• Pozycja: Box 3
Przeczytasz w 2-4 minuty
Aleksander Miszalski / fot. Łukasz Michalik / wikimedia

– Panie Prezydencie, niech Pan tupnie nogą. Niech Pan uruchomi wszystkich tych ludzi, których ściągnął Pan do urzędu, jednostek i spółek. Przecież brygantyna wciąż leniwie kołysze się na falach, nie zmieniwszy kursu ani o milę. Gdzie nowi ludzie od pomysłów? Gdzie dyrektorzy departamentów? Gdzie radni PO? Brakuje Hawranka, Jantosowej, nawet Stawowego, który przecież jest, a jakby go nie było – pisze nasz publicysta Paweł Królik.

Minęły dwa lata od wyborów parlamentarnych. Internet zaroił się od półmetkowych podsumowań rządów koalicji KO–Lewicy–Trzeciej Drogi (kto pamięta, że był taki twór?). Pada trochę pochwał, wiele słów gorzkich, pytań o plany na przyszłość. A ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że większość z nich można przenieść wprost z gruntu ogólnopolskiego do Krakowa: czemu stoimy w miejscu, gdzie sukcesy, czy Aleksander Miszalski ciągnie Platformę w górę, czy w dół?

Każdy dziennik, tygodnik, portal nie omieszkał w tym tygodniu wtrącić swoich czterech zdań na temat dwóch lat rządów Platformy Obywatelskiej i jej koalicjantów. Obraz, który się z tego wyłania, nie jest optymistyczny – część wyborców zawiodła się na obozie władzy i odwraca się od niego, zaskoczona marazmem, partyjnymi hulankami oraz brakiem widocznych efektów. Jakichś szczególnych sukcesów w realizacji programu wyborczego nie widać – wskaźnik jego realizacji zatrzymał się na początku skali i nie chce drgnąć do przodu. Piasek w tryby Donaldowi Tuskowi sypie Karol Nawrocki, Jarosław Kaczyński na zapleczu mobilizuje swoich żołnierzy do akcji wywrotowych, bezwzględnie wykorzystując każde, najdrobniejsze potknięcie koalicjantów.

Czyż nie brzmi to znajomo?

Aleksander Miszalski miał być mężem opatrznościowym Krakowa. Wydawało się, że po Jacku Majchrowskim – człowieku spokojnym, profesorze, uprawiającym politykę według staromodnych reguł – obsadzenie fotela na placu Wszystkich Świętych przez prezydenta młodszego pokolenia będzie jak mocne dmuchnięcie w żagle kołyszącej się statecznie na falach brygantyny pod nazwą Kraków. Mówił o tym zresztą choćby Piotr Kempf we wczorajszym wywiadzie dla Kanału Krakowskiego. Tymczasem nie wydarzyło się nic, co spowodowałoby zmianę kursu.

ZOBACZ TAKŻE: "W Krakowie trwa polowanie na Miszalskiego" [WYWIAD]

Nie zrozumcie mnie źle. Widzę wszystkie drobne gesty, które wykonują aktorzy tego przedstawienia. Ale nie na tym polega rządzenie. Co z tego, że pan prezydent ciągle kręci się wokół metra, skoro temat ten oddał swojemu – nie bójmy się tego powiedzieć głośno – siedzącemu kilka pokoi obok konkurentowi, Stanisławowi Mazurowi? Póki co wiceprezydent Mazur, z miną Kaszpirowskiego i tonem kaznodziei, po raz tysięczny opowiada o planach i zamierzeniach, jakby co najmniej pierwsze dwa metry łopatą sam już wydrążył. Jeśli planowanie będzie dalej szło dobrze – będzie sukces; jeśli nie – odetnie się od pomysłu i od Miszalskiego, wskazując na nieudolność całej Platformy Obywatelskiej w pozyskiwaniu pieniędzy.

Nie przekonuje mnie mówienie o inwestycjach (tych małych i tych mniejszych, bo na duże nie ma pieniędzy), bo jest na to zwyczajnie… za późno. Proces inwestycyjny to minimum rok, półtora, czasem dwa. Może się okazać, że wstęgi przecinane będą po referendum.

A właśnie – będzie referendum? Czy nie będzie? Zdaniem wielu – będzie. Nie po to Gibałowie i ich klakierzy pakują tyle pieniędzy w jego przygotowanie, by temat zarzucić. Dla „sportu” tego nie robią.

ZOBACZ TAKŻE: Współtwórca Rynku Krowoderskiego współpracował z bandytami [WYWIAD]

Panie Prezydencie,

niech Pan tupnie nogą. Niech Pan uruchomi wszystkich tych ludzi, których ściągnął Pan do urzędu, jednostek i spółek. Przecież brygantyna wciąż leniwie kołysze się na falach, nie zmieniwszy kursu ani o milę. Nowi oficerowie, nowi funkcyjni, a wymiernych efektów brak. Otwiera Pan inwestycje, które rozpoczął Majchrowski (ostatnio dom kultury na Ruczaju, za chwilę kładka Kazimierz–Ludwinów), ale one wkrótce się skończą.

I co dalej? Gdzie nowi ludzie od pomysłów? Gdzie dyrektorzy departamentów? Mieli zajmować się budżetem, a widzę, że bywają na imprezach, uświetniają, przemawiają, ale… czy tworzą nową jakość? Gdzie są wreszcie radni Platformy Obywatelskiej? Ostatnio, gdzie nie spojrzę, widzę aktywności ludzi od Gibały albo z PiS-u. Radnych z PO nie ma. Brakuje Hawranka, Jantosowej, nawet Stawowego, który przecież jest, a jakby go nie było.

ZOBACZ TAKŻE: Przescrollowane. Owca nie razem, Gibała bez baru, a "białe ludziki" jak zwykle...

Proszę wyjść z bańki pochlebców, przyjaciół, członków partii. Jeśli zapyta Pan ludzi, których spotka, czy odbędzie się referendum – większość odpowie, że jest o tym przekonana. A nawet jeśli referendum nie dojdzie do skutku, jeśli dotrwa Pan spokojnie do końca kadencji – i jeśli dotrwa do niej również Donald Tusk, a jego koalicja zachowa spójność – trudno będzie mówić o pełnej satysfakcji. Bo jeśli Pańscy (i Tuska) współpracownicy i Wasza partia nie zdołają wyjść z obecnego marazmu, nie pokażą spójnego, przekonującego planu na kolejne miesiące, to o następną kadencję może być trudno.

A wybór między Gibałą, PiS-em, Konfederacją i Mazurem to słaby wybór dla Krakowa.

Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym i obserwuj nas w mediach społecznościowych!

To pomaga nam zarabiać. Nie każdy w Krakowie może liczyć na bogatego tatę.

Czytaj także