• Pozycja: Box 3
Przeczytasz w 3-6 minuty
Piotr Moskała / fot. archiwum prywatne

Przyszłość Centrum Handlowego Krokus wciąż stoi pod znakiem zapytania. Choć nowy nabywca właśnie się ujawnił, wiele kwestii pozostaje niewyjaśnionych. O tym, co może powstać w tym miejscu, jakie obowiązują plany zagospodarowania i czego oczekują mieszkańcy, rozmawiamy z Piotrem Moskałą, krakowskim radnym oraz przewodniczącym Rady i Zarządu Dzielnicy III Prądnik Czerwony.

Kanał Krakowski: Co powstanie w miejsce Krokusa?

Piotr Moskała: To się dopiero okaże. Przyszły nabywca tego terenu dopiero się ujawnił. Henniger Investment poinformował, że na razie podpisał umowę przedwstępną i teraz krok jest po stronie obecnego (przyszłego) właściciela. Z doświadczenia wiemy, że takie procesy trwają dość długo. Jedyne, co więc możemy powiedzieć na pewno, to to, jaki plan zagospodarowania obowiązuje na tamtym terenie.

Jaki?

Dopuszcza usługi plus handel wielkopowierzchniowy. Powierzchnia biologicznie czynna to minimum 20%. Ten plan był tworzony, gdy Krokus już funkcjonował, więc dziś absolutnie nie ma tam 20% zieleni. Będzie to obowiązywać dopiero przy ewentualnej nowej budowie na tym terenie. Według obowiązującego dokumentu mogą tam powstać budynki 55-metrowe, czyli 16-piętrowe, takie jak biurowce stojące nieopodal.

Nie może być tak, że ktoś kupuje konkretną działkę z zamierzeniem budowy wieżowców czy mieszkań, a my mu nagle zrobimy tam teren zielony.

Okoliczni mieszkańcy najbardziej obawiają się mieszkaniówki.

Tak naprawdę obawiają się jakichkolwiek zmian, bo w tej sprawie narosło wiele teorii spiskowych i niedopowiedzeń. Wszyscy czekamy więc na ruch przyszłego nabywcy, a przede wszystkim na sfinalizowanie tej transakcji. Zakładam, że zwróci się do miasta z jakąś konkretną propozycją i pokaże, co chciałby tam zrobić. Według zapewnień medialnych przyszły właściciel chce konsultować wszystkie swoje działania z okolicznymi mieszkańcami i to nas bardzo cieszy. Dziś mieszkańcy nie mówią wprost, czego tam absolutnie nie chcą lub chcą. Przede wszystkim zależy im na tym, by mieć wpływ na to, co tam będzie.

I to chyba może być problem, bo na lokalnych grupach na Facebooku jest więcej opinii niż użytkowników.

Trochę tak to wygląda, że każdy chce czegoś innego i każdy chce mieć wpływ na to, co inwestor zrobi na tej działce.

Dodajmy: prywatnej działce.

Jeśli inwestor nie porozumie się z miastem lub miasto z inwestorem, wówczas ten będzie bazował na obecnie obowiązującym planie zagospodarowania. Uważam, że ten dokument nie jest korzystny dla okolicznych mieszkańców.

To co powinno tam powstać?

Sprawą kluczową i nienegocjowaną jest sklep wielkopowierzchniowy, zgodnie z zapisami planistycznymi, o powierzchni powyżej dwóch tysięcy metrów kwadratowych. On po prostu musi tam być.

Dziesięć metrów dalej jest przecież Serenada.

Ale tam jest tylko Biedronka, a to nie jest sklep wielkopowierzchniowy. Obok parku wodnego jest kolejna Biedronka, ale to nie o taki sklep chodzi. Proszę zauważyć, że w ogóle w Krakowie toczy się teraz dyskusja na temat sklepów wielkopowierzchniowych. Dziś jest to Krokus, jutro może być to Carrefour Czyżyny czy Zakopianka. Mieszkańcy obawiają się, że za chwilę te sklepy znikną i powstaną tam mieszkania. Trzeba to jakoś uregulować.

Kawałek dalej, bo przy ulicy Pilotów, stoi Alma. Od wielu lat nic się tam nie dzieje, bo sytuacja jest patowa. Do gry wszedł syndyk, który próbuje to sprzedać, ale pewnie jeszcze to potrwa.

ZOBACZ TAKŻE: Kosek: "Prezydent Miszalski ma zbyt dobre serce" [WYWIAD]

A jeszcze kilka lat temu praktycznie cały Kraków przyjeżdżał do nas, czyli do dzielnicy III, na zakupy. Bo jak nie do Almy, to do Krokusa, który był drugim centrum handlowym w Krakowie (na początku nazywał się Geant). Dziś mieszkańcy obawiają się, że to oni będą musieli jeździć do innych części Krakowa i to jest realny problem.

OK, zatem sklep wielkopowierzchniowy to podstawa. Co jeszcze powinno tam powstać?

Mieszkańcy zgłaszają, że konieczne są usługi społeczne, czyli kawiarnia, restauracja, biblioteka czy coś w rodzaju „ryneczku”. Chodzi o takie miejsce spotkań, prospołeczne.

Dlaczego prywatny deweloper miałby na prywatnej działce zaspokajać potrzeby okolicznych mieszkańców?

Nie chodzi o to, by to robił. Na dziś taki deweloper jest zobowiązany tylko i wyłącznie do tego, by działać zgodnie z prawem, czyli z obowiązującym planem zagospodarowania. Ale - w mojej opinii - ten plan jest niekorzystny dla mieszkańców. Więc to raczej deweloper wyciąga rękę, gwarantując gotowość do rozmów, i bardzo się z tego cieszymy. Mówi, że chce rozmawiać.

Miasto nie może zrobić niczego „na siłę”, nie uwzględniając woli inwestora.

Tylko zaraz zderzy się z tysiącem skrajnych opinii, a może nawet i „roszczeń”, co tam ma powstać. Przecież już teraz doskonale to widać na wspomnianych facebookowych grupkach. Liczba frustratów i „wszystkowiedzących” powala.

Dzisiaj każdy może napisać wszystko. Tylko później trzeba do tego podejść naprawdę rozsądnie. Zobaczymy, jaką propozycję miastu złoży deweloper. A miasto nie może zrobić niczego „na siłę”, nie uwzględniając woli inwestora, jeśli ten będzie działał w ramach obowiązującego prawa.

ZOBACZ TAKŻE: Kraków płacze po Krokusie, czyli jak zabić miasto "troską o miasto"

Nie może być tak, że ktoś kupuje konkretną działkę z zamierzeniem budowy wieżowców czy mieszkań, a my mu nagle zrobimy tam teren zielony. To byłby absurd i wielka niegospodarność ze strony miasta, która narażałaby nas na potężne odszkodowania. Z drugiej strony deweloperowi powinno zależeć żeby jego projekt był akceptowalny społecznie bo później to właśnie społeczeństwo będzie korzystać z tego miejsca. Poczekajmy więc na propozycję dewelopera. On teraz może powiedzieć, że chciałby, aby zmienić przeznaczenie tej działki, ale w zamian wybuduje to czy tamto, co będzie z korzyścią dla mieszkańców. I to jest właśnie pole do rozmów.

Jeśli więc inwestor pokaże założenie, to mieszkańcy będą mogli to ocenić i się do niego odnieść — powiedzieć, co jest do przyjęcia, a co nie. Nie można pozostawać w swoich okopach, bo to nie prowadzi do porozumienia.

ZOBACZ TAKŻE: Barbara Nowak: "Wiceprezydent Krakowa zaraża nas lewacką ideologią" [WYWIAD]

Jeśli deweloper będzie chciał tam postawić jeden blok mieszkalny, a w zamian zrobi 40-50% powierzchni biologicznie czynnej (obecnie praktycznie jej nie ma), to to jest chyba całkiem dobra propozycja. Natomiast gdyby chciał wybudować całe osiedle, a w zamian posadzi cztery drzewa to na pewno się na to nie zgodzimy.

O jakiej perspektywie czasowej w ogóle mówimy?

O to trzeba już pytać obecnych i przyszłych właścicieli działki. To w ich interesie leży, by nie tworzyć teorii spiskowych, wyjść z propozycją i zacząć dyskusję. Wiem, że takie sprawy trwają dość długo, a więc podejrzewam, że cały cykl inwestycyjny potrwa około dekady.

Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go znajomym i obserwuj nas w mediach społecznościowych!

To pomaga nam zarabiać. Nie każdy w Krakowie może liczyć na bogatego tatę.

Czytaj także