– Dotarło do mnie, że Krowoderskiej musiało zacząć się palić pod nogami, skoro kolejny filmik o swej wspaniałej akcji robią. Trzeci? Czwarty? A w przygotowaniu mogą mieć piąty? I szósty? Bo chyba nie bez przyczyny pada w trakcie monologu Borejzy informacja o konsultacjach z prawnikiem… I nagle jasne staje się, dlaczego tak często mówią o nieobecności na akcji skazanego prawomocnymi wyrokami ich kolegi Mateusza Jaśki (kurczę, jeśli go nie było, to po co tyle mówić, że go nie było?) – pisze nasz publicysta Paweł Królik.
Obejrzałem kolejny sequel filmu o ataku zamaskowanych ludzików na dziennik podawczy urzędu miasta. Najpierw usłyszałem w nim zawiedziony skowyt, potem mnóstwo bluzgów na prawdziwych dziennikarzy, a na koniec sprytną linię obrony.
Mam często takie wrażenie, że towarzystwo skupione wokół bloga „Krowoderska” (bezpośrednie zaplecze medialne Łukasza Gibały) jest tak przekonane o swojej wyższości intelektualnej nad pozostałą częścią społeczeństwa krakowskiego, że nawet tej pozostałej części do niczego nie potrzebuje. No, chyba żeby wygłosić słowo ex cathedra.
CZYTAJ TAKŻE: Urząd wprowadza nowe procedury po ataku. "Wyciągnęliśmy wnioski" [WYWIAD]
A w ostatnim swoim materiale pan Borejza przez 50 minut udowadnia po raz kolejny, że ich ostatnia akcja zamaskowanych ludzików w magistracie to był taki fajny happening, że boki zrywać, i musimy o tym pamiętać wbrew temu, co starają się nam wmówić. I wszyscy wiedzą, że nic złego się nie wydarzyło, poza Miszalskim, działaczami PO i usłużnymi dziennikarzami. Poznali się na tym za to strażnicy miejscy, urzędniczki i policjanci.
Dodam od siebie, że nie poznał się również Łukasz Gibała. Nie poznał się na tym prezydent Miszalski, który powiadomił organy ścigania, że ktoś zamaskowany rozpylał coś na dzienniku podawczym. I napisał o tym post, który podały dalej media. I tu zabrzmiał skowyt Borejzy olbrzymi, że nikt, dosłownie nikt, nie zadzwonił do niego, jako do współautora żartu (choć nim nie był), zapytać, o co w nim chodziło.
Nikogo nie interesowało, dlaczego zamaskowane ludziki pryskały czymś w urzędzie miasta – co wymyślił jego kolega, a miał brać udział inny kolega – ale dzwonić mieli do niego, wszak on jest intelektualnym guru i on wszystko wie o wszystkim, co wesołego, inteligentnego i na poziomie się w mieście dzieje.
CZYTAJ TAKŻE: "Ja tu panią odkażę". Białe ludziki tłumaczą się z ataku w urzędzie
Ale wy, dziennikarze służalczych mediów: Radia Kraków, RMF, Gazety Krakowskiej, Lovekraków, Kanału Krakowskiego, półgłówki i debile, nie potraficie nic innego, idioci, jak wysługiwać się władzy i nie sprawdzacie informacji, tylko szczuć potraficie, i powtórzyliście za prezydentem, że ktoś rozpylił substancję, że zamaskowani, że poszkodowani, że skandal! Że szczuliście! Piekło zamarzło… Krowoderska, która nie potrafi nic innego oprócz szczucia (kiedyś, na początku, przyznaję, może nawet i w miarę inteligentnie uszczypliwego), zarzuca mediom szczucie i brak obiektywizmu. Krowoderska, w której nigdy nie spotkałem się z rzetelnym tekstem dziennikarskim, informacją przedstawiającą problem wieloaspektowo, tylko z jakimiś takimi złośliwymi i zjadliwymi komentarzami, dostrzegła drzazgę w oku bliźniego!
A już szczególnie rozbawiła mnie światła myśl Borejzy, że jak Gazeta Krakowska kiedyś sprzyjała Jackowi Majchrowskiemu, tak teraz sprzyja Aleksandrowi Miszalskiemu. Ubawiłem się setnie. A potem jeszcze Borejza powiedział, że jeden z dziennikarzy nie może napisać w komentarzu na Facebooku, że Krowoderska to kretyni, bo nie wolno. Wychodzi więc na to, że tylko jemu wolno wyzywać innych. No, ale – jak już zaznaczyłem na początku – mało jest ludzi tak inteligentnych i predestynowanych do oceny innych jak on. Dlatego wszystko, co do tej pory on powiedział, a Wam opisałem, powtarzał po kilka razy, żebyście Wy, drodzy czytelnicy, zrozumieli.
A potem dotarło do mnie, że Krowoderskiej musiało zacząć się palić pod nogami, skoro kolejny filmik o swej wspaniałej akcji robią. Trzeci? Czwarty? A w przygotowaniu mogą mieć piąty? I szósty? Bo chyba nie bez przyczyny pada w trakcie monologu Borejzy informacja o konsultacjach z prawnikiem… I nagle jasne staje się, dlaczego tak często mówią o nieobecności na akcji skazanego prawomocnymi wyrokami ich kolegi Mateusza Jaśki (kurczę, jeśli go nie było, to po co tyle mówić, że go nie było?), po co podkreślać tyle razy, że strażnicy miejscy i urzędniczki się uśmiechali na ich widok i nie czuli zagrożenia? Po co podkreślać tyle razy, że Borejza był w sandałach, a jakby było coś niebezpiecznego, to przecież by w sandałach nie był? Po co tyle razy prezentować rozpylanie aerozolu, mówiąc, że się nic nie rozpyla w ten sposób? No i że to „tylko” odświeżacz powietrza? Te i inne tezy, moim zdaniem, rysują linię ich obrony. Borejza oskarża prezydenta Miszalskiego, że ten, publikując na swoim profilu informację o „ataku zamaskowanych ludzików rozpylających substancję w urzędzie miasta”, może zachęcić potencjalnych naśladowców, którzy mogą wpaść do urzędu i zrobić komuś krzywdę…
CZYTAJ TAKŻE: Krakowianie potępiają incydent w urzędzie. "To już terroryzm"
Tymczasem naśladowcami happeningu Krzywaka i Borejzy, opublikowanego w ich własnych (popularnych i opiniotwórczych ;)) mediach, byliby tylko uśmiechnięci (pod maskami), wyluzowani (pod kombinezonami), z odświeżaczami (w zamaskowanych butelkach) happenerzy, którzy przecież krzywdy nikomu by nie robili. To jest przecież jasne i oczywiste. Co do rozpryskiwanej substancji – to Borejza też wytrąca z ręki argument o tym, że to „tylko woda z mydłem”, przecież to tylko „odświeżacz powietrza”, „bezwonna substancja”, i generalnie nie rozumie, skąd ta panika, skąd doniesienie do prokuratury, skąd urzędniczki, które czują się poszkodowane, halo, przecież to żarcik, na którym wszyscy powinni się znać.
Otóż sam w pewnym momencie mówi, że myślał, iż w oklejonej żółto-czarną taśmą butelce Krzywak miał żel do odkażania, taki, jaki był używany w pandemii… No więc, panie Borejza, skoro nawet pan, człowiek, do którego mieli dzwonić dziennikarze, przyjaciel autora pomysłu „happeningu”, nie wiedział, co jest w środku, skąd mieli wiedzieć wszyscy inni naokoło?
CZYTAJ TAKŻE: Jedziemy z furą gnoju. Wbijajcie. Będzie śmiesznie
Zauważyć trzeba, że nawet Gibała siedzi cicho na temat ataku zamaskowanych ludzików. Co może oznaczać dwie rzeczy. Albo przeceniacie, panowie, swoje oddziaływanie na Kraków i politykę krakowską, i Gibała nie zauważył do tej pory akcji – co wydaje się dziwne, prawda? Albo siedzi cicho, żeby, broń Boże, nie być połączonym z Waszymi działaniami, bo zwyczajnie przegięliście – i to bardziej prawdopodobne, bo do tej pory czerpał z Waszych „odkryć” z wiadomych powodów, bo zawsze biją one w jego politycznego konkurenta, ktokolwiek by nim nie był. Ale to stara metoda Gibały – wypuścić szczura, patrzeć, gdzie gryzie, a samemu siedzieć cicho w barze mlecznym, z dala od jego zębów. I licznie rozrzucanych bobków.




![Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_111.jpg?4846a9e52ca220bfe5623104c73fa991)












![Współtwórca Rynku Krowoderskiego współpracował z bandytami [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_94.jpg?4846a9e52ca220bfe5623104c73fa991)




