Łukasz Gibała obiecuje „odchudzić urząd”, przestać „rolować dług” i w rok wyprowadzić Kraków na finansową prostą. Brzmi jak plan? Nie. To podręcznikowy przykład populizmu. Zamiast liczb mamy slogany, zamiast strategii medialne hasła. Po latach w samorządzie Gibała wciąż zachowuje się, jakby nie wiedział, jak naprawdę działa miasto, którym chciałby zaczął rządzić. A jego recepta na dług to nie program naprawczy, tylko fantazja polityka, który myli budżet Krakowa z arkuszem w Excelu.
Gibała udzielił portalowi LoveKraków wywiadu, w którym ogłosił swoją „receptę na zadłużenie miasta”. Brzmi efektownie: odchudzić urząd, zlikwidować stanowiska polityczne, przestać „rolować dług” i już w pierwszym roku osiągnąć nadwyżkę budżetową. Problem w tym, że pod tymi hasłami nie ma konkretów, liczb ani znajomości prawa, które reguluje funkcjonowanie samorządów. To nie jest plan – to czysty populizm, podszyty niewiedzą o tym, jak naprawdę działa miasto.
1. „Odchudzić urząd” – hasło dobre na ulotkę, fatalne w praktyce
Gibała zapowiada redukcję etatów i „likwidację stanowisk politycznych”, co ma dać „oszczędności rzędu setek milionów”. Tyle że każda taka operacja kosztuje. I to sporo. Odprawy, procesy sądowe, koszty reorganizacji, a potem… konieczność zatrudnienia firm zewnętrznych, które wykonają tę samą pracę, tylko drożej.
W dodatku ustawa o pracownikach samorządowych nie pozwala na proste „zwolnienie, bo chcemy taniej”. Są procedury, terminy, konsultacje, a każda decyzja może być zaskarżona. Gibała mówi o tym tak, jakby nigdy nie słyszał o istnieniu związków zawodowych ani Regionalnej Izby Obrachunkowej. Po tylu latach w radzie miasta to co najmniej zaskakujące.
2. „Nagrody dla najlepszych urzędników” – prawny zgrzyt
Gibała obiecuje, że część „zaoszczędzonych” pieniędzy przeznaczy na nagrody dla urzędników. Brzmi to dość sympatcznie, ale jest niezgodne z zasadami finansów publicznych. Nagrody w urzędzie nie mogą być przyznawane „bo się starali”. Muszą mieć konkretne podstawy w regulaminie i realne osiągnięcia do udokumentowania. Inaczej RIO może takie decyzje zakwestionować.
Gibała zdaje się nie wiedzieć, że pieniądze w budżecie miasta nie są prywatną kasą tatusia. W samorządzie nie działa zasada „zabiorę jednym, dam drugim”. Każda złotówka ma paragraf, a nagrody – szczególnie masowe – muszą mieć podstawę prawną i pokrycie w planie finansowym.
3. „Nadwyżka już w pierwszym roku” – magia zamiast matematyki
Według Gibały, już po roku od cięć Kraków miałby mieć nadwyżkę. To brzmi tak, jakby ktoś pomylił budżet miasta z domowym portfelem.
Nadwyżka operacyjna to nie efekt dobrej woli, tylko różnica między dochodami bieżącymi a wydatkami bieżącymi. Nie da się jej uzyskać jednym cięciem etatów. Do tego dochodzą jednorazowe koszty zwolnień, odpraw i reorganizacji. Nawet gdyby założenia Gibały były możliwe – realny efekt zobaczylibyśmy po kilku latach, nie po kilku miesiącach.
To nie wizja ekonomiczna, tylko życzeniowe myślenie.
4. „Nie będziemy rolować długu” – nieporozumienie w czystej postaci
Kolejny chwytliwy slogan brzmi: „nie stać nas na dalsze rolowanie długu”. Brzmi odważnie, ale w rzeczywistości refinansowanie zobowiązań to nie fanaberia, tylko normalne narzędzie zarządzania płynnością. Samorządy w całej Polsce z niego korzystają. Inaczej nie byłyby w stanie utrzymać inwestycji i usług publicznych.
Zakaz rolowania długu oznaczałby konieczność natychmiastowej spłaty wszystkiego, a to z kolei wymagałoby drastycznych cięć lub podwyżek podatków lokalnych. Innymi słowy: Gibała proponuje rozwiązanie, które mogłoby doprowadzić do zapaści finansowej miasta.
Takie deklaracje zdradzają brak zrozumienia dla mechanizmów budżetowych, które – jak na osobę z wieloletnim stażem w samorządzie – są wręcz elementarne.
5. „To wina rządu” – najstarszy trik w podręczniku populizmu
Nowy prezydent, zapytany o problemy finansowe Krakowa, wskazuje winnego: Warszawę. Owszem, zmiany podatkowe w ostatnich latach faktycznie uderzyły w dochody miast, ale to nie tłumaczy wszystkiego. Twierdzenie, że „rząd powinien zwracać 100% kosztów edukacji” to hasło polityczne, nie realny plan. System subwencji oświatowej i finansów publicznych nie jest uzależniony od woli premiera, tylko od ustaw i rozporządzeń.
Podobnie z VAT-em i środkami z KPO – Gibała mówi o nich tak, jakby premier mógł jednym podpisem przelać miastu miliardy. To kompletne uproszczenie, które dobrze brzmi w mediach, ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Podsumowanie: Populizm w czystej postaci
W wywiadzie dla Lovekraków.pl, z założenia Gibała miał się wcielić w rolę prezydenta Krakowa. Tymczasem trudno oprzeć się wrażeniu, że Gibała wciąż myśli jak opozycyjny radny, a nie potencjalny prezydent odpowiedzialny za 9-miliardowy budżet. Po tylu latach w samorządzie nie zorientował się, jak naprawdę funkcjonuje miasto, jak działa ustawa o finansach publicznych, jak wygląda procedura zwolnień czy na czym polega nadzór RIO.
Jego „recepta” to zestaw medialnych haseł, które mają dobrze brzmieć w nagłówkach, ale nie wytrzymują zderzenia z prawem ani matematyką. Kraków potrzebuje strategii, nie sloganu.
Bo miastem nie zarządza się hasłem „odchudzić urząd”. Miastem zarządza się wiedzą, doświadczeniem i liczbami, a tych w planie Łukasza Gibały po prostu nie widać.



![Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_111.jpg?f704138617f9a961263bc1edbce629c2)











![Kto płaci za nagonkę? Kocurek mówi o inwigilacji. Padają nazwiska [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_87.jpg?f704138617f9a961263bc1edbce629c2)






