To już naprawdę nie są przelewki. I nikt, kto zna kulisy sprawy, nie ma co do tego wątpliwości. Jak ustalił Kanał Krakowski, policyjne notatniki pęcznieją, bo prowadzone są aż dwa równoległe postępowania będące bezpośrednim echem „żartów białych ludzików”. Jedno dotyczy zuchwałego ataku w samym sercu krakowskiego magistratu, drugie – prowokacyjnego wieszania tabliczek na miejskich znakach drogowych.
Pierwszy akt: napaść na urząd
Wszystko zaczęło się 12 września. To wtedy, w biały dzień, do gmachu magistratu wtargnęli zamaskowani, ubrani w białe kombinezony i wyraźnie pobudzeni mężczyźni. Scena jak z kiepskiego thrillera: obcy, bez zapowiedzi, pojawiają się w miejscu, gdzie mieszkańcy spokojnie załatwiają swoje codzienne sprawy. Wkraczają na dziennik podawczy i rozpylają nieznaną substancję. Panika? Zaskoczenie? Strach?
– Pracownice bardzo to przeżyły, nie tylko w chwili zdarzenia, ale także długo później. Byliśmy z nimi w stałym kontakcie przez cały weekend, bo wiedzieliśmy, że wymagają wsparcia. Potwierdziły także na piśmie, że czuły się zagrożone i chcą być przesłuchiwane nie tylko w charakterze świadków, lecz także jako poszkodowane – mówi nam sekretarz miasta Antoni Fryczek, podkreślając wagę sprawy.
CZYTAJ TAKŻE: Urząd wprowadza nowe procedury po ataku. "Wyciągnęliśmy wnioski" [WYWIAD]
– W Komisariacie Policji I w Krakowie prowadzone są czynności pod kątem art. 51 kw. Na chwilę obecną postępowanie jest w toku – informuje komisarz Piotr Szpiech z Komendy Miejskiej Policji.
Co więcej, do tej bezczelnej akcji przyznali się Tomasz Borejza i Grzegorz Krzywak – patodziennikarze doradcy polityczni pracownicy medialni jednego z lokalnych portali powiązanego z Łukaszem Gibałą. Za ten „występ” grozi im areszt, ograniczenie wolności albo grzywna.
Drugi akt: tabliczki grozy
Ledwie opadł kurz po pierwszym zajściu, a krakowska policja już musiała otwierać kolejne postępowanie. Tym razem chodzi o „happening”, który w zamyśle sprawców miał być żartem, a w praktyce... no właśnie. Znow było nieśmiesznie, a policja znów musi zajmować się żałosnym występkiem.
Na znakach przy wjazdach do Krakowa pojawiły się tabliczki z informacją o epidemii. Tak, dokładnie tak: białe ludziki znowu w akcji. Internet obiegły filmy, na których widać, że wieszaniem tabliczek zajmuje się wspomniany Krzywak.
– Za czyn z art. 63a kw grozi kara pozbawianie wolności lub grzywny – mówi komisarz Szpiech.
CZYTAJ TAKŻE: Żart, który pachnie prokuraturą. A Borejza w sandałach szczuje i poucza
Dwa incydenty, ci sami bohaterowie, rosnąca lista paragrafów. Kraków patrzy na to z niedowierzaniem, a mieszkańcy pytają: gdzie kończy się „happening”, a zaczyna przestępstwo? Policja nie ma złudzeń – tym razem białe kombinezony nie ochronią nikogo przed odpowiedzialnością.


![Kraków zbankrutuje?! Oto wszystko, co MUSISZ wiedzieć o budżecie [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_111.jpg?4846a9e52ca220bfe5623104c73fa991)






![Współtwórca Rynku Krowoderskiego współpracował z bandytami [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_94.jpg?4846a9e52ca220bfe5623104c73fa991)




![Kto płaci za nagonkę? Kocurek mówi o inwigilacji. Padają nazwiska [WYWIAD]](/images/thumbnails/lne/thumb_130_87.jpg?4846a9e52ca220bfe5623104c73fa991)







