi tego miasta i wszyscy działamy dla jego dobra, co nawet wybrzmiewa podczas ślubowania. Jeśli więc ktoś mówi publicznie, że prezydent robi coś źle, to powinien wskazać, w jaki sposób robić to lepiej. Co jest dziwnego w tym, że jeśli słyszymy krytykę naszych działań, to pytamy krytykujących, jak mamy to poprawić?
Ale na to pytanie usłyszeliśmy od radnych opozycji, że ich „odpytujemy”. No to co to znaczy? Że albo nie mają pomysłów, albo że nie zrozumieli tekstu ślubowania.
Po co mamy robić gwałtowne cięcia, skoro nie ma takiej potrzeby?
Łukasz Gibała stwierdził, że jeśli władze miasta chcą poznać jego pomysły na poprawę sytuacji finansowej Krakowa, to niech się podadzą do dymisji, a on wtedy zacznie rządzić.
Czy to nie jest symptomatyczne? Ta wypowiedź obnażyła prawdziwy cel tej sesji. Ciekawe, że Gibała najpierw atakował prezydenta Majchrowskiego, teraz – za to samo – atakuje prezydenta Miszalskiego. Jeśli w następnej kadencji pojawiłby się prezydent z PiS-u, już teraz wiadomo, w jaki sposób i jakimi słowami zaatakuje go Gibała. On to robi tak samo od lat. Dlaczego? Bo ma w głowie tylko jedną myśl – myśl o rządzeniu. To jego nadrzędny cel.
Opozycja przekonuje, że sytuacja finansowa miasta jest fatalna. Prezydent odpowiada, że wcale aż takiej tragedii nie ma…
Jest źle, ale nie ma żadnego zagrożenia dla mieszkańców. Nie zmierzamy ku katastrofie, nie zmierzamy w kierunku przepaści. Wiemy, że musimy poprawić sytuację, ale nie ma przesłanek, by nagle miasto stało się niewypłacalne, żeby jakieś usługi nie były realizowane. Po to te zmiany w finansach miasta są powolne, by przez cały czas zachować jakość miejskich usług.
Opozycja krzyczy, że jest bardzo źle, bo chciałaby, aby sytuacja poprawiła się tu i teraz, natychmiast, nie patrząc na koszty społeczne. My natomiast obraliśmy pewien kierunek i pewną strategię, która jest rozłożona w czasie, ale pozwala na to, by Kraków nie tylko nie popadł w długi, ale i zaczął oszczędzać. Po co mamy robić gwałtowne cięcia, skoro nie ma takiej potrzeby?
O tym, że Kraków jest w fatalnej sytuacji finansowej, słyszymy co najmniej od ponad 20 lat. Czy jednak kiedykolwiek było gorzej niż teraz?
Choćby ponad dwa lata temu, gdy zniknęły miliardy złotych z budżetu…
Przez Polski Ład?
Też. Ale także przez inne zmiany podatkowe na poziomie ogólnopolskim. I celowo nie wymienię partii, która te zmiany wprowadziła, by nie być posądzony o upolitycznianie spraw budżetowych. Co nie zmienia faktu, że wtedy mieliśmy dużo gorszą sytuację niż teraz. Przetrwaliśmy.
Dziś największym Waszym, czyli rządzących miastem, problemem jest: brak pieniędzy, brak pomysłów czy brak odwagi w podejmowaniu decyzji?
Najprostsza i najbardziej oczywista odpowiedź to brak pieniędzy, gdy one są wszystko jest dużo prostsze. W drugiej kolejności powiedziałbym o braku odwagi, ale usprawiedliwiam to tym, że trudno podejmować odważne decyzje, jeśli są siły które tylko czyhają na najdrobniejszy błąd by go potęgować w oczach mieszkańców. Brak pomysłów wymieniłbym na końcu, bo widzę te pomysły – są one ewolucyjne, nie rewolucyjne. Nie chodzi bowiem o to, by krzywdzić jednostki, ale szukać oszczędności tam, gdzie wydatki są przeskalowane.
Radni opozycji wychodzili ostatnio na mównicę i rzucali populistyczne hasła typu: tu zaoszczędźmy kwotę X, a tu kwotę Y. Ale problem w tym, że są to kwoty minimalne (po kilkadziesiąt tysięcy przy budżecie liczonym w miliardach), stanowiące promil budżetu miasta. I to są właśnie te „recepty” opozycji.
Może jednak opozycja ma jakieś dobre pomysły?
Chyba każdy ma jakieś dobre pomysły. Tak samo jak w każdej partii politycznej są wariaci czy głupcy. Chodzi jednak o proporcję tych dobrych pomysłów do złych oraz wariatów czy głupców do całej reszty.
Trzeba być odważnym lub szalonym, by wygadywać takie rzeczy jak Gibała
Gdyby mógł Pan wyciągnąć po jednym dobrym pomyśle od radnych PiS-u i radnych KdM-u, to co by to było?
Na podstawie poprzedniej sesji nie wyciągnąłbym nic. Niestety. I trudno mi teraz szukać na siłę, bo to opozycja jest od tego, by zareklamować swoje dobre rozwiązania. Chyba tak bardziej z ostrożności powiedziałem, że każdy ma jakieś dobre pomysły, bo w tym przypadku o żadne pomysły nie chodzi. Sytuacja finansowa miasta jest wykorzystywana przez opozycję wyłącznie do politycznej wojny o Kraków. Zresztą obserwujemy to już od dłuższego czasu. A dyskusje o budżecie mają tylko tę wojnę zaostrzyć. To pretekst do zmiany władzy, o której mówił Gibała, który – razem ze swoim środowiskiem – na razie testuje, gdzie może zaatakować i co ma szerokie pole rażenia.
ZOBACZ TAKŻE: Filozof od finansów, czyli kazania Gibały na temat miejskiego budżetu
Przez półtora roku nie znalazł takiego elementu, który pozwoliłby mu obalić, a potem objąć władzę. Najpierw uczepił się „kolesiostwa”, ale jest to tak dęte, że już chyba każdy to przejrzał na wylot. Teraz zahaczył się o finanse miasta. Zresztą to jego stała zagrywka, bo już wiele lat temu Majchrowskiemu próbował z kolei przylepić „betonowanie” – hasło, które zostało wypracowane właśnie na potrzeby marketingu politycznego. Pojawiło się w Krakowie i w kilku innych miastach i tak sobie wędruje przez Polskę z mniejszym lub większym skutkiem. W naszym mieście miało niewiele wspólnego z faktami, bo oskarżanie Majchrowskiego o betonowanie w sytuacji, gdy on tylko wykonywał techniczną czynność wydawania decyzji administracyjnej (którą musiał wydać, jeśli wniosek był zgodny z prawem), jest czystym populizmem.
Przez fatalne ogólnopolskie zmiany w prawie które miały miejsce jeszcze przed Majchorwskim cała Polska stała się wielkim poligonem „wuzetkowym”, a za wszystko – według Gibały – miał być odpowiedzialny ten mityczny Majchrowski. Jednocześnie spółka, której beneficjentami była rodzina Gibały, uczestniczyła w procesie deweloperskim. Co oczywiście samo w sobie nie jest niczym złym, bo ktoś musi budować mieszkania. Mnie chodzi tylko o to, by pokazać hipokryzję i metodę działania Gibały.
Kolesiostwo jest dęte?
Mnie takie rzeczy mierżą, bo tak naprawdę – gdyby się bardzo czepiać – mówimy raptem o kilku osobach, i one także nie dostały pracy tylko dlatego, że ich jedyną zaletą jest przynależność partyjna. Ludzie Gibały najbardziej czepiają się Szczęsnego Filipiaka i robią to z racji funkcji, którą pełni – jest szefem krakowskich struktur PO.
Ale wyjaśnijmy: w mieście, w którym zatrudnionych jest kilka tysięcy ludzi, pewnie kilkanaście czy kilkadziesiąt należy do PO. To samo w sobie nie jest niczym nagannym. Tak samo niczym złym nie jest, że prezydent, który także jest z PO, dobiera sobie współpracowników, którym ufa i którzy się sprawdzili. Każdy, kto chciałby go za to krytykować, niech się zastanowi, czy gdyby otworzył własną firmę, to wolałby zatrudniać przypadkowych ludzi z ulicy, czy kogoś, kogo zna i komu może ufać?
Przecież zaufanie jest podstawą działania każdego przedsiębiorstwa. Gibała w swojej spółce też zatrudniał ludzi, których zna, włącznie ze swoją partnerką. Idealnie tu pasuje powiedzenie: „przyganiał kocioł garnkowi”.
Jeśli więc prezydent Krakowa zatrudnia ludzi, którym ufa, to nie chodzi tutaj o zrobienie komuś przysługi, ale o to, że może na tych ludziach polegać. Trudno, by na przykład w radach nadzorczych miejskich spółek zasiadali ludzie z ulicy. Prezydent odpowiada bowiem karnie za te spółki, więc musi dostawać rzetelny feedback od zaufanych współpracowników.
ZOBACZ TAKŻE: Wariat czy wizjoner? „W Polsce mnie nie chcą? To pojadę do Ameryki” [WYWIAD]
Gibała przejrzał urzędników, którzy zostali zatrudnieni od początku prezydentury Miszalskiego, i wyszło mu, że było to kilkaset osób. Stwierdził więc, że tych urzędników można zwolnić w ramach oszczędności, bo – w zdecydowanej większości – i tak nic nie robią. Gratuluję mu odwagi w wygadywaniu takich rzeczy. Facet trzy razy startował na prezydenta, pewnie będzie i czwarty, a właśnie powiedział kilkuset osobom, z czego miażdżąca większość nie ma nic wspólnego z Platformą Obywatelską, że się do niczego nie nadają. No chyba przestrzelił. Albo sobie policzył, że na tej fali populizmu zyska więcej wyborców niż te kilkaset osób i ich rodziny. Jeśli tak mu wyszło z Excela – to OK. Ale naprawdę trzeba być odważnym lub szalonym, by wygadywać takie rzeczy, nie wiedząc w ogóle, co ci ludzie robią.
Miszalski ma po prostu zbyt dobre serce
Co, z perspektywy czasu, prezydent Miszalski powinien był zrobić lepiej, gdyby jeszcze raz zaczynał swoje urzędowanie?
Moim zdaniem powinien być bardziej stanowczy.
Czyli powinien rządzić twardszą ręką?
Tego nie powiedziałem…
Jest za miękki?
Tego też nie powiedziałem. Może ma po prostu zbyt dobre serce.









![Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_111.jpg?5d8d09c5d5fb0ec3828ff8a37c4364cc)












